Wydarzenia > Aktualności > Wydarzenia > Biegi zagraniczne > Wydarzenia > Relacje z biegów > Wydarzenia
Mistrzostwa Świata w półmaratonie. Mo Farah pokonany
Fot. Getty Images
Mistrzostwa świata w półmaratonie w Cardiff odbyły się w ulewnym deszczu i przyniosły dość niespodziewane rozstrzygnięcie: wielokrotny mistrz świata i Igrzysk Olimpijskich, Mo Farah, został w widowiskowy sposób pokonany przez dwóch kenijskich rywali.
Już start biegu miał dramatyczny przebieg. Jeden z głównych faworytów, Kenijczyk Geoffrey Kamworor, poślizgnął się na mokrym asfalcie i upadł, zanim przekroczył linię startu. Należy zaś pamiętać, że za elitą startował bieg masowy, w którym było 20 tysięcy uczestników i byłoby niezbyt przyjemne, gdyby cały ten tłum przebiegł po Kenijczyku. Kamworor podniósł się z zakrwawionymi kolanami, w czym pomógł mu etiopski rywal, który upadł wcześniej na niego. I tu biegacz pokazał swoja psychiczną siłę. Nie tylko nie był speszony, nie tylko nie poddał się bez walki, ale od razu rzucił w pogoń za czołówką. Kilkaset metrów dalej był już na czele biegu!
Gdy na prowadzeniu znaleźli się dwa Kenijczycy, tempo zaczęło mocno rosnąć. Plan Kamworora i jego rodaka Bedana Karokiego był prosty: pozbyć się Mo Faraha przed finiszem, nie dać mu użyć zapasu prędkości, który pozwolił na pobicie rekordu Europy na dystansie 1500 metrów. Kenijczycy szarpali coraz mocniej, mimo porywistego wiatru i popadującego wciąż deszczu. Po 10 kilometrach, po nawrocie, kolejne 5 kilometrów biegli z wiatrem w plecy i wykorzystali to z nawiązką. Pięć kilometrów od 10 do 15 km pokonali w 13 minut, 41 sekund! To czas, którego, dla porównania, nie mogą osiągnąć polscy biegacze na samym dystansie 5 kilometrów. Międzyczas dziesięciu kilometrów od 5 do 15 km to 27:30 – ponad 20 sekund szybciej od rekordu Polski na 10 000 metrów… Jak walczyć z tak mocnymi rywalami?
Odpowiedzi nie miał nawet Mo Farah, od kilku lat praktycznie niepokonany na bieżni. Zostawał coraz bardziej z tyłu i w pewnym momencie było widać, że nie ma już szans na zwycięstwo.
Na ostatnich kilku kilometrach rozszalał się straszliwy sztorm. Deszcz był tak ulewny, że padła transmisja telewizyjna. Mimo to Kenijczycy dotarli do mety z fantastycznymi czasami. Zwyciężył Geoffrey Kamworor, mimo upadku, w czasie 59:10. Drugi na mecie jego rodak Badan Karoki – 59:36. Mo Farah swoim znakomitym finiszem zdołał wyrwać pozostałym rywalom brązowy medal, dobiegając w czasie 59:59. Pierwszym Europejczykiem na mecie był Irlandczyk Paul Pollock, 14. z wynikiem 1:02:46.
Znacznie mniej interesujący był bieg kobiet, mimo znakomitego poziomu. Przede wszystkim zabrakło znanych nazwisk. Na czele znajdowały się cały czas Kenijki, które dyktowały coraz mocniejsze tempo. Relatywnie nieznane, dobiegły do mety z fantastycznymi wynikami. Pierwsza – Peres Jechirchir – 1:07:31. Druga Cynthia Limo – 1:07:34. Trzecie – Mary Wacera – 1:07:54. Siedem pierwszych biegaczek złamało barierę 1:10: pięć Kenijek i dwie Etiopki. Drużynowo wśród mężczyzn zwyciężyli Kenijczycy, wśród kobiet Kenijki.