fbpx

Czytelnia

Saga rodu Kucharów – wszechstronni lekkoatleci z początku XX wieku

Bracia Kuchar. Fot. Reprodukcja Mieczysław Świderski/ Newspix

Bracia Kuchar. Fot. Reprodukcja Mieczysław Świderski/ Newspix

Dziś, gdy jeden człowiek wygrywa zawody lekkoatletyczne, mecze piłki nożnej czy hokeja, strzela z łuku, wykonuje ekwilibrystyczne akrobacje gimnastyczne i łączy to z fechtunkiem, odpowiedź jest prosta: jego kciuki są genialnie sprzężone z gałkami ocznymi, co prowadzi do perfekcji w graniu na Wii. Przy odrobinie szczęścia nieźle giba się naprzeciw nowego kinecta do Xboxa 360. Profesor!

Dawno, dawno temu, w odległej galaktyce, nazywanej także Najjaśniejszą II Rzeczpospolitą, żył sobie nie tak spokojnie człowiek, który pomimo kompletnej abnegacji w dziedzinie genetyki i klonowania rodzaju ludzkiego potrafił się zmultiplikować. Jegomość ów był wielokrotnym mistrzem Polski w lekkoatletyce, równie szybko co po stadionie, biegał po lodzie, kręcił też na nim piruety, fantastycznie grał w hokeja, strzelał z łuku i z buta – piłką futbolową, był gimnastykiem, szermierzem i we wszystkim odnosił sukcesy. W lutym minęła 33. rocznica śmierci Wacława Kuchara – najbardziej wszechstronnego polskiego sportowca wszech czasów. Konkurencja mawiała jednak, że gdzie Kucharów sześć tam nie ma co jeść, bo Wacek miał pięciu braci, którzy też kochali ruch. Do dziś ród Kucharów jest jedną z najbardziej znaczących sportowych familii w naszym kraju.

Łańcut

„Przyszła do niego nad ranem. Weszła bardzo ostrożnie, cicho, stąpając bezszelestnie, płynąc przez komnatę jak widmo, jak zjawa…” – tak zaczyna się Saga o Wiedźminie. Jak powinna się zacząć saga o Kucharach? Chyba od tego, że przyszli z Węgier. W pożółkłych notatnikach dziejopisarzy pojawiali się początkowo ostrożnie, cicho. Dociekliwi badacze odnajdują ślady Ludwika Kuchara, ojca Wacława, w Krakowie, gdzie skończył Szkołę Handlową. To stawia familię na szczeblu drabiny społecznej raczej pośród bohaterów innej znanej sagi – rodu Forsyte’ów. Mieszczańska klasa średnia szukała sobie miejsca w Łańcucie. Tam na świat przyszedł (w 1897 r.) późniejszy multiinstrumentalista sportowy. Rok wcześniej odbyły się pierwsze nowożytne igrzyska olimpijskie zorganizowane w Atenach przez barona Pierre’a de Coubertina. Historia Kucharów doskonale obrazuje zatem zmiany, jakie zachodziły w sporcie. Bo coś, co dziś jest gigantycznym przedsięwzięciem, w którym biorą udział najlepsi z najlepszych, 115 lat temu bardziej przypominało piknik. „Trening? To było dziwne słowo. Częściej słyszałem: «Napijmy się szampana. Nie? Dziwny jesteś»”, wspomina Ellery Clark, uczestnik greckiej imprezy.

Lwów

Kucharowie wtedy nie myśleli jeszcze o wyczynowym sporcie. Wszystko zmieniło się po przeprowadzce do Lwowa. Pan Ludwik kupił duży dom z ogrodem w bliskim sąsiedztwie hali „Sokoła”. Dom musiał być słusznych rozmiarów, bo i rodzina do małych nie należała. Wacław miał w sumie pięciu braci: trzech starszych (Tadeusza, Karola i Władysława) oraz dwóch młodszych (Mieczysława i Zbigniewa). Zgodnie ze sprawdzoną teorią selekcji naturalnej miarą sukcesu jest dostosowanie (ang. fitness). Wacław musiał być więc „fit”, by wkroczyć do lepszego świata. W tym przypadku była to właśnie sala gimnastyczna.

„Wprowadzony chyłkiem, usiadłem w kąciku i z zapartym tchem przypatrywałem się ćwiczącym na drążkach. Po powrocie do domu natychmiast postanowiłem spróbować swoich sił. W tym celu wyszukałem w ogrodzie drzewo, które miało gałąź, przypominającą drążek gimnastyczny. Tak jak stałem, przystąpiłem do ćwiczeń. I wtedy niespodziewanie nadszedł ojciec. Nie gniewał się. Był przecież także członkiem «Sokoła», znakomicie pływał, uprawiał szermierkę, gimnastykował się. Zapytał więc tylko, co robię. Odpowiedziałem, że się gimnastykuję. Pokiwał ze zrozumieniem głową i powiedział: uważaj na portki”.

 

Ten cytat znakomicie obrazuje zapał młodego sportowca. Sport kiełkował w nim za każdym razem, gdy ktoś zaszczepił w jego głowie jakąś nową aktywność. Podobnie było po pokazie Karla Blommera-Selzera. Czeski trener na początku XX wieku pokazywał rewolucyjną technikę skoku wzwyż. Kuczną zastąpił nożycową. Wacław był zauroczony. Po przyjściu do domu sam zrobił sobie stojak i próbował naśladować Blommera. Ówczesny sport cechował się jednak dużą sezonowością. Gdy więc różne aktywności „skuwał lód”, młody Kuchar zakładał na nogi łyżwy. Przy szlifowaniu lodu i pasji bezcennym skarbem był ojciec. Nie tylko dlatego, że wspierał emocjonalnie. Gdy Wacław chciał kręcić piruety, dostał prymitywne łyżwy. Przed wojną był to jednak rodzaj luksusu. Miał osiem lat, gdy zaczął ślizgać się z myślą o rywalizacji. W 1908 roku zdobył swój pierwszy medal – srebrny w jeździe figurowej. Ten lód jeszcze nie raz miał pojawić się w życiu ambitnego chłopaka.

Sportowe ADHD

Przedzierając się przez gąszcz sukcesów Wacława, trudno nie oprzeć się wrażeniu, że było ich kilku. I jest w tym trochę prawdy. Wacek ciągle za czymś lub za kimś gonił. Jego bracia uprawiali różne dyscypliny. Więc jeśli najstarszy z braci, Tadeusz, wsiadał na rower, to młodszy też chciał. Grał w piłkę? Wacław męczył ojca o szmaciankę, by dorównać rodzeństwu. Władysław chadzał na korty tenisowe, to i Wacek musiał. Miał takie sportowe ADHD, które znajdowało ujście w nieskończonej ilości pomysłów na życie.

„Bywały okresy, że coś mnie nużyło, ale miałem na to swoje lekarstwo: zaczynałem zajmować się kolejną dyscypliną albo konkurencją. Pamiętam jak w 1916 r. podczas tzw. tygodnia Karola razem z Władkiem zgarnęliśmy wszystkie pierwsze i drugie miejsca w zawodach lekkoatletycznych”.

 

Lekkoatletykę trenował wówczas oficjalnie czwarty rok, bo do sekcji Pogoni został zapisany w 1912 r. Jego rywale nie mieli jednak złudzeń: Wacek skacze i biega niemal od urodzenia. Koledzy śmiali się, że przyspieszenia dostał przez edukację. Do II Szkoły Realnej miał trzy kilometry. Dystans to dziwny: ani daleko, ani blisko. Gdy zaspał na lekcję, pędził przez cały dystans. Burczało mu w brzuchu po zajęciach? Od bramy szkoły do drzwi domu gnał ile sił w nogach. Padało? Mókł najkrócej, bo szybkimi susami uciekał przed deszczem.

Piłka

To jednak nie dzięki sukcesom na bieżni i rozbiegu zyskał największy rozgłos. W szkole poznał swoją największą miłość: futbol. I jak to było w przypadku Wacka, początkowo musiał zadowalać się namiastką. Bardzo chciał kopać, ale prawdziwa futbolówka należała do dojrzalszego rodzeństwa.

„Moi starsi bracia grali już w Pogoni, ja natomiast całymi godzinami odbijałem o ścianę szmaciankę, a potem piłkę tenisową. Była to znakomita szkoła techniki strzału”.

 

W wieku 14 lat wprawił w osłupienie sportowy Lwów. Zadebiutował bowiem w pierwszej drużynie Pogoni Lwów. Trochę dzięki szczęściu w nieszczęściu. Zachorował jeden z podstawowych graczy i Wacek został posłany na boisko w zastępstwie. Ach, co to był za mecz! Młody Kuchar strzelił trzy bramki Pogoni Stryj. Jego zespół wygrał 7:1. Ojciec, choć majętny, nie od razu nagrodził syna piłką. Dostał ją dopiero po swoim wielkim występie 1 maja 1913 r. We Lwowie zbudowano nowy stadion, także dzięki staraniom Kucharów. Inauguracja miała być okazała: mecz Pogoni z Cracovią. Wacław nie zawiódł. Strzelił dwa gole, prowadząc drużynę do zwycięstwa. Tata piłkę kupił.

Wojna

Kucharów wkrótce od rywalizacji oderwała I wojna światowa. Wacław został wysłany na front rosyjski pod Brzezany. Nawet w tych mrocznych czasach starał się nie zrywać ze sportem. Czasem powoływano go na mecze piłkarskie, brał udział w zawodach żołnierskich. Przybiła go wiadomość o śmierci ojca. Tym bardziej że nie mógł dotrzeć na pogrzeb w 1917 r. Gdy tylko ententa podpisała pokój z państwami centralnymi, życie sportowe zaczynało bić żwawszym tętnem. Wacław był na nie głodny jak mało kto. Jeździł na łyżwach, uprawiał szermierkę, strzelał z łuku, fascynował go hokej i blask sławy zdobywany dzięki futbolowi. W 1920 r. pobił rekord Polski na 800 m (2.04,6). Był niezmordowany: startował nawet w dziesięcioboju.

„Nigdy nie unikałem pracy. Inna sprawa, że zawsze rozsadzał mnie nadmiar energii. Sądzę, że właśnie dlatego uprawiałem tyle dyscyplin jednocześnie. Bałem się, że umknie mi jakaś szansa, że nie zdążę się w czymś sprawdzić”.

 

Król strzelców

Na trawiastym boisku rozegrał 1052 mecze. Strzelił w nich aż 1065 bramek. 26 razy zakładał koszulkę z orzełkiem na piersi, 14-krotnie był kapitanem drużyny narodowej. Brał udział w igrzyskach w Paryżu w 1924 r. (zespół odpadł z turnieju po porażce 0:5 z Węgrami). Z Pogonią wywalczył cztery tytuły mistrza kraju (1922, 1923, 1925, 1926). Był dwukrotnie królem strzelców. Tłumy go kochały, choć nie zawsze było wiadomo, czy na Pogoń szli wyłącznie dla Kuchara. Marketing zawodów sportowych był bowiem przed wojną niezwykle wysublimowany. „Bufet na dzisiejszym matchu będzie zaopatrzony w kuchnie polowe, gdzie tanio będzie można dostać porcję doskonałego gulaszu z kromką chleba. Mam nadzieję, że inteligencja nasza, pracownicy i robotnicy skierują swe kroki na boisko za rogatką”, zachęcano w prasie.

Hokej

Gdy Wacław nie mógł kopać lub biegać, ślizgał się. Oczywiście najszybciej, najładniej lub najbrutalniej, jeśli było trzeba. Gdy odkrył, że może jeździć nie tylko z gracją, lecz także oszałamiająco szybko, seriami wygrywał zawody panczenowe. Na arenie krajowej nie miał sobie równych przed II wojną światową: był aż 21 razy mistrzem Polski. Po pewnym czasie odkrył, że istnieje coś takiego jak skrzyżowanie wszystkiego co znał i lubił: łyżwiarstwa figurowego, szybkiego i piłki. W 1925 r. zapukał do drzwi trenera drużyny hokejowej Pogoni. Oczywiście został przyjęty z otwartymi ramionami.

POZEGNANIE WACLAWA KUCHARA "PROFESORA" - SENIORZY POLONII WARSZAWA I LZS POGON LWOW

Pożegnanie Wacława Kuchara „Profesora” – seniorzy Polonii Warszawa i LZS Pogoń Lwów. Fot. East News

„Przyznać muszę, że do perfekcji w tej dziedzinie jeszcze nie doszedłem”, powiedział skromnie Kuchar w wywiadzie dla „Przeglądu Sportowego” po roku ćwiczeń. Trzy lata później pojechał na mistrzostwa Europy do Budapesztu. Razem z Włodzimierzem Krygierem, Aleksandrem Tupalskim oraz Lucjanem Kulejem wrócił ze srebrnym medalem. W 1933 r. jego Pogoń była najlepszą drużyną w Polsce. Apetyt Wacława na sukcesy był nienasycony. Zresztą nie tylko na sukcesy.

Rudolf Wacek we „Wspomnieniach sportowych” przywołuje historię zgoła wyczynową, tyle że z widelcem i nożem w rolach przyborów. „Jadąc z wami do Warszawy i obowiązany do dania wieczerzy, zapowiedziałem, iż wolno zjeść – «pieczone kurczę, herbatę – no i do łóżka, by jutro Polonia nie sprawiła wam batów». A gdy przyszło do płacenia, kelner daje mi rachunek za 15 kur! Pozieleniałem… Skąd te cztery? – A to ten suchy pan, z tym kosmykiem włosów na czole, zjadł pięć… – mówi płatniczy. Patrzę na śmiałka – rozumie się, to ty byłeś tym kurożercą!”, zwraca się do Kuchara profesor Wacek. Piłkarz, który dziś po takiej legendzie zostałby okrzyknięty sportowym forfiterem, miał się tłumaczyć krótko: „Kiedy one takie małe były. No, mikre”.

1930

„Nie czułem jeszcze wprawdzie zmęczenia czy znużenia, niemniej bez wahania cofnąłem się na środek pomocy. W roku 1936, mając 39 lat, zakończyłem karierę zawodniczą jako prawy obrońca. Zostałem trenerem”.

 

Wacław przystopował po rok 1930. W latach 1947–1950 sprawował opiekę nad reprezentacją Polski, a następnie Legii i Polonii Warszawa. Zawodowo sędziował także mecze piłkarskie i hokejowe oraz działał w PZPN, którego honorowym członkiem został w 1977 r.

Ludwika Kuchara, seniora całego rodu i jednego z założycieli Pogoni Lwów, nazywa się „najbardziej usportowionym ojcem w historii polskiego sportu”, nie tylko za sprawą Wacława. Każdy z jego sześciu synów odnosił sukcesy na sportowych arenach. Tadeusz (piłkarz i rekordzista Polski w biegu godzinnym) został po wojnie prezesem PZPN.

Saga nie kończy się na Wacławie

Kto dziś seryjnie wygrywa najbardziej efektowny w Polsce Rajd Barbórki? Tomasz Kuchar dokonał tego już pięciokrotnie (pobił rekord Mariana Bublewicza), od 2007 r. nie oddaje zwycięstwa.

„Należę do tego rodu, ale pan Wacław to odległa część rodziny”, przyznaje rajdowiec. Koligacje genealogiczne lepiej wyjaśnia Andrzej Kuchar, ojciec Tomasza: „Mój dziadek, Franciszek Kuchar, był kuzynem Ludwika, ojca Wacława”.

„Ja osobiście spotkałem się z Wackiem na początku lat 70., kiedy zaczynałem pracę trenerską. W hali Polonii przy ulicy Konwiktorskiej w Warszawie, po meczu zaprosił mnie do siebie. Traktował bardzo życzliwie. Chciał, ażebym doszedł do funkcji trenera narodowego w koszykówce (tak to określał), ale tego nie dożył. Zmarł dwa lata wcześniej”, opowiada pan Andrzej, który także tworzy historię polskiego sportu. Jako szkoleniowiec sięgnął po tytuły mistrzów Polski we wszystkich kategoriach wiekowych, był trenerem m.in. Śląska Wrocław, Górnika Wałbrzych, Ślęży Wrocław, Stali Bobrek Bytom oraz selekcjonerem kadry. Później zasiadał w radzie nadzorczej koszykarskiego Śląska. Pełnił też funkcję Prezesa Zarządu żużlowców Atlasu Wrocław. W latach 2005–2008 był członkiem Zarządu PKOl. Teraz buduje potęgę piłkarzy Lechii Gdańsk.

Sagę rodu Kucharów najlepiej podsumowuje cytat z Wacława:

„Może to zabrzmi megalomańsko, ale nigdy nie czułem się sportem zmęczony”.

Rekordy życiowe Wacława Kuchara:
800 m: 2.04,6 (17 lipca 1920, Lwów)
110 m. pł: 18,0 (16 lipca 1920, Lwów)
400 m. pł: 63,2 (25 sierpnia 1923, Warszawa)
skok wzwyż: 1.76 (15 lipca 1922, Lwów)
10-bój: 5171,01 (2 listopada 1924, Warszawa)

Oskar Berezowski, „Saga rodu Kucharów”, Bieganie marzec 2011

Chcesz być zawsze na bieżąco? Polub nas na Facebooku. Codzienną dawkę motywacji znajdziesz także na naszym Instagramie!
Zachęcamy także do słuchania naszego podcastowego cyklu „Czy tu się biega?”.
mm
Oskar Berezowski

Podoba ci się ten artykuł?

2.3 / 5. 4

Przeczytaj też

Ręka do góry, kto w ostatnich tygodniach wzdychał: ale gorąco! Ale też: skąd ten wiatr, po co śnieg? Stare polskie przysłowie mówi: kwiecień-plecień i coś w tym jest. To właśnie końcówka marca i kwiecień przyniosły […]

Wiosna wystartowała, czyli nie ma źle ubranych biegaczy. Kompletujemy garderobę na wiosenne i letnie zawody

Kiedy do startu w półmaratonie zostaje kilka dni, niektórzy biegacze szukają jeszcze ostatniego sposobu na poprawę formy. Najczęściej jednak „genialne” pomysły prowadzą do tego, że na starcie stajemy niedostatecznie wypoczęci i zregenerowani. Co zatem można […]

Ostatnie dni przed 11. PKO Białystok Półmaratonem – co jeszcze możesz zrobić (zepsuć)?

W drugim dniu zawodów World Athletics Relays na Bahamach polskie sztafety zanotowały osiągnięcia, zapewniając sobie kwalifikacje olimpijskie. Do wczorajszych trzech sztafet, które uzyskały kwalifikacje olimpijskie, dołączyła czwarta – mężczyzn 4×400 metrów. Do pełni szczęścia zabrakło […]

Srebro Aniołków Matusińskiego i 4 nominacje olimpijskie w World Athletics Relays na Bahamach

W niedzielę 5 maja 265 818 uczestników ze 192 krajów ruszyło do ucieczki przed ruchomą linią mety podczas 11. edycji Wings for Life World Run. W Polsce dobroczynny bieg odbył się w dwóch formułach. Na […]

Dominika Stelmach globalną zwyciężczynią Wings For Life! 21 tysięcy uczestników z Polski

W pierwszym dniu rywalizacji podczas World Athletics Relays na Bahamach, trzy polskie sztafety zapewniły sobie kwalifikacje na Igrzyska Olimpijskie w Paryżu. Sukces odnieśliśmy zarówno w sztafecie 4×100 metrów, jak i 4×400 metrów kobiet, oraz w […]

Kwalifikacje olimpijskie na Bahamach – trzy polskie sztafety już z biletami na Igrzyska Olimpijskie

To już dziś! Punktualnie o godzinie 13:00 na całym świecie ruszy wielka fala biegnących dla tych, którzy nie mogą. Mowa oczywiście o Wings For Life, największym biegu charytatywnym, w którym co roku bierze udział wiele […]

Polecą jak na skrzydłach dla tych, którzy biegać nie mogą. 11. edycja Wings For Life World Run 2024 już w tę niedzielę

Zgodnie z tytułem, w tym odcinku zaskoczenia nie będzie: w zdrowym jedzeniu i odchudzaniu nie ma drogi na skróty. Nawet jeśli w planie dnia i tygodnia uwzględnimy bieganie, dużo biegania. Czy zatem istnieje przepis na […]

Odchudzanie przez bieganie: tu nie ma drogi na skróty. Dietetyk Katarzyna Biłous

21. Bieg Ulicą Piotrkowską Rossmann Run odbędzie się w Łodzi 25 maja 2024 r. Impreza cieszy się tak dużą popularnością, że pakiety, nawet pomimo zwiększenia pierwotnej puli dostępnych miejsc, zostały już w pełni wyprzedane. Jednak […]

Bieg wirtualny w 2024 roku? Na ten ja sam już się zapisałem!