Wydarzenia > Aktualności > Wydarzenia
Kenijczycy pokonani w maratonie w Chicago

Galen Rupp wygrywa Chicago Marathon 2017 ( by Dylan Buell/Getty Images)
Maraton w Chicago okazał się szczęśliwy dla gospodarzy. Amerykanin Galen Rupp zwyciężył w biegu męskim z życiówką 2:09:20, a trzecia wśród kobiet Jordan Hasay uzyskuje fantastyczny wynik – 2:20:57. Polka Karolina Nadolska nie ukończyła biegu.
Amerykańskie maratony przechodzą w ostatnich latach duże przeobrażenia – przede wszystkim rezygnują z udziału „zająców”. To z jednej strony poprawia widowiskowość, ale z drugiej sprawia, że wyniki na mecie są wyraźnie słabsze. Chyba że trafi się taki fenomen jak Etiopka Tirunesh Dibaba. Trzykrotka mistrzyni olimpijska w tegorocznej edycji maratonu w Chicago nie przejmowała się brakiem zawodniczek nadających tempo i sama ruszyła od startu bardzo mocno. Po kolei wykruszała rywalki i na metę wpadła niezagrożona w znakomitym czasie – 2:18:31. Co zaskakujące, jedną z towarzyszących jej zawodniczek była bardzo długo Amerykanka Jordan Hasay. 26-letnia partnerka treningowa Galena Ruppa przed laty została uznana za wielki talent biegowy, ale na bieżni trochę rozczarowywała. Odżyła w maratonie, w tym roku uzyskując w debiucie w Bostonie czas 2:23:00, a w Chicago poprawiając go na fenomenalne 2:20:57. To drugi wynik w historii USA i jeden z najlepszych na świecie uzyskany kiedykolwiek przez zawodniczkę spoza Afryki.
Tematem dnia było jednak zwycięstwo Galena Ruppa. Amerykanin dokonał tego po bardzo wolnym biegu i mocnych ostatnich siedmiu kilometrach. Przez pierwsze półtorej godziny w Chicago działo się niewiele, a prognozowany wynik na mecie wynosił 2:11-2:12. Bardzo słabo jak na szybki maraton serii Majors, a mimo to kolejni rywale powoli odpadali. Rekordzista świata, Dennis Kimetto, zszedł krótko po połowie trasy, potwierdzając, że jego doskonałe wyniki to chyba już tylko przeszłość. Kontuzjowany Kenijczyk Stanley Biwott poddał się niewiele później. Rekordzista świata w półmaratonie, Zersenay Tadese, kolejny raz pokazał, że maraton to nie dystans dla niego. Długo trzymał się dwukrotny maratoński mistrz świata i zwycięzca z Chicago z zeszłego roku, Kenijczyk Abel Kirui, doskonale znany polskim kibicom, bo przed laty brał udział w wielu biegach ulicznych w naszym kraju. Po 35 kilometrach Rupp zdecydował jednak, że dość tego czajenia. Kolejny kilometr pokonał w 2 minuty i 50 sekund i szybko został sam na czele stawki. Przyspieszenie było na tyle mocne, że na mecie Amerykanin cieszył się jeszcze z życiówki – 2:09:20.
Zwycięstwo Ruppa to nowość w największych maratonach świata, zdominowanych przez Kenijczyków i Etiopczyków. Amerykanie niby mieli już swoich zwycięzców we własnych mocnych maratonach – przed laty Khalida Khannouciego i niedawno Meba Keflezighiego, ale byli to jednak Afrykanie z przyznanym obywatelstwem. Galen Rupp to chłopak z sąsiedztwa, który nie dorastał w górach Afryki i nie biegał do szkoły jako dziecko. Nawet pokonany Abel Kirui skomentował jego zwycięstwo w znamienny sposób: że pokazuje ono, że z Kenijczykami można rywalizować. Ich dominacja w światowym maratonie zrobiła się nużąca, obecność Ruppa daje nadzieję na zmianę sytuacji. Trudno jednak nie zwrócić uwagi na to, co pisałem w zapowiedzi: że stawka była mocno rozwodniona. Rywale mocni na papierze, ale w praktyce w słabej dyspozycji, co było do przewidzenia jeszcze przed startem. Rupp kolejny raz udowadnia, że podobnie jak były partner treningowy, Brytyjczyk Mo Farah, jest doskonałym taktykiem, bardzo trudnym do pokonania na finiszu. Czy jednak jest w stanie uzyskać wynik na poziomie światowej czołówki, nie wspominając o zbliżeniu się do rekordu świata? Jest to chyba ostatnia sprawa, która pozostała mu do udowodnienia, po zdobyciu medali olimpijskich na 10 000 metrów oraz w maratonie.
Fantastyczny wynik Tirunesh Dibaby daje nadzieję, że rekord świata Pauli Radcliffe – 2:15:22 – może zostać wkrótce poprawiony. Etiopka jest legendą biegów na bieżni, nazywana „zabójcą o twarzy dziecka”, ze względu na skuteczność i piorunujący finisz. Okazuje się też jedną z nielicznych biegaczek z krótszych dystansów, która wchodzi do maratonu praktycznie bezboleśnie. W przeciwieństwie do swojego rodaka, Kenenisy Bekele, uniknęła na razie poważniejszych problemów i każdy jej bieg na ulicy jest udany.
Polka Karolina Nadolska nadal nie może wrócić do maratońskiej formy sprzed lat i w Chicago zeszła z trasy. Pocieszeniem może być wynik Madai Perez. Meksykanka zajęła w Chicago 4. miejsce w wieku 37 lat, uzyskując bardzo wartościowy wynik – 2:24:44. To znak, że rok młodsza Polka ma jeszcze szanse na szybkie bieganie.