Wydarzenia > Aktualności > Wydarzenia
Diamentowa Liga w Paryżu miesza przed mistrzostwami świata
Evan Jager przerwaca się podczas biegu na 3000 m z przeszkodami. Fot. Getty Images
Zawody Diamentowej Ligi w Paryżu przyniosły grad interesujących wyników i kilka wstrząsów w świecie lekkiej atletyki. Osiem tygodni przed mistrzostwami świata sytuacja w wielu konkurencjach robi się coraz ciekawsza.
Największym zaskoczeniem był męski bieg na 3000 metrów z przeszkodami. W historii mistrzostw świata nie ma konkurencji bardziej zdominowanej przez Kenijczyków. Parę lat temu sensacją był brązowy medal zdobyty przez Francuza pochodzenia marokańskiego. Poza tym medale zdobywają wyłącznie Kenijczycy, najczęściej obsadzając całe podium. Zawodnik bez korzeni afrykańskich liczył się w tej konkurencji po raz ostatni w latach 80. XX wieku. Tymczasem w Paryżu można było obserwować, jak okrążenie przed metą na czoło stawki wysuwa się wysoki, chudy i długowłosy biały biegacz. W szybkim tempie zaczął oddalać się od Kenijczyka Birecha, lidera list światowych i faworyta mistrzostw świata. Biegaczem tym był Amerykanin Evan Jager, który już w zeszłym roku liczył się w czołówce najlepszych przeszkodowców świata. Daleko było mu jednak do zwycięstw, zwykle przybiegał na miejscu w okolicach piątego. W ostatnim roku podopieczny Jerry’ego Schumachera wykonał jednak spory skok. Niedawno w Stanach Zjednoczonych osiągnął sensacyjny wynik w biegu na 1500 metrów – 3:32,97.
W Paryżu doszło do dramatycznych wydarzeń. Amerykanin prowadził zdecydowanie przed ostatnią przeszkodą, ale przeskakując ją, źle wylądował i ugięła się pod nim noga. Upadł i został wyprzedzony przez Kenijczyka, wstał jednak i dobiegł do mety z wynikiem 8:00,43 – rekordem USA i Ameryki Północnej, niecałe pół sekundy dzieliło go od tego, aby stać się pierwszym w historii biegaczem spoza Afryki, który złamał barierę 8 minut. Całe okrążenie można zobaczyć tutaj.
W biegu przeszkodowym mamy więc sensację i być może mistrzostwa będą najciekawsze w historii, bo wreszcie ktoś jest w stanie nawiązać walkę z Kenijczykami. Ale i w innych konkurencjach pokazują się biegacze rzucający wyzwanie liderom list. Na 100 metrów faworytami są: Amerykanin Justin Gatlin oraz Jamajczyk Usain Bolt. W Paryżu pokazał się jednak ich stary rywal, wcześniej zawieszony na rok za doping, w przeszłości startujący w Polsce, obecnie wracający do formy – Jamajczyk Asafa Powell. Wygrał setkę z wynikiem 9,81. Czy będzie w stanie nawiązać walkę z Gatlinem i Boltem? Mówi się o nim, że jest słaby psychicznie, że spala się w decydującej rozgrywce, więc być może wszystko rozegra się sferze psychiki.
Dość sensacyjny wynik uzyskał na 400 metrów biegacz z RPA, Wayde van Niekerk. Czas 43,96 jest jednym z najlepszych w historii na świecie i rekord RPA, który przetrwał zaledwie… niecałe 24 godziny. Następnego dnia na mityngu w Szwajcarii jeszcze szybciej pobiegł Isaac Makwala – 43,72. W Paryżu dopiero drugi był obrońca tytułu mistrzowskiego, Kirani James z Grenady.
W biegach długich dwa interesujące wydarzenia miały miejsce z udziałem Polaków. Niestety, udział był mocno symboliczny. W biegu na 5000 metrów kobiet dwie Etiopki atakowały rekord świata. Zwyciężyła po mocnym finiszu Genzebe Dibaba, siostra aktualnej rekordzistki świata, Tirunesh i jednocześnie rekordzistka w hali. Uzyskała fantastyczny czas 14:15,41. Druga na mecie Almaz Ayana narzekała, że prowadziła zbyt długo, a rywalka siedziała jej na plecach. Na mistrzostwach świata rozegranie może być zupełnie inne. W biegu pokazała się Polka Renata Pliś, nie dobiegła jednak do mety.
W biegu na 3000 metrów z przeszkodami, w którym tak dzielnie walczył Evan Jager, również mieliśmy Polaka. Mateusz Demczyszak dobiegł na ostatnim miejscu z czasem 8:31,82. Do minimum na mistrzostwa świata wciąż brakuje mu kilku sekund.
Optymistycznym, a równocześnie pesymistycznym wynikiem zakończył się start Joanny Jóźwik na 800 metrów. Z jednej strony Polka prezentuje równą, wysoką formę. W Paryżu na mecie zmierzono jej czas 2:00,09. niestety, okazuje się, że rywalki są piekielnie mocne i na mistrzostwach świata sukcesem może być sam ewentualny awans do finału. Kenijka Eunice Sum uzyskała jeden z najlepszych czasów w ostatnich latach – 1:56,99, a poniżej dwóch minut finiszowało sześć biegaczek. Polka była siódma, a wśród tych, które ją pokonały, znalazły się dwie Amerykanki. Co ciekawe, te słabsze, bo obie nie były w stanie awansować do reprezentacji kraju. Łatwo sobie wyobrazić, jak mocne będą ich silniejsze koleżanki.
W męskim biegu na 1500 metrów pierwszy raz w tym sezonie było blisko do złamania bariery 3:30. Kenijczyk Silas Kiplagat był najbliżej, osiągając czas 3:30,12. Rywale pozostali jednak blisko. Ayanleh Souleiman z Dżibuti przegrał o ułamki sekundy, uzyskując czas 3:30,17. Najszybszy Europejczyk był dopiero 11. i był nim Norweg Henrik Ingebrigtsen, nadal ze znakomitym wynikiem – 3:32,85. Polacy, niestety, biegają jeszcze kilka sekund wolniej i zapowiada się, że na mistrzostwach świata po raz kolejny na tym dystansie nie zobaczymy żadnego z naszych zawodników.
Warto zauważyć jeszcze jedną sprawę, która powinni dostrzec organizatorzy mityngów w Polsce, narzekający na kompletny brak zainteresowania kibiców. Diamentowa Liga w Paryżu, mimo swej elitarności i transmisji w największych stacjach sportowych świata, to mityng w dużej mierze lokalny. Oprócz transmitowanych biegów przeprowadzono szereg innych – dla juniorów, dla mastersów, dla zawodników lokalnych. Wszystkie szybkie, z „zającami”, z pełnym zainteresowaniem kibiców. Trudno w naszym kraju ściągnąć widzów na zawody kompletnie alienowane z lokalnej rzeczywistości, gdzie startuje niewielu zawodników z Polski i żaden z zawodników miejscowych. Niestety, u nas dominuje przekonanie, że gdy ściągnie się obojętnie jakiego zawodnika z Kenii, do tego paru średniaków z Europy, widzowie tłumnie rzucą się na bilety. Tak niestety nie jest i zawody w Paryżu doskonale to pokazują.
Pełne wyniki mityngu dostępne po kliknięciu w link.