Wydarzenia > Aktualności > Wydarzenia
Pierwszy z dwóch finałów Diamentowej Ligi odbył się w Zurychu
W Zurychu odbył się pierwszy z dwóch finałów Diamentowej Ligi. Mimo znakomitej obsady zawody okazały się nieco rozczarowujące pod względem wyników. Ścigali się również Polacy.
Nijel Amos zwyciężył w Zurychu oraz w całym cyklu Diamentowej Ligi w klasyfikacji 800 metrów. Fot. PAP
Sezon biegów na bieżni zbliża się do końca. Diamentowa Liga kończy się dwoma mityngami finałowymi, które od „zwykłych” różnią się głównie tym, że liczba punktów przyznawanych za zajmowane miejsca jest dwa razy wyższa. Na koniec mityngu odbywają się też ceremonie wręczenia nagród za zwycięstwo w całym cyklu.
Pierwszy z finałów miał miejsce w Zurychu. Organizatorom udało się zgromadzić imponującą reprezentację, mimo częściowo niesprzyjających okoliczności. Starty zdecydowały się bowiem zakończyć dwie największe gwiazdy światowych biegów: sprinter Usain Bolt oraz długodystansowiec Mo Farah. Mimo to obsada kilku konkurencji robiła wrażenie. Najlepiej na papierze prezentowało się męskie 800 metrów.
800 metrów mężczyzn
Na starcie zgromadzono absolutną światową czołówkę biegu na tym dystansie. Dość powiedzieć, że Polak Marcin Lewandowski, od lat jeden z czołowych światowych 800-metrowców, m.in. dwa razy zajmujący czwarte miejsce na mistrzostwach świata, miał w tym biegu… przedostatnią życiówkę pod względem poziomu. Tylko jeden biegacz miał najlepszy wynik słabszy niż co najmniej 1:43 i był to Andre Oliver z RPA.
Oprócz niego i Lewandowskiego na starcie stanął świeżo upieczony mistrz Europy, drugi z Polaków, Adam Kszczot. Był rekordzista świata i złoty medalista olimpijski, David Rudisha. Był także najszybszy w tym roku i srebrny na Igrzyskach Nijel Amos. A także brązowy medalista z Londynu, Timothy Kitum. Pojawił się rzadko biegający 800 metrów Asbel Kiprop, mistrz olimpijski na 1500 metrów. Był też brązowy medalista mistrzostw świata na 800 m oraz halowy mistrz świata na 1500m, Ayanleh Souleiman. Do tego najświeższe odkrycie Kenii, czyli Ferguson Cheruiyot oraz najszybszy w Europie Francuz Pierre-Ambroise Bosse.
Wydawało się, że w takiej obsadzie padnie co najmniej najlepszy tegoroczny wynik na świecie, a możliwe, że nawet rekord świata. Polacy zapowiadali atak na rekord naszego kraju. Pogoda była wyśmienita, dlatego sam przebieg rywalizacji okazał się bardzo rozczarowujący. Zawiódł „zając”, który pobiegł za mocno pierwsze 200 metrów. Zaskoczył zupełnie Kenijczyk David Rudisha, który zwykle biegał mocno od początku, tutaj zaś został z tyłu. W efekcie cała grupa biegaczy biegła razem, w niezbyt szybkim tempie. Wyniki na mecie były solidne, ale nie rzucające na kolana, zwycięzcą został Nijel Amos z czasem 1.43,77. Polacy wypadli dość przeciętnie, na swoim wysokim poziomie, ale bez wystrzału. Marcin Lewandowski był szósty z czasem 1.44,75, Adam Kszczot siódmy z 1.44,84.
1500 metrów kobiet
Najciekawszą konkurencją okazało się w rezultacie kobiece 1500 metrów. Osada była na bardzo dobrym poziomie, mieliśmy tu wszystkie najlepsze obecnie zawodniczki świata. Show zrobiła po raz kolejny Amerykanka Jenny Simpson. Prowadziła dzielnie przez cały dystans. Próbowała biec za „zającem”, ale tempo było z początku zbyt mocne, w praktyce więc to Amerykanka prowadziła całą grupę. Za jej plecami trzymały się najszybsze w tym roku na świecie emigrantki, startujące w barwach nowych krajów – Szwedka etiopskiego pochodzenia, Abeba Aregawi oraz Holenderka rodem z Somalii, Sifan Hassan.
Aregawi po 1000 metrach zaczęła zostawać z tyłu i odpadła z rywalizacji, jej forma nie jest obecnie najwyższa. 200 metrów przed metą wydawało się, że wygra Sifan Hassan. Trzymała się pół kroku za Simpson i czekała na okazję do ataku. Amerykanka jednak nie odpuściła i na ostatniej prostej odparła atak. Omal nie przegrała jednak z własną rodaczką. Cierpliwie biegnąca na trzeciej pozycji Shannon Rowbury, brązowa medalistka mistrzostw świata z 2009 roku, zaatakowała tuż przed meta, prześlizgując się przy wewnętrznej krawędzi bieżni. Na ostatnich kilku metrach zmęczona Simpson zaczepiła koleżankę łokciem i w efekcie pół metra za metą obie runęły na ziemię. Nic się jednak nie stało, Simpson była pierwsza z wynikiem 3.59,92, a Rowbury przegrała rywalizację zaledwie o 0,01 sekundy.
5000 metrów mężczyzn
Rozczarowujący okazał się także bieg na 5000 metrów mężczyzn. Znakomita obsada wróżyła szybkie bieganie, m.in. atak na rekord USA w wykonaniu Galena Ruppa. Jak to jednak często bywało w tym roku, żaden z zawodników nie odważył się za bieg za „zającem” i tempo od początku było bardzo słabe. Mocny finisz nie uratował sytuacji. Zwyciężył Kenijczyk Caleb Ndiku z czasem 13:07,01, a Amerykanin Rupp dobiegł trzeci, kilkanaście sekund wolniej niż wynosi rekord Stanów Zjednoczonych.
Sprint
Najciekawszym wydarzeniem sprintu były starty dwóch zawodników skazanych wcześniej za doping. Dla Asafy Powella, byłego rekordzisty świata, był to pierwszy bieg po dyskwalifikacji. Amerykanin Tyson Gay startował już wcześniej. Obaj po odstawieniu niedozwolonych środków okazali się żenująco słabi. Powell z czasem 10,07 był czwarty, natomiast Tyson Gay zajął ostatnie miejsce z chyba najsłabszym czasem w historii swoich profesjonalnych startów – 10,35.
Pełne wyniki mityngu dostępne po kliknięciu.
Męski bieg na 800 metrów dostępny do obejrzenia po kliknięciu w link.