Wydarzenia > Aktualności > Wydarzenia
Halowe Mistrzostwa Świata w Lekkoatletyce 2014. Dobre występy Polaków. Dzień pierwszy
Angelika Cichocka i Anita Hinriksdottir. 7 marca w Sopocie, Mistrzostwa Świata w Lekkoatletyce. Fot. PAP
Piątkowe przedpołudnie w Sopocie okazało się bardzo szczęśliwe dla Polaków. Nasi reprezentanci biegali szybko i skutecznie, w komplecie awansując do finału w biegach średnich i długich. Nieco słabsze, zgodnie z przewidywaniami okazały się sprinty. W sesji popołudniowej szczęście się odwróciło i wszyscy nasi biegacze odpadli z rywalizacji.
800 metrów
Popisem Polaków było 800 metrów, które staje się coraz bardziej polską specjalnością. Zaczęła Angelika Cichocka, która po zmianie trenera wyraźnie odżyła i biega nie tylko szybciej, ale i z większą wiarą oraz pewnością siebie. W biegu ustawiła się gładko za prowadzącą biegaczką z Islandii, a na ostatnich 200 metrach wystrzeliła podobnie jak podczas mistrzostw Polski. Efekt był porażający: zwycięstwo w biegu eliminacyjnym i najlepszy w tym roku czas na świecie – 2:00,37. Jest to halowa życiówka naszej biegaczki, minimalnie tylko słabsza od jej najlepszego wyniku ze stadionu, ustanowionego 3 lata temu – 2:00,20.
Po biegu Angelika powiedziała, że była bardzo zestresowana. Wszystko przez chorobę, która dopadła ją dwa tygodnie temu podczas mistrzostw Polski i przeciągnęła się na kolejny tydzień. W efekcie podczas zgrupowania we Włoszech nie była w stanie wykonać dobrego treningu i miała poważne wątpliwości co do stanu swojej formy. Okazało się jednak, że wszystko zagrało na 100%, a szybki bieg eliminacyjny wcale nie był aż tak szybki z pozycji zawodniczki. „Nie biegłam na maksa, mam jeszcze rezerwy” – powiedziała Polka. Przyznała też,że trening z Marcinem Lewandowskim dobrze działa na nią zarówno fizycznie, jak i psychicznie – nabiera coraz większej pewności siebie.
W biegach męskich nie zawiodły dwa polskie asy: Marcin Lewandowski i Adam Kszczot. Rywale na bieżni, przyjaciele poza nią, obaj cieszyli się z awansu własnego i kolegi z reprezentacji. „Polacy stanowią 33,33% finału, czyli szanse na medal są duże” – trafnie podsumował Marcin, a opowiadając o rywalizacji dodał, że po mistrzostwach wybiera się na ślub Adama.
Sopot, 07.03.2014. Adam Kszczot wygrał bieg pierwszej rundy rywalizacji zawodników na 800 m. Halowe Mistrzostwa Świata w Lekkoatletyce. Fot. Bartłomiej Zborowski/ PAP
To właśnie Marcin Lewandowski był tym, o którego bali się bardziej dziennikarze. W przeszłości zdarzało mu się upadać w tłoku i słabiej wypadać w taktycznych, wolnych biegach. W Sopocie miał odrobinę szczęścia – trafił na szybki, równy bieg,w którym pobiegł w swoim ulubionym stylu: najpierw nieco spokojniej, z tyłu, a potem mocno finiszując. Dało to drugie miejsce i chociaż bezpośrednio awansował tylko zwycięzca, od początku było niemal pewne, że wynik 1:46,26 da wejście do finału. Tak też się stało.
Adam, który na hali jest piekielnie mocny, pobiegł jak doświadczony i pewny swojej wartości rasowy egzekutor. Najpierw schował się nieco w tłumie, potem wyszedł nieco na zewnątrz, a krótko przed ostatnim okrążeniem zdecydowanie zaatakował. Ścigał go Brytyjczyk, a Adam jak zwykle nieco stresował kibiców oglądaniem się za siebie, ale w końcu dobiegł do mety na pewnym pierwszym miejscu. Co więcej, wykręcił pierwszy czas eliminacji – 1:45,76.
W biegach na dystansie 800 metrów czeka nas dzień przerwy, a w niedzielę wielki finał i jedyny taki bieg na mistrzostwach – dwóch Polaków w finale!
1500 metrów
W sesji popołudniowej, tej pechowej, rozegrano eliminacje biegu na dystansie 1500 metrów kobiet. Tu niestety dwie nasze biegaczki: Danuta Urbanik i Kasia Broniatowska nie dały rady awansować. Od początku było wiadomo, że będzie ciężko, szczególnie Kasi, która trafiła do serii z Etiopką/Szwedką Abebe Aregawi – zdecydowaną faworytką. Biegi ułożyły się najgorzej jak mogły. Gdyby były bardzo szybkie, nasze reprezentantki mogłyby myśleć o awansie z czasem. Gdyby były wolne – obie są skuteczne na ostatnim okrążeniu. Tymczasem tempo było wolne z początku, a potem rywalki wcześnie zaczynały długi finisz, stopniowo podkręcając tempo. Ostatnie 600 metrów było mocne, każde okrążenie szybsze. Polki nie lubią takiego biegania i obie odpadły.
3000 metrów
Na tym dystansie mieliśmy dwoje reprezentantów. Startująca rano Renata Pliś awansowała do finału, biegający popołudniu Łukasz Parszczyński niestety odpadł. Sytuacja była niecodzienna: zgłosiło się jedynie 15 zawodniczek, z tego 12 awansowało do finału. Rozegrano więc dwa biegi eliminacyjne tylko po to, żeby wyeliminować trzy biegaczki.
Renata biegła w drugim biegu i wiedziała, że do awansu wystarczy wynik 9:00, wyraźnie słabszy od jej życiówek. Siedzący na trybunach trener Zbigniew Król od razu po ogłoszeniu wyników pierwszego biegu podskoczył i pobiegł krzyknąć zawodniczce, jaką ma zastosować taktykę. Ta była prosta: nie pozwolić, żeby tempo było wolne. Już na drugim okrążeniu Renata wyszła na prowadzenie i chociaż w drugiej połowie wyprzedziły ją prawie wszystkie zawodniczki, cel został osiągnięty: Polka jest w finale, z czasem 8:57,80. Jak powiedziała po biegu w finale zdecydowanie nie ma zamiaru biec na prowadzeniu, a po prostu starać się wywalczyć jak najlepszą lokatę.
Łukasz Parszczyński miał przed sobą niezwykle trudne zadanie – rywalizację z dużo szybszymi biegaczami. Bieg był trudny, rozegrany podobnie jak 1500 metrów kobiet, z wolniejszym początkiem i stopniowo narastającym tempem. Polak trzymał się pod koniec stawki, momentami próbował przesuwać, ale coraz trudniej było mu podkręcać tempo. Ostatecznie dobiegł do mety na przedostatnim miejscu, ale o poziomie rywalizacji świadczył wynik – 7:52,91, lepszy od starego rekordu Polski, pobitego przez Łukasza dwa tygodnie temu. Nie dało to jednak awansu do finału.
Sprinty
W konkurencjach sprinterskich nie rozegrano jeszcze wszystkich szczebli eliminacyjnych i skład większości finałów poznamy dopiero jutro. Do dalszej rywalizacji awansowali obaj sprinterzy na 60 metrów – Dariusz Kuć i Remigiusz Olszewski. Dobre wieści napłynęły też z dystansu 400 metrów – do finału awansowała Justyna Święty, dla której jest to największe osiągnięcie w karierze. Pierwszy szczebel eliminacji przeszedł Rafał Omelko, odpadł jednak w półfinale.
Przeczytaj więcej o Halowych Mistrzostwach Świata w Lekkoatletyce.
Przeczytaj o Halowych Mistrzostwach Polski w Lekkoatletyce