Triathlon > TRI: Wydarzenia > Triathlon
Po co ITU długi dystans?
Ewa Bugdoł. Fot. www.ewabugdol.com
Ewa Bugdoł wygrywa zawody z cyklu ITU Long Distance w Weihai! Takie oto nagłówki uderzyły we mnie z siłą wodospadu z Facebooka i portali internetowych. Super, potrzebujemy sukcesów w triathlonie jak kania dżdżu. Co to za zawody te Weihai
ITU Long Distance, 3 km pływania, 80 roweru, 20 biegu. Sprawdziłem, kogo zostawiła Ewa w pokonanym polu i bardzo się zdziwiłem. Wśród elity było tylko siedmiu mężczyzn i 3 kobiety. Chinka, która stanęła na trzecim stopniu podium pobiegła 20 kilometrów w godzinę i czterdzieści minut, odpowiednik 1:45-1:46 na półmaraton. Przyzwoity, choć nie wybitny wynik w przypadku amatorów, na poziomie zawodniczym – nędza. Problem jest tu więc podwójny, pierwszy to frekwencja, drugi poziom uczestników. Nie krytykuję tu Ewy Bugdoł, nie jest jej winą, że jej rywalki tracą ponad 20 minut na mecie, lub że przyjeżdża ich tak mało. Bardziej mnie interesuje, czemu poszczególne organizacje brną w zawody, które nie są ich specjalnością. ITU kojarzy mi się z najwyższym poziomem sportowym, zawodami cyklu Pucharu Świata, Igrzyskami Olimpijskimi. Knot w postaci chińskich zawodów bardzo obniża rangę tej organizacji w moich oczach. Podobnie jest z cyklem 5150 organizowanym przez Ironmana. Olimpijka bez draftingu, wydawało by się, że strzał w dziesiątkę, nie potrafi ściągnąć na start nawet części uczestników biorących udział w standardowych imprezach z logo IM, połówkach i pełnych dystansach. Więcej, zawody organizowane przez ITU dla amatorów, towarzyszące zawodom Elity organizowane są w tej samej formule bez draftingu, a potrafią zachęcić kilkanaście tysięcy startujących. Możemy więc mówić o pewnej specjalizacji związanej z organizatorem i nikt nie chce tu ustąpić i poddać nietrafionego pomysłu. Utrzymanie w swojej ofercie pełnej palety organizowanych dystansów pozostawia teoretycznie silniejszą pozycję przetargową w przypadku negocjacji na temat podziału triathlonowego rynku pomiędzy najważniejszych graczy na rynku. Problem w tym, że od wielu lat organizatorzy nie mogą dojść do żadnego konsensusu. ITU zorganizowało co prawda w Barcelonie mistrzostwa Europy na dystansie połówki ironmana wspólnie z Challenge, ale to wyjątkowy przypadek w przepychance pomiędzy trzema głównymi stronami Challenge, ITU i WTC. Nic nie zmieniły ubiegłoroczne deklaracje o rychłej perspektywie wspólnej drogi. I tak deprecjonują się legendy. Ironman nie kojarzy się już tylko z zawodami, na które ciężko się zapisać. ITU to nie tylko najwyższy zawodniczy poziom. W jednym i drugim przypadku solidne fundamenty podstawowej działalności podmywane są przez cienki strumyk organizacyjnej i jakościowej mizerii. Póki co cieszmy się wygraną Polki, mając jednak nadzieję, że następnym razem na zawodach pojawi się więcej rywalek.