Wydarzenia > Aktualności > Slider > Wydarzenia
Ostatni samuraj. Patryk Dobek walczy o pierwszy w historii polski medal olimpijski na 800 metrów!
Patryk Dobek stoi przed niezwykłą szansą: może zostać pierwszym w historii polskim medalistą olimpijskim na dystansie 800 metrów. Sztuka ta nie udała się jego słynniejszym kolegom, od Pawła Czapiewskiego poczynając, na Adamie Kszczocie kończąc. Finał 800 metrów podczas Igrzysk Olimpijskich odbędzie się w środę o 14:05 polskiego czasu.
To niewiarygodne, ale w tak mocnej w Polsce konkurencji jak bieg na 800 metrów żaden Polak (ani żadna Polka!) nie zdobył nigdy medalu olimpijskiego. Najbliżej w 2016 roku był Marcin Lewandowski, który zajął w Rio de Janeiro 6. miejsce w 8-osobowym finale oraz Joanna Jóźwik – piąta na tych samych igrzyskach, za trójką interseksualnych biegaczek. Dwukrotny wicemistrz świata, Adam Kszczot, nigdy w życiu nawet nie awansował do finału olimpijskiego. Nie udało się to także rekordziście Polski, Pawłowi Czapiewskiemu, ani byłemu rekordziście, Ryszardowi Ostrowskiemu. Przed wyjątkową szansą staje natomiast biegacz, który trenuje biegi średnie krócej niż rok. To niezwykły paradoks tej dyscypliny, a jednocześnie przypomnienie, że polska dominacja na 800 metrów w Europie niekoniecznie przekłada się na wyniki na najwyższym światowym poziomie. Konkurencja na 800 metrów jest po prostu niewiarygodnie mocna i sam awans do olimpijskiego finału udaje się nielicznym.
Do kompletu obrazu dodajmy jeszcze potencjalne problemy dopingowe innych zawodników, dodatkowo utrudniające rywalizację Polakom i Polkom. W biegach średnich pań był to problem o nieprawdopodobnej skali, na dystansach 800 i 1500 metrów dominowały Rosjanki i inne biegaczki z krajów byłego ZSRR, które koksowały tak intensywnie i nagminnie, że w końcu cała reprezentacja Rosji została zupełnie wykluczona z rywalizacji. W związku z tym wśród panów podejrzenie o doping unosi się wokół mistrza olimpijskiego z 2004 roku, Rosjanina Jurija Borżakowskiego, który po zakończeniu kariery biegowej, w samym szczycie afery dopingowej, był szefem szkolenia rosyjskiej reprezentacji. Faktycznie złapany został wicemistrz olimpijski z roku 1996, Hezekiel Sepeng. A trener kolejnego mistrza olimpijskiego, Niemca Nilsa Schumanna, zwycięzcy z Sydney z roku 2000, został skazany za podawanie dopingu nieletnim podopiecznym. W sprawie samego Schumanna toczyło się nawet postępowanie wyjaśniające, które jednak niczego nie wyjaśniło. Schumann z oburzeniem twierdził, że nigdy nie słyszał, aby jego trener podawał komukolwiek doping – mimo, między innymi, złapania kilku jego zawodniczek (w tym słynna Katrin Krabbe!).
W ostatnich latach walka z dopingiem znacznie się nasiliła i stosowanie niedozwolonego wspomagania jest poważnie utrudnione. Problemem był jednak pandemiczny rok 2020, kiedy inspektorzy WADA nie docierali do wielu krajów, szczególnie afrykańskich. Nastąpił też rozwój sprzętowy, pojawiły się nowe modele kolców biegowych i obecnie poziom konkurencji jest właściwie najwyższy w historii, mimo że rekord świata pochodzi z roku 2012.
Na to wszystko wchodzi Patryk Dobek, kompletny nowicjusz w biegach średnich. Dwa lata temu nikt nie mógł podejrzewać, że po tym, gdy z trenerem Zbigniewem Królem rozstał się Adam Kszczot, ponad 70-letni Król tak szybko wytrenuje jego następcę. Adam wyszedł na tym najgorzej, Igrzyska ogląda w telewizji, jako komentujący ekspert. Natomiast trening Króla katapultował do błyskawicznego rozwoju zastępującego go Dobka, do niedawna biegacza na 400 metrów przez płotki. Patryk najpierw zdobył niespodziewany tytuł mistrza Polski, potem mistrzostwo Europy w hali, a w czerwcu w Chorzowie uzyskał najlepszy wtedy wynik na świecie – 1:43,73. W finale w Tokio jego szanse na medal są spore, ba – wydaje się, że nawet złoto jest w zasięgu ręki.
Pozostali reprezentanci i reprezentantki Polski polegli w boju. Część (Adam Kszczot i Agnieszka Cichocka) nie awansowała na Igrzyska w ogóle, część (Angelika Sarna, Anna Wielgosz) odpadła w eliminacjach, część (Joanna Jóźwik, Mateusz Borkowski) – w półfinałach. Marcin Lewandowski, który zapowiadał oprócz 1500 metrów bieg także na 800 metrów, ostatecznie zrezygnował z tego dystansu. Patryk Dobek, biegacz z najmniejszym doświadczeniem, zostaje ostatni na placu boju i broni honoru polskich biegów średnich oraz polskiego oręża, jako reprezentant Wojska Polskiego i naszej dumnej floty, ze stopniem marynarza.

Teoretycznie najmocniejszym biegaczem w środowym finale jest Botswańczyk Nijel Amos. Teoretycznie, bo mimo posiadania najlepszego wyniku na świecie Amos słabo sprawdza się w szarpanych biegach, mocny jest głównie na mityngach z „zającami”. Jego niemoc w imprezach najwyższej rangi jest aż podejrzana. W 2012 młody Amos zdobył srebrny medal olimpijski i pobił rekord świata juniorów na plecach rekordzisty świata, Kenijczyka Dawida Rudishy. Od tego czasu co roku biega bardzo szybko, ale w docelowych imprezach tylko raz (!) dostał się finału – w 2017 zajął 5. miejsce mistrzostw świata, m.in. za Adamem Kszczotem. Przy okazji warto dodać, że brązowy medalista z tamtego biegu, Kenijczyk Bett, także został złapany na stosowaniu dopingu. W Tokio Nijel Amos wszedł do finału tylko dlatego, że upadł i złożył protest – wydaje się, że na bieżni nie zdołałby wywalczyć awansu.
Patrząc na biegi półfinałowe, to Patryk Dobek wydaje się najmocniejszym zawodnikiem finału. Amos jest niepewny, natomiast bardzo mocny pozostaje Amerykanin Clayton Murphy. To brązowy medalista igrzysk z 2016 roku, wtedy zaskakujący, który – uwaga, polski akcent! – W Rio wyeliminował na finiszu Adam Kszczota. To po porażce z Murphym na ostatnich metrach Kszczot wypowiedział słynne słowa, że miało być dobrze, a nie było.

Mocny jest Australijczyk (pochodzący z Sudanu) Peter Bol, doświadczony i skuteczny Bośniak Amel Tuka, mamy też dwóch bardzo szybkich Kenijczyków. Finał będzie jednak jak zawsze nieprzewidywalny, tym bardziej, że z powodu dodatkowego wstawienia Amosa pobiegnie w nim aż dziewięciu zawodników.
Każdy z biegaczy ma przemawiające za nimi argumenty, ale każdy również problemy. Bol jest mało doświadczony, Murphy ma problemy z dwugłowcem, a Dobkowi… kilka dni temu urodziło się dziecko. Wydaje się jednak, że nigdy w historii Polak nie miał tak wielkiej szansy na medal. Dobek jako sprinter jest szybki na finiszu w wolnym biegu, świetnie daje sobie radę także w mocnych startach. Doświadczony trener Król prawdopodobnie każe mu biec na końcu, po pierwszym torze… a potem może wydarzyć się wszystko. Nawet złoto jest w zasięgu. Czekamy na środę!