Wydarzenia > Aktualności > Ludzie > Historie biegaczy > Ludzie
Cindy Cardinal: To było naprawdę niesamowite przeżycie, być w Polsce w tak szczególnym okresie historii
Duch Solidarności, biegacz potrącony przez pijanego kierowcę przed linią mety, polskie korzenie rodzinne, „ciekawe” rozwiązania PLL LOT w kwestii przestrzeni dla niepalących w samolotach czy reklamy na Facebook’u. To tylko kilka zagadnień, jakie pojawiły się w naszej rozmowie ze zwyciężczynią Maratonu Pokoju z 1981 r. Cindy Cardinal (nazwisko panieńskie Wuss). Zachęcamy do lektury!
Cindy Wuss to zwyciężczyni Maratonu Pokoju z 1981 r. Jej postać może być znana biegaczom za sprawą słynnego zdjęcia Leszka Fidusiewicza, które możecie zobaczyć podczas imprez organizowanych przez Fundację Maraton Warszawski. Po ponad 40 latach od tamtego biegu udało nam się skontaktować z biegaczką z USA i porozmawiać o jej wspomnieniach z III Maratonu Pokoju.

Jakie są pierwsze wspomnienia, które przychodzą Ci do głowy, kiedy myślisz o III Międzynarodowym Maratonie Pokoju z 1981 r.?
Oj, jest ich tak wiele, że nie mam pojęcia, jak je spriorytetyzować. To dobre pytanie. Myślę, że jest ich zbyt dużo, by wskazać te, które są pierwszymi wspomnieniami. Jednym z pierwszych wspomnień jest przylot do Warszawy Polskimi Liniami Lotniczymi LOT. Kiedy weszłam na pokład samolotu, zaznaczyłam, że chcę być siedzieć w sekcji dla niepalących. Wiadomo, że jako sportowiec, nie paliłam papierosów. Załoga zapowiedziała, że nie ma problemu, właśnie w takiej sekcji miałam się znajdować. Rzecz w tym, że w liniach LOT samoloty były podzielone w taki sposób, że po jednej stronie samolotu była sekcja dla palących, a po drugiej dla niepalących. To był obłęd (śmiech)! Kiedy wstałam, żeby rozprostować nogi i przejść się po korytarzu, od razu stałam obok osoby palącej. Tak, to było szaleństwo.
Dzisiaj mogę sobie tylko to wyobrażać. Co jeszcze pamiętasz z tej podróży do Polski?
Jednym z najbardziej ekscytujących wspomnień jest sam fakt bycia w Polsce niemal w przeddzień wprowadzenia stanu wojennego. Byłam oprowadzana po Warszawie przez dwóch studentów Szkoły Turystyki i Zarządzania Vistula, którzy byli nieco młodsi ode mnie. Ci dwaj studenci byli naprawdę dumni z całego ruchu Solidarności. Muszę powiedzieć, że w trakcie biegu miałam przypiętą do swojej koszulki broszkę Solidarności. To było naprawdę niesamowite przeżycie, być w Polsce w tak szczególnym okresie historii.

Czy miałaś wcześniej jakąś styczność z Polską?
To była moja pierwsza wizyta w Polsce. Ale moi dziadkowie pochodzą z Polski, więc było to dla mnie szczególne przeżycie ze względu na historię rodzinną. Właściwie zostałam zaproszona do startu w Warszawie ze względu na dobre wyniki sportowe osiągane na biegach w Stanach Zjednoczonych. Fakt, że leciałam na bieg akurat do Polski, czynił całą podróż jeszcze bardziej ekscytującą, ze względu na moje korzenie.
Szukając informacji o maratonie z 1981 r., natknąłem się na ciekawostkę, że byłaś jedyną kobietą spoza Polski w tym biegu. Wiedziałaś o tym?
Nie jestem pewna, czy o tym widziałam. Wiedziałam natomiast, że organizatorzy bardzo chcieli, żeby bieg przypominał maraton w Nowym Jorku. Trasa prowadziła przez 5 różnych dzielnic, bieg był organizowany w ten sposób, by używać maratonu w Nowym Jorku jako wzoru. W mojej opinii to była naprawdę dobrze wykonana robota.
Ale na pewno musiało być trochę różnic względem maratonu w Nowym Jorku, w którym startowałaś kilkukrotnie?
Było oczywiście kilka rzeczy, które pamiętam, że wyróżniały dla mnie ten bieg jako bieg w Europie. Jeden z przykładów, to np. fakt, że na punktach odżywczych serwowano nam ciepłą herbatę miętową. Co więcej, była ona serwowana w naczyniach, które mogłabym nazwać mały, kubkiem do herbaty, chyba szklanym…

Pamiętam również spotkanie na trasie młodego biegacza, Tadeusza (Tadeusz Malinowski – podający dłoń Cindy Wuss na pamiętnym zdjęciu z maratonu – przyp. red.). Mówił po angielsku – dla mnie było to miłe przeżycie móc porozmawiać z kimś po angielsku. Mój polski był ograniczony do jakichś 14 słów, więc nie mówiłam płynnie (śmiech). Tak, to było miłe przeżycie, spotkać go.
Pamiętam jeszcze jedną rzecz. Na ostatnich kilometrach jeden z biegaczy, już w pobliżu mety został potrącony przez pijanego kierowcę. To była bardzo dziwna sytuacja. Nie mogę znaleźć żadnych informacji na ten temat, ale przyznam, że gazety, które mam z tego biegu są z Polski, więc nie mogę niczego przeczytać. Nie jestem jednak pewna, czy gdzieś informacja o tym zdarzeniu była opublikowana.
Rzeczywiście, ja chyba też nie spotkałem się z taką informacją. Wracając do tematu samego biegu – wygrałaś Maraton Pokoju w 1981 r. w kategorii kobiet. Co otrzymałaś w nagrodę?
Otrzymałam naprawdę piękne szklane trofeum. Miałam je w domu do 2018 r. Niestety, było szklane i podczas przeprowadzki w 2018 r. rozbiło się. Otrzymałam również dywan. Nie wiem, gdzie dzisiaj jest. Miał nadruk „Polska”. To w zasadzie tyle. No i oczywiście nie musiałam płacić za przelot i pobyt, co było bardzo miłe.

W ilu maratonach w życiu tryumfowałaś w swojej karierze?
To było jedyne moje zwycięstwo maratońskie. Jeżeli spojrzysz na czas, jaki osiągnęłam – 2:51, a mój rekord życiowy wynosi 2:42, to nietrudno zrozumieć. W tamtym czasie dziewczyny z elity, jak np. Grete Waitz czy Ingrid Kristiansen biegały po 2:20. Te zawodniczki po prostu były ode mnie znacznie lepsze w maratonie. Zresztą, ja bardziej czułam się jako biegaczka średniodystansowa niż maratonka.
Jakie wyniki osiągałaś zatem na średnich dystansach?
Na 1500 m mój wynik wynosił ok. 4:19, na 1 milę ok. 4:27, a na 3000 m ok. 8:53.
To rzeczywiście godne uznania czasy. Ale startowałaś też w wielu różnych biegach ulicznych.
Tak, mieszkałam w Nowym Jorku na Brooklynie, więc wielokrotnie startowałam w biegach w Nowym Jorku. Pięciokrotnie startowałam w maratonie w Nowym Jorku, reprezentowałam USA na Ekidenie w Japonii, biegałam w Brazylii w Sao Silvestre Midnight Run w Sao Paulo. Miałam okazję przeczyć wiele ciekawych przygód i zwiedzić różne kraje, chociaż nie byłam biegaczką elity, a raczej zaplecza elity.

Gdybyś miała porównać te inne imprezy, w których uczestniczyłaś z biegiem w Warszawie, dostrzegasz coś charakterystycznego dla polskiego biegu? Zwłaszcza z perspektywy obywatelki imperialistycznego kraju, czyli USA, będącej w kraju komunistycznym?
Wracając wspomnieniami do tego czasu, naprawdę miałam wiele szczęścia, że dwaj studenci, o których wspominałam wcześniej pomagali mi poruszać się po Polsce. Zabrali mnie np. do sklepu i powiedzieli – tak wygląda sklep – nie ma w nim jedzenia, nawet chleba. To był mały sklepik i dla mnie było to wręcz szok, w porównaniu do USA. My mieliśmy wielkie supermarkety z ogromnym wyborem produktów. Pokazywali mi też np. różne budynki – np. taki czerwony, betonowy budynek i mówili: „patrz, to jest radziecka architektura”, A potem zabrali mnie na spacer do parku, gdzie widziałam pomnik Chopina i inne budynki i wskazywali „To jest polska architektura”. To poczucie potrzeby zmiany w młodym pokoleniu było naprawdę unikalne. Nie było wolności słowa… Pamiętam oczywiście też postać Lecha Wałęsy, lidera ruchu solidarnościowego. To był prawdziwy bohater w oczach moich przewodników. To główne moje wspomnienia z tamtego okresu. I nie odniosłam wrażenie, że ludzie w Warszawie traktowali Stany Zjednoczone jako państwo imperialistyczne. Wręcz przeciwnie. Oni chcieli mieć te same prawa i wolności, które mieliśmy w USA.
Czy po 1981 r. miałaś jeszcze okazję odwiedzić Polskę?
Nie, niestety nie. Niedługo po moim powrocie polska granica została zamknięta, wprowadzono stan wojenny. Często zastanawiałam się, co spotkało ludzi, których poznałam czy tym, z którymi mam pamiątkowe zdjęcia.
Miałem okazję spotkać pana Tadeusza Malinowskiego, którego spotkałaś na trasie maratonu, więc on ma się dobrze. W zasadzie to on zainspirował nas do tego, by spróbować Cię znaleźć.
W jakiś sposób jakiś czas temu na Facebook’u pojawiła mi się reklama maratonu w Polsce. Spojrzałam na zdjęcie i powiedziałam – przecież to ja jestem na tym zdjęciu! Napisałam to nawet pod postem, a ktoś nawet zarzucał mi kłamstwo i spamowanie. Odpisywałam, że to naprawdę ja (śmiech).
Wiesz, że to zdjęcie, które widziałaś otrzymało w 1981 r. zdobyło pierwszą nagrodę Sportowego Zdjęcia Roku w konkursie AIPS?
Dowiedziałam się o tym dość niedawno. Kiedy natknęłam się na to zdjęcie, postanowiłam nieco poszperać w sieci i natknęłam się na artykuł o Leszku Fidusiewiczu. Opowiadał o zdjęciach, które robił podczas tamtego biegu. On lub ktoś, kto miał dostęp do tych zdjęć, skontaktował się ze mną i przesłał dodatkowe fotki, mam więc całą serię zdjęć z tego pamiętnego biegu.