fbpx

Czytelnia

Billy Mills. Indianin, który miał skrzydła

Billy Mills

Gdyby powiedzieć przeciętnemu, interesującemu się sportem Amerykaninowi, że Billy Mills to „zapomniany bohater” – roześmiałby się w głos. Dla Amerykanów nazwisko to oznacza bowiem wiarę w sukces, pewność siebie i spełnienie amerykańskiego marzenia – a wszystko to połączone z pokorą. I wielką skromnością.

Za Atlantykiem Billy Mills jest uważany za sprawcę jednej z największych sensacji w historii igrzysk. Takiej na miarę złotego skoku Wojciecha Fortuny.  

Nazywa się Makata Taka Hela – „ten, który szanuje Ziemię”. Jego przodkowie mieszkali na terenie Południowej Dakoty i byli członkami plemienia Siouxów. On też jest Siouxem, Indianinem, albo – jak wolą mówić uczuleni na kwestie poprawności politycznej Amerykanie – rdzennym Amerykaninem. Mieszka w rezerwacie, bo tyle zostało rdzennym Amerykanom (zwanym dawniej Indianami) z Krainy Wielkich Prerii.

Złamane skrzydła

„Ten, który szanuje Ziemię” ma osiem lat, kiedy umiera jego mama. Jest zrozpaczony, załamany, nie może pogodzić się z losem. W tej najtrudniejszej chwili w życiu jego ojciec przemawia do niego słowami, których mały Makata nie rozumie.

– Synu, masz złamane skrzydła – mówi. Ale pewnego dnia twoje skrzydła będą skrzydłami orła.

Oczami pełnymi łez chłopiec widzi, jak ojciec bierze patyk i rysuje nim na ziemi okrąg. Potem każe synowi wejść do środka i zamknąć oczy. Chłopiec posłusznie wykonuje polecenie rodzica.

– Jak się czujesz? – pyta ojciec. Mały jest naprawdę mały i nie jest w stanie wydusić z siebie odpowiedzi.

– Co widzisz? – pada kolejne pytanie. Bez odpowiedzi.

Chłopiec ma wciąż zamknięte oczy, a ojciec głośno uderza dłonią o dłoń. Mimo zamkniętych oczu chłopiec zaczyna się trząść.

– Powiem ci, co czujesz. Powiem ci, co widzisz – mówi ojciec. Czujesz złość i ból. To normalne – straciłeś matkę. I pewnie czujesz też nienawiść, bo inni ludzie ci ją okazywali. I zazdrość, bo nie masz niczego, co miałoby jakąkolwiek materialną wartość. Ale ta nienawiść cię zaślepia. Nie dostrzegasz wartości ani zalet naszej kultury ani innych kultur. Nie widzisz w ludziach dobra. Został ci tylko żal nad samym sobą. Wszystkie te emocje cię zniszczą.

Ojciec przytula syna i mówi: „Synu, musisz spojrzeć głębiej – o wiele głębiej, poza ból, złość, nienawiść, zazdrość i użalanie się nad sobą. Musisz dotrzeć tam, gdzie leżą twoje marzenia”.

Do końca życia

Od tamtej pory ojciec rozmawia w ten sposób z synem niemal codziennie przez cztery lata – aż do swojej śmierci. Makata Taka Hela ma wtedy dwanaście lat i jest sierotą. Ale na zawsze zapamiętuje słowa swojego ojca: „Musisz szukać głębiej, by znaleźć swoje marzenie – tak długo, aż wydarzy się coś cudownego i pozwoli ci na poznanie samego siebie. Jest tylko jedno przeznaczenie większe od tego, które sami tworzymy dla siebie – to przeznaczenie, które wybrał dla nas Stwórca”.

Makata jest studentem. Nazywa się Billy Mills. Stoi na krześle przy otwartym oknie. I zamierza popełnić samobójstwo. Kilkanaście minut wcześniej, w czasie wykonywania fotografii podczas zawodów w biegach przełajowych, Billy staje w grupie pozującej do zdjęcia i zostaje poproszony o usunięcie się z kadru. To nie pierwszy taki przypadek. Makata wie, że choć znają go jako Billy’ego to i tak dla wszystkich jest człowiekiem niepełnowartościowym. Indianinem.

Nigdy więcej

Taka historia zdarza się nie po raz pierwszy, ale tym razem w młodzieńcu coś pęka. Ma dość rasistowskich uwag, podtekstów i uprzedzeń. Postanawia ze sobą skończyć – nie znajduje w sobie dość siły, by dłużej znosić złośliwości. Wchodzi do budynku, wspina się na jedno z wyższych pięter, przystawia krzesło do okna i chce skoczyć. I słyszy głos swojego ojca:

– Nie rób tego, nie rób tego – słowa docierają do młodego biegacza nie przez uszy, a przez skórę.

Makata-Billy rozumie, że to stwórca zsyła na niego głos ojca. Schodzi z krzesła. Sięga po ołówek i pisze: „Złoty medal. Bieg na 10 000 metrów. WIARA. WIARA. WIARA”. Zaczyna przygotowania do startu w igrzyskach olimpijskich.

Pisklę wśród orłów

14 października 1964 roku. Tokio. Finał olimpijski biegu na 10 000 metrów. Billy Mills w niebieskiej koszulce i białych spodenkach jako reprezentant Stanów Zjednoczonych. Kwalifikację olimpijską do igrzysk zdobywa zajmując drugie miejsce w eliminacjach krajowych. Nazwanie go faworytem w walce o medale to nawet nie jest nadużycie. To po prostu nikomu nie przychodzi do głowy. Numerem jeden jest rekordzista świata na tym dystansie, Australijczyk Ron Clarke. Jego najlepszy wynik to 28 minut, 15 sekund i 6 dziesiątych. A Billy Mills nigdy dotąd nie złamał bariery 29 minut… Podobnie zresztą jak większość finalistów.

Przygotowując się do igrzysk tokijskich zawodnik wie, że aby móc spełnić swoje marzenie o złocie, musi na dystansie 10 kilometrów poprawić się o 1 minutę i 50 sekund. To ponad 4 sekundy na każdym okrążeniu. Billy podchodzi do sprawy metodycznie i matematycznie. Bieg na 10 000 metrów to 25 okrążeń. A każde okrążenie to jakieś 250 kroków. I Billy wewnętrznie przygotowuje się do tego, aby każdy z tych 250 kroków na każdym z 25 okrążeń wykonywać o ułamek sekundy szybciej. Dzień po dniu. Praca zaczyna przynosić efekty – biega coraz szybciej, zdobywa kwalifikację olimpijską, coraz bardziej zmniejsza dystans dzielący go od wielkiego Rona Clarke’a. W eliminacyjnym biegu w Tokio kwalifikuje się do udziału w finale. Jego półfinałowy czas jest gorszy od wyniku uzyskanego przez Australijczyka już tylko o… minutę. Przepaść.

Bez szans

Finał. Gammoudi, Mamo Wolde z Etiopii, Kokichi Tsuburaya z Japonii, ale przede wszystkim Clarke, mistrz sprzed czterech lat Piotr Bołotnikow z ZSRR i Nowozelandczyk Murray Halberg – złoty medalista na o połowę krótszym dystansie na poprzednich igrzyskach. W stawce są jeszcze Kazach Iwanow, młody Amerykanin Lindgren i Australijczyk Cook. Clarke otwiera pierwszy kilometr w czasie 2:42,0 – szybko. Jego taktyka jest prosta – zamęczyć rywali tempem. Dlatego jedno okrążenie jest piekielnie szybkie, a następne – wolne. I tak na przemian. Kto wytrzyma tę zabawę w rosyjską ruletkę? O dziwo, nie wytrzymuje… Rosjanin. Mistrz igrzysk rzymskich, Piotr Bołotnikow, odpada jeszcze przed półmetkiem. Taki sam los spotyka też Nowozelandczyka Halberga. A Clarke robi swoje. Szybko. Wolno. Szybko. Wolno. Szybko… Na półmetku czołowa grupa to pięciu zawodników: prowadzący sadystyczną zabawę z rywalami Clarke, Gammoudi, Wolde, Tsuburaya. I Billy Mills. Na szóstym kilometrze odpada Japończyk, który specjalizuje się w biegu maratońskim. Na kilometr przed końcem przestaje się liczyć Etiopczyk. Zostaje ich trzech: Clarke, Gammoudi i Mills. Kto wygra? Rekordzista świata (dla przypomnienia: 28:15,6) czy któryś z niespodziewanych liderów (dla przypomnienia: obaj nigdy w życiu nie złamali granicy 29 minut).

Ostatnia prosta na skrzydłach

Do końca biegu zostało 300 metrów i zawodnicy wychodzą z przedostatniego wirażu. Prowadzi Clarke, za nim Tunezyjczyk. A Mills czuje gwałtowny spadek poziomu cukru we krwi. Podejmuje świadomą decyzję, by pozwolić odbiec rywalom na jakieś 10 metrów. Ma już doświadczenie w takich sytuacjach i pamięta, że ilekroć w przeszłości zdarzało mu się niedocukrzenie i próbował dotrzymywać kroku rywalom – zawsze na ostatniej prostej brakowało mu sił. Nie chce powtórzyć tego błędu w najważniejszym biegu swojego życia. Finisz postanawia zacząć na 100 metrów do mety.

Skrzydła

Ostatni łuk. Na stadionie w stolicy Japonii słychać jedynie ryk 75 tysięcy kibiców. Ale Billy Mills ich nie słyszy. Serce wali mu tak, że nie dociera do niego ani sapanie rywali, ani kroki na szorstkiej bieżni, ani nawet te kilkadziesiąt tysięcy gardeł ryczących w kierunku ceglanego owalu. Nie słyszy nic, a widzi też tylko chwilami. Nie, to nie pot zalewa mu oczy – to mózg zaczyna powoli odcinać mu świadomość. Clarke i Gammoudi biegną ramię w ramię, a Mills ma jakieś 7-8 metrów straty. A potem już tylko cztery. A potem Billy – a może już nie Billy, tylko na powrót Makata Taka Hela – „ten, który szanuje Ziemię” – myśli sobie: „Teraz muszę ruszyć z całej siły do przodu. Może dam radę utrzymać to tempo do mety”.

W tym momencie przed zawodnikiem wyrasta jeden z dublowanych zawodników. Amerykanin jest zablokowany i przez głowę w ułamku sekundy przebiega mu tysiąc myśli. Atakować po wewnętrznej? Nie da się, bo tam biegnie cała masa zdublowanych rywali. Obiegać? Chyba nie ma wyjścia, ale to oznacza nadrobienie ze trzech-czterech metrów. I nagle cud – blokujący tor zawodnik z Niemiec chyba wyczuwa, co się dzieje za jego plecami i zbiega na piąty tor. Czwarty wolny! Sprint!

Lot

– TERAZ, TERAZ! – powtarza w kółko Billy. Mija rywala i kątem oka widzi na jego koszulce godło: orła. I w tym momencie przypomina sobie słowa ojca: „Pewnego dnia twoje skrzydła będą skrzydłami orła”. W tym jednym momencie Makata (zwany także Billym) pojmuje, że może wygrać. WYGRAĆ! Tylko jeszcze trzeba wyprzedzić tych dwóch: Clarke’a i Gammoudiego. Do mety jest trzydzieści albo czterdzieści metrów i ta część biegacza, która jest Billym, czuje że wyprzedzenie dwóch rywali nie leży w granicach ludzkich możliwości. Ale druga część, ta o imieniu Makata, powtarza coraz głośniej: „Uwierz w siebie! Uwierz! Teraz albo nigdy”. Wiem, że drugiej szansy na złoty medal olimpijski już nie będzie. I Billy rusza jakby nagle ktoś przyprawił mu skrzydła orła. I czuje, jak piersią zrywa taśmę na linii mety. Zegar pokazuje czas o ponad minutę lepszy od dotychczasowego rekordu życiowego.

Ta historia mogłaby mieć swój koniec już tutaj – bo cóż jeszcze można powiedzieć w chwili, gdy człowiek zostaje mistrzem olimpijskim. Ale historia udziału Billy’ego Millsa w tokijskich igrzyskach ma jeszcze dalszy ciąg. Bo po biegu Billy widzi biegacza z Niemiec – tego, który zabiegł mu drogę na ostatniej prostej – i widzi, że na koszulce Niemca… nie ma żadnego orła. Ale gdy Niemiec zakłada dres, na plecach bluzy treningowej Billy widzi wielkiego ptaka. W tradycji północnoamerykańskich Indian orzeł przenosi wiadomości wysyłane do Boga. I Billy czuje się tak, jakby to Bóg usłyszał jego marzenie, jego pragnienie, jego sen. I pojmuje, że ta wygrana to dar z niebios. Bo niebiosa są tymi, którzy wierzą, że pewnego dnia ich skrzydła urosną do rozmiarów skrzydeł orła.

Chcesz być zawsze na bieżąco? Polub nas na Facebooku. Codzienną dawkę motywacji znajdziesz także na naszym Instagramie!
Zachęcamy także do słuchania naszego podcastowego cyklu „Czy tu się biega?”.
mm
Marek Tronina

Podoba ci się ten artykuł?

1 / 5. 1

Przeczytaj też

Takie medale otrzymają uczestnicy Maratonu Sztafet już 18 maja! Każdy biegacz, który ukończy swój odcinek biegu, otrzyma medal. Sześć nietypowych „krążków” złożonych razem stworzy jedną całość – to symbol dla zespołowej pracy i znakomity motyw […]

Zobaczcie medale tegorocznego Maratonu Sztafet! Sprawdzian dla ekip i sportowa integracja już 18 maja

Marcina Świerca nikomu, kto choć trochę kojarzy światek polskich biegów górskich, przedstawiać nie trzeba. Zawodnik, który jako jedyny z Polaków stawał na podium podczas festiwalu UTMB, czyli biegowej Ligi Mistrzów. Teraz, w 2024 roku, wraca […]

Dobrze jest wrócić. Znowu mogę biegać! Jeszcze powalczę na trasie. Marcin Świerc prosto z Pieniny Ultra Trail

W najbliższą sobotę i niedzielę odbędzie się DOZ Maraton Łódź, jedno z najważniejszych biegowych wydarzeń w Polsce. Organizatorzy przygotowali wiele atrakcji dla uczestników, a my mamy dla Was garść przydatnych informacji, które pozwolą Wam przygotować […]

Już w ten weekend: DOZ Maraton Łódź! Przygotuj się na wyjątkowe wydarzenie!

Mamy za sobą 9. już edycję lubianego i cenionego cyklu biegów przełajowych w mieście, czyli CITY TRAIL. Jakie zmiany czekają imprezę w związku z zakończeniem współpracy z Nationale-Nederlanden? Jakie było ostatnie pół roku? Ilu zawodników […]

Od Grand Prix Poznania do Grand Prix CITY TRAIL, czyli prawie dekada pięknej trailowej przygody w 10 miastach w Polsce

Pęcherze na stopach nie są niczym niezwykłym. Zapewne każdy borykał się z taką przypadłością przynajmniej raz. Medycyna ludowa zna wiele sposobów na pozbycie się pęcherzy. Nie wszystkie są polecane przez współczesną medycynę. Skąd się biorą […]

Jak szybko usunąć odciski i pęcherze ze stóp? Domowe sposoby na bolesne rany

Jak zakochać się w sporcie od najmłodszych lat? Czy bieganie to sport indywidualny? Kto najlepiej motywuje do bycia aktywnym? Czy grywalizacja ma sens? Czym jest ruch #długodystansZDROWI? Jak wygląda w praktyce employer branding i dlaczego […]

Sport mam we krwi od dzieciństwa, a o zdrowiu myślę długodystansowo. Ada Stykała. Ruch #długodystansZDROWI

Konkurs rzutu młotem z udziałem największych gwiazd tej konkurencji będzie głównym punktem tegorocznej odsłony Memoriału Czesława Cybulskiego. Na Stadionie POSiR Golęcin nie zabraknie również rywalizacji na bieżni i skoczniach. Od środy 24 kwietnia można kupować […]

Memoriał Czesława Cybulskiego już 23 czerwca! Rusza sprzedaż biletów

Jak wygląda proces projektowania nowych butów biegowych? Jakie czynniki trzeba w nim uwzględnić? Co wyróżnia najbardziej zaawansowane modele i w którym kierunku może pójść rynek butów biegowych w kolejnych latach? O tym i wielu innych […]

Rohan van der Zwet z ASICS: Nie podążamy za żadnymi trendami, ale sezon po sezonie wprowadzamy innowacje i udoskonalamy produkt po produkcie