Trening > Biegi górskie i ultra > Slider > Trening
Bartłomiej Przedwojewski: „Staram się zachowywać równowagę pomiędzy bieganiem a pracą”
Na przełomie października i listopada na Azorach odbyły się nieoficjalne mistrzostwa świata w biegach górskich. Pięciodniową imprezę Golden Trail Championships wygrał Polak, Bartłomiej Przedwojewski. Zawodnik opowiedział nam o starcie w zawodach, przygotowaniach w dobie pandemii oraz łączeniu biegania z zawodem strażaka.
Pięć dni, 113 kilometrów biegu w górach i na końcu jeden zwycięzca. Dotarło już do Ciebie jak wielki sukces osiągnąłeś?
Na początku nie byłem świadomy jak duże to było osiągnięcie. Zmęczenie po tak długich zawodach, kilku dniach rywalizacji, było tak ogromne, że nie zdawałem sobie z tego sprawy. W momencie, kiedy wróciłem do domu, odpocząłem i zobaczyłem jak dużo dostałem wiadomości z gratulacjami, a także zrozumiałem, z jakimi zawodnikami wygrałem, dotarło do mnie, że to było duży sukces.
Zawody, które wygrałeś odbywają się co roku, ale pod nazwą Golden Trail World Series. W tym roku, ze względu na pandemię, impreza zmieniła charakter i nazwę na Golden Trail Championship. Nietypowa była też formuła rozegranych mistrzostw.
Niestety część z biegów Golden Trail World Series zostało odwołanych. W związku z tym organizatorzy musieli jakoś zareagować. Na wzór wyścigów kolarskich, takich jak Tour de France czy Giro d’Italia, postanowili zrobić bieg etapowy, który odbywał się przez pięć dni. Po każdym starcie podsumowywaliśmy czasy, a na końcu zawodnik z najmniejszą sumą wygrywał całe zawody.
Zawody w tej formule były trudniejsze od poprzednich edycji?
Zdecydowanie. Na poprzednich edycjach były to jednorazowe biegi na dystansie 42 kilometrów. Podczas tych zawodów cztery razy biegaliśmy na dystansach ok. 22-33 km. Obciążenie fizyczne było bardzo dużo. Do każdego startu podchodziliśmy na 100 procent. To było bardzo wymagające, bo po każdym biegu byliśmy mocno zmęczeni, ale też trudne psychicznie, ponieważ wiedzieliśmy, że kolejnego dnia trzeba znowu stanąć na starcie i znów dać z siebie wszystko.
Stopień trudności rósł wraz z kolejnymi dniami? Wyobrażam sobie, że zmęczenie, jakie pojawiało się po każdym z etapów powoduje, że to piąty, ostatni dzień, był tym najgorszym.
Każdy kolejny dzień był coraz cięższy. Duże zmęczenie powodowało, iż trudno było się zregenerować. Noce były nieprzespane, nie dało się też jeść. W momencie, gdy najbardziej potrzebowaliśmy uzupełnić kalorię, trudno było to zrobić. Organizm ze względu na zmęczenie nie chciał przyjmować pokarmu. To wpływało na to, że każdy kolejny start stawał się coraz cięższy.
Ile po takim wysiłku potrzebowałeś czasu na odpoczynek i regenerację?
Pierwsze trzy dni po biegu w ogóle nie myślałem o bieganiu ani o żadnych aktywnościach fizycznych. W kolejnych dniach czułem się coraz lepiej. Mogłem już przespać noc, bo pierwsze trzy były nieprzespane, pomimo bardzo dużego obciążenia i zmęczenia organizmu. Po tygodniu czuję się już ok. Myślę, że mógłbym już wrócić do spokojnego trenowania. Robię sobie jednak dłuższą przerwę po długim sezonie i ładuję akumulatory pod kolejne przygotowania.
Pandemia pokrzyżowała plany wielu sportowcom. Jak wyglądało to w biegach górskich? Tu również kalendarz został w tym roku wywrócony do góry nogami?
Najważniejsze biegi w sezonie zostały anulowane. Nie było wiadomo, do jakiego startu się przygotowywać. Startowaliśmy bardzo spontanicznie. Gdy była możliwość wzięcia udziału w zawodach w Polsce, to korzystaliśmy z niej. Ten sezon był trudny do zaplanowania i pod kątem rywalizacji.
Jak wobec problemów związanych z pandemią wyglądały Twoje przygotowania do zawodów? Ile czasu trwały i czym różniły się od tych z poprzednich lat?
Bardzo mocno przygotowywałem się na pierwszy start sezonu. To był pierwszy bieg z cyklu GTWS – Zegama-Aizkorri, który miał odbyć się w maju. Przygotowania przebiegały cały czas bardzo dobrze. W momencie, gdy zaczęły się obostrzenia, zaopatrzyłem się w bieżnię mechaniczną i rower stacjonarny. Na dobrą sprawę w tym roku w moim treningu nie było żadnej przerwy. Bez względu na to, czy zawody się odbywały, czy nie, cały czas trenowałem i starałem się podnosić swój poziom sportowy.
Przed największymi imprezami lekkoatletycznymi zwykle nietrudno wskazać zawodników, którzy będą faworytami. W biegach górskich przed startem da się równie trafnie wyłonić grupę, która na końcu zajmuje czołowe miejsca?
Jest to przewidywalne. Biorąc udział w zawodach wiemy, jak wygląda trasa, na jakiej jest wysokości i jaka jest jej trudność techniczna. Wiemy, którzy zawodnicy, w jakich warunkach dobrze startują i osiągają najlepsze rezultaty. Na tej podstawie łatwo oszacować, kto ma szansę na zwycięstwo.
Przed zawodami miałeś jakieś założenia dotyczące biegu? Jechałeś z przeczuciem, że możesz wygrać całą imprezę?
Jechałem na te zawody z myślą, że będę walczył o zwycięstwo. Byłem świadomy tego, w jakiej byłem formie i jak byłem przygotowany, wręcz byłem przekonany, że mogę wygrać. Na miejscu skrupulatnie realizowałem swoje założenia, dzięki czemu udało się ten cel osiągnąć.
W młodszym wieku biegałeś też na takich dystansach jak 3000, 5000 czy 10000 metrów. W którym momencie i dlaczego ostatecznie zrezygnowałeś? Kiedy zapadła decyzja, żeby postawić na długie biegi górskie?
W okresie juniora młodszego do młodzieżowca specjalizowałem się w biegach na 2000 i 3000 m z przeszkodami oraz 5000 m. To były dystanse, w których najlepiej się odnajdywałem i osiągałem najlepsze rezultaty, ale wiedziałem, że nie jestem w stanie dorównać światowej czołówce. Zdawałem sobie też sprawę z tego, że mam zdolność i łatwość poruszania się w górach, a także do treningu siłowego i wytrzymałościowego. Wiedziałem, że gdy zakończę karierę lekkoatletyczną będę rywalizował na zawodach w biegach górskich.
Gdy zaczynałeś starty w biegach górskich, od razu potraktowałeś to w pełni poważnie i zakładałeś, że za 2-3 lata będziesz walczył z najlepszymi na świecie?
Decydując się na przygotowania do tych startów od razu określiłem się jako biegacz górski. Określiłem się w ten sposób, że z roku na rok chcę robić progres, rozwijać się i rywalizować z najlepszymi zawodnikami na świecie. Konsekwentnie realizuję te założenia i dzięki temu udało mi się dojść do obecnego poziomu sportowego.
Jak duża jest różnica między biegami górskimi, a biegami ulicznymi czy na stadionie?
To trudne pytanie. Specjalizując się w biegach górskich, jest mi dosyć trudno biegać szybko na płaskich dystansach. Tak samo jest w przypadku specjalistów od biegów płaskich. Przez to, że są ukierunkowani do biegania szybkiego, nie mają tyle sił, żeby rywalizować w górach. Chociaż zdarzają się tacy zawodnicy, którzy są na wysokim poziomie w biegach górskich i biegają bardzo szybko biegi uliczne. Trudno to jasno określić. Są przykłady osób, które są w stanie dobrze startować w obu kategoriach.
Twoim zdaniem, gdyby najlepsi maratończycy, z marszu, bez większych przygotowań, chcieliby wystartować w biegach górskich, niekoniecznie od razu osiągnęliby sukces? I odwrotnie, najlepsi biegacze górscy mieliby problemy na płaskich dystansach?
Dokładnie tak. Chociaż zawodnik, który zajął drugie miejsce na Golden Trail Championships – Jim Walmsley – jest jednym z najlepszych długodystansowych biegaczy na świecie. Półmaraton biega w czasie 64 minut, a maraton w 2 godziny 15 minut. On udowadnia, że można to w jakiś sposób połączyć.
Biegi górskie to zawód na pełen etat? To pasja, z której można się utrzymać, a może można na niej dobrze zarobić?
Dochodząc do poziomu, który umożliwia ściganie się z najlepszymi zawodnikami na świecie, można pozwolić sobie na to, żeby z tej dyscypliny się utrzymywać.
Prócz biegania na co dzień pracujesz w Państwowej Straży Pożarnej we Wrocławiu. Są jakieś cechy wspólne łączące oba te zajęcia?
Tak, od czterech lat pracuję w PSP we Wrocławiu. Przede wszystkim straż umożliwia mi regularne i wyczynowe trenowanie.
Przygotowanie fizyczne związane z tą pracą jest podstawą dobrego przygotowania do biegów?
Jeżeli chodzi o sprawność fizyczną, to myślę, że ona jest mi bardziej potrzebna w codziennej pracy w straży pożarnej. Ważniejszy jest tu aspekt psychologiczny. Wśród różnorakich akcji zdarzają się takie sytuacje, z którymi musimy sobie jakoś radzić i to wzmacnia moją psychikę podczas biegania.
Choć wielu małych chłopców marzy o tym, aby zostać strażakiem i zawód ten powszechnie dobrze się kojarzy, to zapewne jest to praca, która mocno obciąża fizycznie i psychicznie. Biegi są sposobem na odreagowanie stresu?
W jakiś sposób na pewno. Ja staram się zachowywać równowagę pomiędzy bieganiem a pracą. Nie mam takiego momentu, w którym mam za dużo treningów, gdy czuję, że jest ich za dużo, ponieważ, idę do pracy i tam nie skupiam się na bieganiu, ale na czynnościach służbowych. To działa też w drugą stronę. Gdy kończę pracę, kolejnego dnia idę na trening, skupiam się na biegach. Dzięki temu zachowuję pomiędzy tymi dwoma rzeczami równowagę.
Przy pracy na pełen etat nie masz czasem problemu ze znalezieniem czasu na trening i ile czasu na niego poświęcasz?
Pracuję w systemie trzech zmian. Po 24-godzinnej służbie mam 48 godzin wolnego. To pozwala mi na wykonywanie dwóch treningów dziennie. Trenuję też przed służbą. Trening jest cały czas regularny, to od 15 do 20 godzin tygodniowo. Jeżdżę na rowerze, nartach, biegam i chodzę na nartach skiturowych. Dodatkowo skupiam się też na tym, aby rozwijać się też w innych dyscyplinach.
Aby dobrze biegać w górach, jak dużo czasu trzeba spędzić na treningu w takich okolicznościach przyrody? Samo przygotowanie na płaskim terenie chyba nie wystarczy.
Jak najwięcej. Obycie się z terenem, bieganie w górach, przynosi bardzo wiele korzyści. W szczególności, jeśli to teren różnorodny, często zmieniany. Trening w różnych górach pozwala na rozwijanie różnych aspektów wytrzymałości siłowej.
W przyszłym roku, jak plany nie ulegną zmianie, Golden Trail World Series powróci w tradycyjnej formie. Wygrana całego cyklu to kolejny ważny cel?
Tak, dokładnie. Za tydzień rozpoczynam przygotowania z myślą o zwycięstwie w całym cyklu w przyszłym roku. Na każdy trening będę wychodził z tym założeniem.
Zachęcamy także do słuchania naszego podcastowego cyklu „Czy tu się biega?”.