PainPod – elektrostymulator przeciw bólowi
Boli znaczy rośnie, tak przynajmniej brzmi dość popularne powiedzenie. Po części można się z tym zgodzić, w końcu bardzo ciężko trening bywa naprawdę bolesny. Bólu zazwyczaj jednak chcemy się pozbywać bo z reguły nie oznacza on nic dobrego. Między innymi w tym celu został stworzony PainPod.
PainPod to elektrostymulator, dzieło naukowców z Australii. Elektrostymulacja to nic innego jak sztuczne pobudzenie mięśni impulsem elektrycznym generowanym przez urządzenie, a nie przez człowieka. PainPod działa tak samo. Składa się elektrod, urządzenia generującego impulsy oraz przewodów łączących te elementy. W przypadku australijskiego urządzenia dostajemy trzy pary elektrod, każda w innym rozmiarze i dwa kable, każdy o długości 130 cm. W rezultacie na ciele możemy mieć dwie pary elektrod, a długość przewodu jest w zupełności wystarczająca żeby jedną parę mieć zamocowaną np. na stopie, a drugą na barku. Urządzenie oferuje 12 trybów pracy:
- ucisk
- akupunktura
- taping
- bańki
- masaż stóp
- rozwój
- masaż uszu
- ugniatanie
- masaż twarzy
- relaks
- pobór kalorii
- taping i ugniatanie
Tryb masażu stóp i uszu wymaga dodatkowych akcesoriów. W przypadku pierwszej opcji trzeba zakupić specjalne skarpety z elektrodami, a w drugim przypadku klipsy. Pozostałe tryby są dostępne bez żadnych dodatkowych akcesoriów i na jednej parze elektrod może być ustawiony inny tryb niż na drugiej. Elektrody na łydce mogą przekazywać impulsy uciskowe, a elektrody na brzuchu taping, kombinacje są dowolne. Tak samo na parach elektrod mogą być ustawione różne moce. Urządzenie posiada podświetlany wyświetlacz więc nie ma problemu żeby sobie wieczorem w łóżku zaserwować sesję elektro, nie trzeba się jednak obawiać, że w przypadku zaśnięcia do rana będziemy pod napięciem.
Włączając dowolny tryb od razu odpalany jest timer, oczywiście czas możemy zmieniać, ale nie ma możliwości, żeby urządzenie się nie wyłączyło. Różnice w każdym z trybów są bardzo znaczące. Nie chodzi o moc, bo tą można oczywiście ustawiać, ale działanie jest zdecydowanie różne. Od krótkich szybkich impulsów po długie, wydłużające się i skracające, z siłą stałą lub zmienną, czy mieszanki. Co prawda producent opisuje każdy z trybów np. ucisk: ucisk i odpuszczenie co jest odpowiednikiem delikatnego masażu albo relaks: stymulacja mięśni i zmniejszanie ich napięcia najbardziej zbliżone do tradycyjnego masażu, ale podaje również, żeby po prostu eksperymentować z trybami i wybrać najbardziej odpowiedni,a nie tylko sugerować się opisem. To co z czy należy na pewno się zgodzić to, żeby nie przesadzać z ustawieniami mocy. W instrukcji jest napisane, że moc ustawić w taki sposób aby impulsy były wyraźnie odczuwalne, mocne ale nie mogą powodować bólu. Testując sprawdziłem to na sobie i nie polecam przekraczania zaleceń. Przykleiłem sobie elektrody na łydkę i ustawiłem dużą moc, pojawił się już ból. Sesja nie trwała długo, może 20 minut, a łydki stały się bardziej obolałe niż był, zamiast rozluźnienia było spięcie i musiałem użyć wałka. Tak więc nie ma co udowadniać męskości jeśli chcemy uzyskać korzyści z urządzenia, a te w moim przypadku był bezdyskusyjne. Pierwsze do czego użyłem PainPod’a do łydki, które miałem ostatnio dość nabite, spięte i lekko obolałe. Pierwsza przygoda ze zbyt dużą mocą sprawiła, że postanowiłem już nie kozaczyć i ustawiłem moc bardziej rozsądnie. Po dwóch godzinnych sesjach łydki były w zdecydowanie lepszym stanie. Nie ciągnęły i nie były obolałe. Efekt najlepszy uzyskiwałem zmieniając tryby w trakcie i ustawiając moc żeby nie było absolutnie żadnego dyskomfortu. Najbardziej pozytywne działanie odczułem w bark i okolicach szyi. Nie widzieć czemu dopadł mnie tam dość mocny ból, do tego stopnia, że problemem było odwrócenie się. Podłączyłem elektrody i ustawiłem dość dużą moc, na granicy bólu. Bark bardzo mocno pracował, o ile na łydce moc była ustawiona, że jedynie delikatne skurcze było widać, tak bark latał jak szalony.
Efekty były naprawdę szybkie, poranna i wieczorna sesja umożliwiły swobodne obracanie głowi i np. rozglądanie się na przejściu dla pieszych. W przypadku stawów i okolic wydaje mi się, że można zdecydowanie większa moc ustawiać i daje to pozytywne rezultaty, moc na granicy bólu w przypadku mięśni nie przynosiła rezultatów, wręcz mogła pogorszyć sprawę, oprócz łydki tak się stało z udem. Urządzenie używała moja dziewczyna również na problemy z barkiem i godzinna sesja przyniosła ulgę w bólu, w jej przypadku trzeba było jednak kilku sesji aby ból trwale ustąpił. O ile do działania urządzenia i jego skuteczności nie mam w zasadzie żadnych zastrzeżeń. Odwrotne działanie to raczej moja głupota niż wada urządzenia. Mam jednak spore uwagi co do instrukcji. To, że nie jest po polsku nie jest problemem, w końcu sprzęt nie jest przynajmniej jak dotąd sprzedawany w Polsce. Chodzi o zawartość. Schematy gdzie mocować elektrody są nie do końca precyzyjne i trzeba się często domyślać gdzie przykleić. Podobnie niektóre elementy wyposażenia nie są do końca dobrze opisane.
Podsumowanie
Czy warto nabyć to urządzenie? Fakt kosztuje nieco ponad 300 funtów w UK, dokładnie 319, więc tanie nie jest, ale na tle innych elektrostymulatorów nie robi już takiego wrażenia. Dla osób które często poddają organizm dużym obciążeniom będzie bardzo dobrym rozwiązaniem, podobnie dla osób które często zmagają się kontuzjami. Nie jest lekiem na kontuzje, ból, spięcie mięśni i całe zło, ale ułatwia poradzenie sobie z nimi i je łagodzi. Trzeba jednak rozsądnie dozować moc, aby efekty był pozytywne.