Wydarzenia > Aktualności > Wydarzenia
Polacy na 5. miejscu po pierwszym dniu Drużynowych Mistrzostw Europy
Drużynowe Mistrzostwa Europy, Brunszwik, 21 czerwca 2014. Katarzyna Kowalska w biegu na 3000 m z przeszkodami. Fot. PAP
Weekend na europejskich bieżniach mija pod znakiem Drużynowych Mistrzostw Europy. W zespołowej rywalizacji Polacy po pierwszym dniu są na 5. miejscu.
Drużynowe Mistrzostwa Europy w lekkiej atletyce to zawody, które są rozgrywane piąty rok z rzędu. Zastąpiły Puchar Europy, tradycyjny pojedynek państw kontynentu, rozgrywany co roku przez dekady. W DME liczy się suma punktów zdobyta i przez mężczyzn, i przez kobiety. Mityng przypomina formułą popularne niegdyś mecze lekkoatletyczne.
Polacy występują w najwyższej grupie rozgrywek, oprócz ekstraklasy istnieje jeszcze pierwsza, druga i trzecia liga. W Brunszwiku w Niemczech spotkało się 12 najlepszych europejskich teamów. Polacy po pierwszym z dwóch dni zajmują piąte miejsce, z niewielką stratą do pierwszego i dużą przewagą nad szóstym. Siłą naszej drużyny jest jej równy poziom. DME nie cieszą się aż tak dużym prestiżem, żeby przyciągnąć największe europejskie gwiazdy. Wiele zespołów musi łatać dziury dość przypadkowymi zawodnikami. Na tym tle Polacy pokazują dużą solidność. Nikt z naszych nie zwyciężył, zdarzyły się wpadki, ale większość reprezentantów plasuje się na solidnych miejscach od trzeciego do szóstego. Największą porażką był występ tyczkarki Anny Rogowskiej, która nie zdołała zająć nawet ostatniego miejsca. Nie zaliczyła żadnej wysokości, co oznacza, że nie jest klasyfikowana i nie zdobywa nawet punktu.
Kogo należy pochwalić? Dość przeciętnie spisały się największe gwiazdy konkurencji technicznych. Mistrz olimpijski w rzucie młotem, Paweł Fajdek, był dopiero trzeci, Tomasz Majewski w kuli drugi. Tym bardziej za udany należy uznać wyniki tych nieco mniej znanych. 800-metrowiec Marcin Lewandowski był trzeci na nietypowym dla siebie dystansie 1500 metrów, z niezłym czasem 3:38,19. Również trzecia, na 3000 metrów z przeszkodami, dobiegła Katarzyna Kowalska, która wraca na bieżnię po wiosennym maratonie i wypełniła normę pozwalającą na występ w sierpniowych indywidualnych Mistrzostwach Europy.
Walecznie biegł Łukasz Parszczyński na 5000 metrów. Wydawało się, że utknął na dziesiątym miejscu i nie ma szans na wyższe, ale szalonym finiszem na ostatnich 200 metrach przeskoczył na piąte. Słabo wypadli sprinterzy, ale największym rozczarowaniem biegowym był chyba występ Angeliki Cichockiej. Polka wydawała się faworytką do pierwszego lub drugiego miejsca, ale pobiegła słabo taktycznie. Sposób rozgrywania biegów to w tym sezonie największa słabość halowej wicemistrzyni świata. Brakuje jej na razie wyczucia, w którym momencie czekać, a kiedy atakować. W Brunszwiku straciła siły w przedwczesnych atakach i na finiszu osłabła. Ostatecznie dobiegła szósta, z najsłabszym w tym roku czasem – 2:03,70. Miejmy nadzieję, że do sierpnia Polka wyeliminuje te problemy, bo w optymalnej dyspozycji ma szansę na medal indywidualnych mistrzostw Europy, ale pod warunkiem, że rozegra dwa perfekcyjne taktycznie biegi, podobnie jak podczas Halowych Mistrzostw Świata w Sopocie.
Jutro dalszy ciąg zawodów. Transmisja o godzinie 14:40 na Eurosporcie. Polacy mają szansę nawet na trzecie miejsce, a wśród największych jutrzejszych nadziei jest Adam Kszczot w biegu na dystansie 800 metrów.