Wydarzenia > Aktualności > Wydarzenia
Mistrzostwa Europy – sukces, dzień, jak co dzień czy… niszowa impreza?
Minął już ponad tydzień od zakończenia lekkotletycznych Mistrzostw Europy rozgrywanych w Monachium. Polska reprezentacja lekkoatletyczna przywiozła 14 medali z tej imprezy. Występy biało-czerwonych odbiły się szerokim echem w mediach oraz na portalach społecznościowych. Jak są komentowane i do której oceny jest Wam najbliższej?
Na koniec rozgrywanych w Monachium lekkoatletycznych Mistrzostw Europy reprezentacja Polski zajęła 6. miejsce w klasyfikacji medalowej. Pod względem łącznej liczby wywalczonych krążków uplasowaliśmy się na 3. miejscu. Więcej zdobyli jedynie reprezentanci Wielkiej Brytanii i Niemiec. Pod względem medalowego dorobku, tylko w 1966 r. Polska zdobyła więcej krążków na Mistrzostwach Europy. Tym razem jednak nie zamierzamy analizować tego występu, a postanowiliśmy przyjrzeć się komentarzom w mediach i na portalach społecznościowych. Jak oceniany jest występ polskich lekkoatletów i czy komentarze są wyłącznie pozytywne? Poznajcie podsumowanie 3 głównych nurtów narracji.
1. Wielki sukces – WunderTeam trwa!
Jak nietrudno się domyślić, wielu kibiców i dziennikarzy jest niezwykle zadowolonych z występów biało-czerwonych. Jak się okazuje, po zakończeniu kariery przez nasze gwiazdy, jak choćby Adam Kszczot, Marcin Lewandowski, Piotr Małachowski, Joanna Fiodorow i pod nieobecność np. Anity Włodarczyk, Marii Andrejczyk, Angeliki Cichockiej czy Joanny Jóźwik, wciąż jesteśmy potęgą na europejskiej lekkoatletycznej arenie. Wedle tej narracji polska lekkoatletyka ma się doskonale, na horyzoncie pojawiły się nowe gwiazdy, które będą stanowić o sile reprezentacji w kolejnych latach. W obliczu historycznych sukcesów polskich lekkoatletów (a w zasadzie lekkoatletek), pojawiają się porównania do legendarnego WunderTeam’u. Pozostaje jedynie pogratulować naszym świetnego występu i czekać na więcej sukcesów!
2. Jest dobrze, ale…
Drugi nurt ocen występu naszej reprezentacji w Monachium jest mniej optymistyczny. Owszem, należy docenić sukcesy i pogratulować osiągnięć medalistkom i medalistom. Udało się sprawić kilka niespodzianek, a walka Aleksandry Lisowskiej w maratonie, Adrianny Sułek w siedmioboju czy potrójne podium Anny Kiełbasińskiej na długo zostaną nam w pamięci. Ale… dobry występ na Mistrzostwach Europy może sprawić, że w polskiej lekkoatletyce niewiele się zmieni. A choćby ostatnie spory na linii PZLA-zawodnicy, o których jest głośno w mediach, pokazują, że nie wszystko działa tak, jak powinno. Co więcej, zbytnie skupienie się na sukcesie może przykryć problemy w niektórych konkurencjach. Przykład stanowią choćby biegi długie od lat pogrążone w Polsce w kryzysie. Gdyby nie Aleksandra Lisowska, Mistrzostwa Europy po raz kolejny obnażyłyby ich zupełną słabość. Powstaje uzasadniona obawa, że… nic się nie zmieni.
3. Mistrzostwa Europy? To niszowa impreza
Chociaż tego typu wypowiedzi zdaje się być najmniej, to można spotkać się także z przypadkami bagatelizowana osiągnięć polskich lekkoatletów w Monachium. Komentujący zwracają uwagę na stosunkowo niską rangę mistrzostw Europy. Niby mowa o czempionacie kontynentu, ale trzeba zwrócić uwagę na fakt, że Europa nie dominuje już na lekkoatletycznych arenach na świecie. Potwierdzają to wyniki niedawnych mistrzostw świata w Eugene i znacznie skromniejszy dorobek medalowy Polaków, a nawet mała liczba punktów do światowego rankingu za miejsca zajmowane na mistrzostwach Europy, Co więcej, w klasyfikacji medalowej mistrzostw Europy w Monachium zajęliśmy 6. miejsce, czyli teoretycznie wypadliśmy znacznie gorzej niż w Amsterdamie (2016) i Berlinie (2018). Zgodnie z tą narracją, występ w Monachium nie jest wielkim powodem do radości, bo w perspektywie światowej wypadamy znacznie gorzej.