Wydarzenia > Aktualności > Wydarzenia
Czy w maju padnie bariera 2 godzin w maratonie?

Eliud Kipchoge będzie próbował w maju złamać magiczną barierę 2 godzin w maratonie.
Na początku maja trzech doskonałych biegaczy spróbuje na torze wyścigowym Monza dokonać niemożliwego: pokonać barierę dwóch godzin w maratonie.
Próba odbywa się pod skrzydłami firmy Nike, która wybrała do tego trzech sponsorowanych przez siebie biegaczy. To nie byle kto: Kenijczyk Eliud Kipchoge to aktualny mistrz olimpijski w maratonie, z życiówką 2:03:05, tylko o kilka sekund gorszą od rekordu świata, Erytrejczyk Zersenay Tadese to rekordzista świata w półmaratonie, a Etiopczyk Lelisa Desisa jest byłym wicemistrzem świata w maratonie. Bieg zaplanowano we Włoszech, na torze w Monza, w prowincji Lombardia, niedaleko granicy ze Szwajcarią i w pobliżu Mediolanu.
Wybór toru wyścigowego w Monza ma głębszy sens. Co ciekawe, nie wybrano jednego dnia, kiedy odbędzie się bieg, tylko okienko czasowe. Zależnie od panującej pogody, ma się odbyć 6, 7. lub 8. maja. Biegacze pokonają 17 pętli w miejscu, gdzie według analiz jest 90% szans, że w ciągu trzech dni na początku maja trafi się idealna pogoda. Tor jest niemal zupełnie płaski, położony na wysokości 200 metrów nad poziomem morza, otoczony drzewami, które zapewniają świeże powietrze i zatrzymują wiatr. Oczekiwana idealna temperatura to 10-12 stopni. Bieg ma mieć zapewnione wszystkie pomiary i certyfikaty, ale, co ciekawe, ewentualnie uzyskany rekord ma nie być oficjalnie uznany. Nie wiadomo na razie, dlaczego, bo jest to informacja nieoficjalna. Jest kilka możliwości: brak testów antydopingowych, nielegalne obuwie, wspomagające odbicie lub po prostu okaże się, że biegacze są prowadzeni przez samochód, który osłania ich przed wiatrem i nadaje tempo.
Bieg odbędzie się bez udziału publiczności, ale będzie na żywo nadawany w internecie. Na razie nie podano informacji, jak i gdzie konkretnie będzie można śledzić transmisję.
Na ile realna jest to próba? Niestety, złamanie bariery dwóch godzin wydaje się mało prawdopodobne. Całość wygląda raczej na pomysł działu marketingu na to, jak najlepiej sprzedać nowe buty. Nike przy okazji próby wypuszcza na rynek nowe, jak zwykle rewolucyjne, obuwie. Podobnie zresztą działa Adidas, który ma przeprowadzić własną próbę. Ewentualna porażka nie ma znaczenia, jeśli uda się odpowiednio nagłośnić wydarzenie. Tym bardziej, że chociaż zawodnicy na papierze wyglądają imponująco, realnie liczy się tylko Eliud Kipchoge. Zersenay Tadese i Lelisa Desisa najlepsze lata mają już za sobą i żaden z nich nigdy nawet nie zbliżył się do poprzedniego rekordu świata. Ba, Tadese, mimo że jest rekordzistą świata w półmaratonie, na całym dystansie nie był w stanie złamać nawet 2:10.
Jest możliwe, że dwaj słabsi biegacze zostaną użyci jako „zające” dla Kipchoge. Nawet wtedy będzie jednak bardzo trudno, tym bardziej, że czynnikiem niekorzystnym jest brak sportowej rywalizacji i związanej z tym dodatkowej motywacji. Dla porównania, w maratonie w Londynie często padają doskonałe wyniki nie dlatego, że trasa jest szczególnie szybka, ale w związku ze zgromadzeniem w jednym miejscu najlepszych biegaczy świata i prestiżową rywalizacją. Zupełnie płaski bieg w Dubaju ma rekord trasy o minutę słabszy niż Londyn, bo nigdy nie był w stanie zgromadzić odpowiedniej, zróżnicowanej stawki. Londyn dobiera nie tylko mocnych biegaczy, ale i różnicuje ich tak, żeby motywować do zwycięstwa, grając np na antagonizmie Etiopczyków i Kenijczyków albo zapraszając dwóch biegaczy, o których spekuluje się, że jeden czy drugi są najlepsi na świecie. Sportowa złość każe im walczyć ze sobą do upadłego. Czy Eliud Kipchoge, nawet jeśli fizycznie byłby w stanie złamać dwie godziny (co wydaje się wątpliwe), zmobilizuje się wystarczająco, rywalizując ze znacznie słabszymi przeciwnikami?
Osobną kwestią jest atrakcyjność biegu. Rywalizacja tylko trzech zawodników, z czego dwóch może odpaść dość wcześnie, nie wydaje się szczególnie interesująca. Nike może tu wygrać tylko odpowiednim otoczeniem – ciągłym pokazywaniem międzyczasów, ile brakuje do rekordu, może wręcz komputerowym naniesieniem postaci dotychczasowego rekordzisty?
Wszystkie te wątpliwości sprawiają, że odnosi się wrażenie, że wcale nie chodzi tu o złamanie dwóch godzin, a raczej zrobienie marketingowego szumu. Czy się uda? Zobaczymy już na początku maja.
[yop_poll id=”55″]