Blogi > Blogi > Kuba Wolski
Noty za styl
Zazwyczaj podczas długich podróży samochodem toczymy z Elizą zawzięte dyskusje na różne tematy, obrzucamy się… argumentami, po czym jedno z nas mówi: „Ok, masz rację” i milknie. Zazwyczaj tak wychodzi, że to ja – może dlatego, że prowadzę i bardziej muszę się skupić na tym, żeby dowieźć nas cało do celu, a może (pewnie częściej) dlatego, że po prostu kończą mi się argumenty. Po takim „Ok, masz rację” zazwyczaj zapada dłuższa cisza, bo w końcu ktoś „przegrał” dyskusję i próbuje się z tym pogodzić – zazwyczaj muszę to robić ja.
Ostatnio jechaliśmy do Pasterki, żeby pobiegać po trasie Maratonu Gór Stołowych, zrobić rekonesans, poznać najbardziej techniczne fragmenty a czasem, jak się okazało w praktyce, wstawić się na jakimś zbiegu, żeby zobaczyć jaki wybrać wariant przy pełnej prędkości. Droga z Warszawy do Pasterki zajmuje ładnych parę godzin, więc był czas na wiele dyskusji i długie minuty mojego milczenia. Jednym z tematów była oczywiście trwająca na Głównym Szlaku Beskidzkim epopeja z Maćkiem Więckiem w roli głównej. Dzisiaj już wszyscy wiemy, że Maciek osiągnął rewelacyjny czas lekko poniżej 115 godzin i zrobił coś, co długo może czekać na poprawkę. Dyskusja w żadnym razie nie dotyczyła tego czy mu się uda albo w jakim czasie, bo każdy, kto choć trochę zna Maćka nawet pewnie nie podejrzewał, że mogłoby mu się nie udać. Nie podlega wątpliwościom, że wynik jest super, Maciek dokonał niesamowitego wyczynu i w tym miejscu trzeba zdjąć nakrycie głowy albo tupecik i powiedzieć: „Wow! Jesteś gość!”.
Dyskusja dotyczyła jednak stylu w jakim została przeprowadzona próba. I akurat w tej dyskusji chyba nikt ostatecznie nie zamilkł, bo byliśmy dość zgodni – podejmując się takiego wyzwania żadne z nas nie chciałoby mieć supportu. Po prostu. Tak czysto wewnętrznie, etycznie – nie. To trochę tak jak ze zdobywaniem gór wysokich – można pójść z sherpami albo bez, można pójść z tlenem albo bez, można zdobyć szczyt drogą normalną albo trudniejszą. W świecie nie-wspinaczy nikomu nie będzie robiło to różnicy, bo nikt i tak nie jest sobie w stanie wyobrazić, że mógłby podjąć trud zdobycia ośmiotysięcznika i taki detal jak tlen nie ma znaczenia – system jest prosty – gość wszedł i jest the best. Ale gdy na to samo wejście spojrzy wspinacz, oceni sprawę dokładniej i od razu oddzieli „prawdziwy wyczyn” od wejścia z tlenem. Teraz przenieśmy, to na GSB. Mimo różnicy dwóch dni w rekordzie Maćka i Piotrka Kłosowicza myślę, że mają się one nijak do siebie – z punktu widzenia wyczynu cenniejszy jest ten drugi a z punktu widzenia sportu – ten pierwszy. Dość długo dyskutowaliśmy o logistyce i w przypadku braku supportu jest ona bardzo duża i po prostu upierdliwa, ale gdy się ją całkowicie zdejmie z biegacza pozostaje już tylko… biec. Zaraz sie ktoś obruszy, że tylko, to wcale nie „tylko”, a raczej „aż”, że przecież trzeba pokonać 500 km i niejednego mogłoby już samo to po prostu zabić. Ok – 500 km, to całkiem sporo i nie jest to zabawa dla każdego, a właściwie można jednym tchem wypowiedzieć kilka polsko brzmiących nazwisk osób, które mogłyby się na taką zabawę porwać. Niemniej jednak uważam, że kwestia mieć support lub go nie mieć jest szalenie istotna, a nawet ważniejsza niż samo klepanie kilometrów – chcesz trzeciego dnia jak zaczynasz człapać mieć na podejściu kijki, wrzuć je do plecaka od początku albo wyślij do jakiegoś schroniska pocztą – tylko do którego – na 150 czy 300 kilometrze? Chcesz kurtkę na wypadek ostrej zlewy czy idziesz w jednych ciuchach na lekko od początku do końca? Jesteś głodny? Skończyło Ci się picie a do najbliższego sklepu 40 km albo musisz zejść ze szlaku i stracić na to czas? A może przydałyby się buty na zmianę albo druga para skarpet i fajnie byłoby ją uprać, żeby uniknąć „mózgów” na stopach, no i suszyć potem na plecaku – bez supportu nawet nie zabierasz plecaka 😉
Różnica jest mniej więcej taka jak między triatlonem a rajdem przygodowym, czyli… są to moim zdaniem dwie oddzielne dyscypliny. Rekord Maćka jest kosmiczny, ale w kontekście wyczynu bardziej cenię to, co zrobił Piotrek i myślę, że w przyszłości jeśli więcej osób będzie sie porywało na próbę sił z GSB powstanie oddzielny ranking przejść „z” i „bez” supportu jak to ma miejsce w górach wysokich w kontekście wchodzenia z tlenem lub bez niego.