Wydarzenia > Aktualności > Wydarzenia > Biegi zagraniczne > Wydarzenia
Mistrzostwa Europy wygrywają… Afrykanie? Kenijski problem biegów przełajowych
Po odbywających się w połowie grudnia Mistrzostwach Europy w Przełajach na świecie rozgorzała zawzięta dyskusja a propos udziału w nich biegaczy z Kenii. Jest to pochodna narastającego zjawiska, znanego również w innych dyscyplinach. Niektóre kraje „kupują” sobie całą gotową drużynę, nie mającą niczego wspólnego z krajem, który reprezentują. W efekcie w biegach przełajowych w Europie całą czołówkę stanowią biegacze urodzeni w Kenii, biegający w różnych barwach narodowych.
Oba wyścigi seniorów w czasie mistrzostw miały wyjątkowo nieciekawy przebieg. Szczególnie widoczne było to u kobiet, gdzie od początku wyścigu na zdecydowanym prowadzeniu pojawiły się dwie Kenijki w barwach Turcji. Yasemin Can, wcześniej znana jako Vivian Jemutai, oraz Meryem Akda, czyli Mirriam Jepchirchir Maiyo, prowadziły z przewagą 30 sekund nad resztą stawki, kompletnie zabijając jakąkolwiek rywalizację. Obie są świeżymi „Turczynkami”, z obywatelstwem przyznanym kilka miesięcy temu. Wśród mężczyzn zdecydowanie zwyciężyli kenijscy „Turcy”, którzy są na etacie już od pewnego czasu – niejaki Aras Kaya, czyli naprawdę Amos Kibitok, znany z tego, że w swoim 22-letnim życiu zdążył biegać już w barwach Kenii, Rosji oraz Turcji, a także Polat Kemboi Arikan, czyli Paul Kipkosgei Kemboi. Na dokładkę w biegu młodzieżowym zwyciężył w brawach Belgii Kenijczyk Isaac Kimeli.
Podobna sytuacja panowała już od wielu lat, ale w końcu pękła granica poprawności politycznej, przez którą na Zachodzie nie mówiło się o tym zjawisku. Jako pierwsza wypowiedziała się Irlandka Sonia O’Sullivan, wicemistrzyni olimpijska na 5000 metrów sprzed lat. Potem głos zabrali brytyjscy lekkoatleci, w tym rekordzistka świata w maratonie, Paula Radcliffe. O sprawie zaczęły pisać znane biegowe media.
Problem z Kenijczykami polega m.in. na tym, że nie mają oni niczego wspólnego z krajem, który reprezentują. Tureccy Kenijczycy ani nie mówią po turecku, ani nie mieszkają i nie trenują w państwie. Jedyne, co ich z nim łączy, to paszport oraz otrzymywany od Turków przelew. Poza tym cały czas i życie spędzają w Kenii. Są wynajętymi pracownikami – i o ile taka sytuacja jest normalna w rywalizacji klubowej, tak już w mistrzostwach Europy mocno razi. Absurdem jest, że w mistrzostwach Starego Kontynentu wygrywają i na podium stoją niemal wyłącznie Kenijczycy. Na pewno dużą odpowiedzialność za sytuację ponoszą stare władze światowej federacji IAAF, ze skorumpowanym Senegalczykiem Lamine Diackiem na czele. Zamiast zatrzymywać tego typu transfery, wręcz je ułatwiały. Nowy prezydent IAAF, Brytyjczyk Sebastian Coe chce to zmienić, ale nie będzie to proste. Trudno zabronić Turkom (których sam udział w mistrzostwach Europy jest mocno dyskusyjny) już nadanych przywilejów i odmówić startu Kenijczykom, którzy mają na koncie czasami już kilka medali mistrzostw Europy.
Publiki to jednak nie interesuje i zagłosowała nogami – przełajów nikt już nie ogląda, wycofały sie praktycznie wszystkie telewizje. Transmisję z zawodów europejski związek przeprowadzał na własnej stronie internetowej. Kiedy działaczom sytuacja zaczęła uderzać po kieszeni, dopiero zauważono problem. Szkoda, że nie słuchali wcześniej. Oto fragment mojego własnego artykułu sprzed trzech lat, dotyczącego tej samej sytuacji:
„Pozostałe biegi Mistrzostw Europy w Biegach Przełajowych pokazały, dlaczego dyscyplina coraz bardziej traci na znaczeniu. W ostatnich latach kryzys przełajów, ale i biegów stadionowych stał się ewidentny. Ze względu na brak zainteresowania sponsorów i stacji telewizyjnych mistrzostwa świata zaczęto rozgrywać nie co roku, a co dwa lata. Najlepsi zawodnicy omijają przełaje, skupiając się na bieżni, a w coraz większym stopniu również na biegach ulicznych. Kibice także nie kwapią się do oglądania i głównym problemem nie była wcale niedziałająca, wcześniej intensywnie reklamowana strona transmisji internetowej zawodów.
Mistrzem Europy został biegacz pochodzący z Etiopii, startujący dla Hiszpanii, do tego wracający właśnie po dwuletniej dyskwalifikacji za stosowanie dopingu – Alemayehu Bezabeh. Rywalizował głównie z… Kenijczykiem, biegającym w barwach Turcji, który przyjął nazwisko Polat Kemboi Arikan (…) Podobna sytuacja miała miejsce w biegu juniorów. Na pierwszym miejscu Kenijczyk ubierający od całych 6 miesięcy barwy Turcji – niejaki Kaya Ali. Turecki zaciąg nadal podbija Europę, mimo że w tym roku zdyskwalifikowano za doping niemal 40 lekkoatletów z tego kraju.