Triathlon > TRI: Trening > Triathlon
Faris kontra Brett. Treningowy labirynt
Każdy z nas szuka treningowego Świętego Graala. Choć zdajemy sobie sprawę, że uniwersalna metoda nie istnieje, wciąż poszukujemy inspiracji u mistrzów.
Na konferencji Lotto 3razyTAK miałem okazję poznać zasady, które pozwoliły Farisowi al Sultanowi osiągnąć wiele sukcesów na niezwykle trudnym dystansie Ironmana – w tym zdobyć tytuł mistrza świata w 2005 roku. Faris jest zwolennikiem dopasowania indywidualnego treningu do każdego zawodnika, nie stosuje bardzo wysokich objętości, stosunkowo mało biega. Jego podejście można by określić jako dość liberalne, bez bardzo sztywnych zasad.
W mojej pracy szkoleniowej oraz we własnym treningu inspiruję się często podglądami Bretta Suttona, kontrowersyjnego australijskiego trenera. Brett znajduje się na przeciwległym biegunie w podejściu do kształtowania mistrzowskiej formy. Apodyktyczny, niezwykle zasadniczy.
Ci dwaj panowie to ogień i woda. Korzystając z okazji do krótkiej rozmowy z gościem z Niemiec musiałem zapytać się o jedną sprawę: Czy według mistrza świata z 2005 roku były trener Chrissie Wellington jest dobrem fachowcem?
Faris twierdzi, że nie: ”On nie zna się na triathlonie. Jest tylko świetnym trenerem mentalnym i motywatorem, stosując pranie mózgów swoich podopiecznych. Zwróć uwagę, że dopiero w tym roku osiągnął coś z mężczyzną (5 miejsce na Hawajach). Stosuje u swoich zawodników bardzo mocny trening, a to właśnie kobiety regenerują się szybciej. W dodatku nie periodyzuje – to błąd”. Odpowiedź jak najbardziej logiczna i dobrze uzasadniona. Można by poprzestać na przyjęciu tej argumentacji i odrzuceniu poglądów Suttona, przyjmując je jako niewłaściwe.
Spróbowałem jednak znaleźć wypowiedzi Australijczyka odnoszące się do zarzutów al Sultana. Zarzut dotyczący prania mózgu jest potwierdzony przez samego Bretta. Nie wstydzi się tego, a wręcz uważa to za swój atut. Przyznaje się również do większych sukcesów z kobietami. Są one bardziej skłonne do bezwarunkowej współpracy z trenerem. Mężczyźni nie mogą zaakceptować tego, jak silną jest osobowością. Próbują negować to, co każe im robić. Zawodnicy których trenował Sutton to między innymi Tim Don, Greg Beneth czy James Cunama. Utytułowanych zawodniczek znajdziemy oczywiście więcej. Sam wyjaśnia, dlaczego jego zdaniem tak się dzieje: “Nie mam siły na 5-minutową debatę o tym, czy na pewno masz to robić. Z kobietami jest prościej. Mówię: zrób to! A ona odpowiada: – Tak, trenerze.
Kiedy zawodnik chwali się, że był piąty na zawodach i jest zadowolony, odpowiadam że gdyby był bokserem i byłby drugi oznaczałoby to, że skończył na deskach. Piąte miejsce to dla mnie nie jest dobry wynik. >>Próbujesz grać mi na ambicji?<< – ripostuje zawodnik. W tej samej sytuacji kobieta odpowiada: >>Tak trenerze, będę trenować ciężej<<.
Ja nie mam siły na udowadnianie tego, że znam się na rzeczy za każdym razem.”
Nicole Spirig (mistrzyni olimpijska z Londynu) powiedziała, że coś się zmieniło od wypadku, któremu uległ jej trener- tak jakby zaczął bać się mężczyzn. Przestał nad nimi dominować.
Ciekawe i nietypowe jest również podejście do wszechobecnej periodyzacji, którą “Boss” poznał i odrzucił jeszcze jako trener pływania. Eliminuje ją więc świadomie- nie robi tego z lenistwa lub niewiedzy. Po prostu się z tym nie zgadza. Możliwe, że jest to błąd, jednak jego zawodnicy odnoszą sukcesy bez tego elementu układanki trenerskiej.
Ciekawe jest również stosunek obydwu panów – Suttona i al Sultana – do poziomu sportowego mistrzostw na Hawajach. Faris twierdzi, że to bardzo konkurencyjne zawody na wysokim poziomie. Jego zdaniem startuje tam 30 zawodników, z których każdy może być w pierwszej dziesiątce. Wspomniana dziesiątka to absolutnie najwyższy światowy poziom. Całkowicie różni się to od poglądów Suttona. “To nie jest sport- to sposób życia, rodzaj hobby i sportowej pasji. Czasy mężczyzn są tam żenujące. Spójrzmy na fakty. Kobieta pobiegła trzeci czas maratonu- szybciej niż nowy mistrz świata. Pete Jacobs, były mistrz świata trenuje 20 godzin tygodniowo. W tym roku 16. zawodnik na MŚ, zgłoszony jako amator, pokonał m.in. Craiga Alexandra. Czy mocny amator miałby szansę na walkę z Boltem albo Phelpsem? Czy kobieta jest w stanie wygrać maraton konkurując nawet ze średnimi mężczyznami?”
Trudno odmówić racji każdej ze stron. Spotkanie z Farisem al Sultanem nie przybliżyło mnie do znalezienia odpowiedzi na pytanie o to, jak trenować. Jednak jest to chyba dobra wiadomość dla nas wszystkich. Być może ta najwłaściwsza droga kształtuje się właśnie dzięki próbom, które podejmujemy we własnym treningu. Ten element intelektualnej zagadki dodaje smaczku do niewątpliwej przyjemności, jaką daje sama aktywność fizyczna. Może właśnie dzięki swojej wielopłaszczyznowej złożoności ten sport tak bardzo nas wciąga…