Triathlon > TRI: Wydarzenia > Triathlon
Garmin Iron Kids
„Wyścig to metafora życia. Miejsce, gdzie kształtuje się charakter, a wola nabiera siły”- 26 mil do Bostonu.
Fot. Maciej Żywek
Jeżeli weźmiecie do ręki jakikolwiek numer USA Triathlon, znajdziecie tam cały dział poświęcony rywalizacji dzieci. Zarówno tych starszych, gdzie prowadzone są całkiem dorosłe klasyfikacje, jak i tych najmłodszych, walczących jedynie o uśmiech na mecie.
Próbę stworzenie takiej rywalizacji podjął Labosport przy okazji cyklu Garmin Iron Triathlon. Patrząc na frekwencję obawiam się jednak, że była to próba pierwsza, i na długi czas ostatnia. Tam gdzie listy startowe dla rodziców wypełniają się do końca, tam ich pociech zjawia się zaledwie kilkanaście. Zawody Kids odbywały się zazwyczaj dzień przed główną imprezą (wyjątkiem było Górzno, gdzie kolejność była odwrócona), co oznacza dodatkową dniówkę dla całego sztabu organizacyjnego. Również wystawcy na expo rozstawiali się ze swoimi stoiskami dłużej, co nie wiązało się ze szczególnym wzrostem obrotów przy tak nielicznym gronie potencjalnych klientów. Widzimy więc, że pomysł generował dość duże koszty, nie dając szans na ich zwrot. Jest to ważne w kontekście imprezy komercyjnej, która jest źródłem utrzymania organizatorów. Trudno wymagać od nich dokładania na dłuższą metę do najbardziej nawet szczytnych idei.
Rozwiązania w tej sytuacji mogą być dwa. Albo koszty przedsięwzięcia przerzucone będą na wpisowe dla dorosłych, albo wspierane będą przez budżety gmin, na terenie których odbywają się zawody. Obydwie opcje, z różnych względów, wydają się mało realne. Istnieje również szansa, że rodzice zaczną zgłaszać swoje pociechy masowo do kolejnych startów, ale to z niewiadomych względów wydaje się równie mało prawdopodobne.
Fot. Maciej Żywek
Pisząc „z niewiadomych względów” mam na myśli fakt, że wśród uczestników znajdziemy większość miejscowych dzieciaków i zaledwie garstkę tych, których rodzice startują dzień później. Ciekawi mnie, czy dorośli, którzy przeznaczają większość czasu wolnego na treningi i tryliony złotych na sprzęt nie mogą znaleźć kilka razy w roku chwili dla swoich pociech. Czy też one same nie są zainteresowane sportem?
W ostatniej edycji Garmin Kids wystartowała moja dwuletnia córka. Dystans dwustu metrów pobiegła za rękę z mamą. Biegła, choć sama nie bardzo wiedziała po co. Wszystkie dzieciaki gnały przed siebie, więc widocznie tak ma być. Na mecie było mnóstwo miłych pań, które dawały medale, zupełnie takie same jak mamy i taty w domu. A do tego wszystkiego była jeszcze pyszna czekolada. Chyba jej się podobało. Co ważniejsze doświadczyła czegoś nowego. Czegoś, co jest równie potrzebne w rozwoju jak czytanie bajek, zabawa klockami, czy nauka słówek.
Mam nadzieję, że będzie jeszcze okazja to powtórzyć. Bo jeżeli triathlon to rzeczywiście nie tylko sport, ale również styl życia, to ja właśnie tak to pojmuję. Jako zajęcie dla całej rodziny i odrobina zabawy w natłoku „profesjonalnego” treningu.