Wydarzenia > Aktualności > Wydarzenia
„Polskie” konkurencje wyrzucone z Diamentowej Ligi

Krystian Zalewski (POL) Credit: James Lang-USA TODAY Sports
W przyszłorocznej Diamentowej Lidze, serii najbardziej znanych mitingów lekkoatletycznych, zabraknie konkurencji, w których Polacy i Polki odnoszą największe sukcesy: rzutu młotem, rzutu dyskiem i biegów na 3000 metrów z przeszkodami. Czy to antypolski spisek?
Diamentowa Liga, czyli seria 14 najmocniejszych mityngów świata, to wyznacznik tego, co w lekkiej atletyce na stadionie popularne i chętnie oglądane. Po obecnym sezonie organizatorzy mityngów oraz IAAF, czyli światowe władze lekkoatletyczne, przeprowadziły obszerne badania popularności poszczególnych dyscyplin, a także reorganizację całego formatu. Jak się okazuje, intuicyjne przewidywania okazały się prawdą, a niektórych konkurencji, np rzutu dyskiem, niemal nikt nie chce oglądać.
Najpopularniejszymi dyscyplinami w ramach zawodów Diamentowej Ligi są: bieg na 100 metrów, skok w dal, skok wzwyż, skok o tyczce oraz biegi na 200 i 400 metrów. Z przyszłorocznego programu Diamentowej Ligi usunięto rzut dyskiem, trójskok oraz bieg na 3000 metrów z przeszkodami. Już wcześniej w programie nie pojawiał się rzut młodem, nie ma także sztafet, a dodatkowo wycięto od przyszłego roku bieg na 5000 metrów. Warto zauważyć, że to w większości konkurencje, w których Polska odnosi największe sukcesy i posiada największe gwiazdy lekkiej atletyki. Anita Włodarczyk, Paweł Fajdek, Wojciech Nowicki i Joanna Fiodorow (rzut młotem), Piotr Małachowski i Robert Urbanek (rzut dyskiem), a potencjalnie także Krystian Zalewski (bieg na 3000 ma przeszkodami) oraz zawodniczki i zawodnicy sztafet 4×400 metrów nie będą mogli startować w najbardziej prestiżowych mityngach świata. Z prostego powodu: mało kto chce oglądać ich konkurencje. A z drugiej strony, w najpopularniejszych konkurencjach nie mamy żadnego reprezentanta oraz tylko jedną reprezentantkę, Kamilę Lićwinko, skaczącą wzwyż.
W kontrze do tego trendu, Polski Związek Lekkiej Atletyki najbardziej stawia właśnie na rzuty,w tym rzut młotem. Nie tylko wspiera te konkurencje, ale też w największych mityngach w Polsce, np w Memoriale Janusza Kusocińskiego, to rzuty znajdują się w centrum wydarzeń. Czy słusznie?
Nowy format rozgrywania Diamentowej Ligi zakłada 90-minutowe, szybkie mityngi, podczas których cały czas coś się dzieje. Skracanie konkurencji ma miejsce od lat – wyeliminowano falstarty, karząc je natychmiastowymi dyskwalifikacjami, zmniejszono liczbę skoków i rzutów oddawanych w czasie zawodów. Jednocześnie jednak organizatorzy cały czas mają wolną rękę, jeśli chodzi o rozszerzanie programu i dodawanie dodatkowych konkurencji poza czasem antenowym. Mogą je wykorzystać choćby do promowania lokalnych gwiazd. W związku z tym konkurencje spoza oficjalnego programu nadal będą rozgrywane na niektórych zawodach. Co więcej, IAAF obiecuje, że zorganizuje kolejną serię zawodów kontynentalnych, bez globalnej transmisji telewizyjnej, aby zawodnicy i zawodniczki mieli możliwość startowania i uzyskiwania wyników. Konkurencje wykluczone z Diamentowej Ligi nadal bowiem pozostają w programie zawodów mistrzowskich, takich jak mistrzostwa świata i Europy czy igrzyska olimpijskie.
Jednocześnie trudno nie zauważyć jak mocno polskie władze lekkoatletyczne odstają od trendów światowych. Zamiast promować konkurencje oglądane i popularne na świecie, w PZLA stawia się na nisze. Z prostego powodu: skuteczność związku w Ministerstwie Sportu jest rozliczana ilością medali. A medale najłatwiej zdobyć w konkurencjach niszowych, np rzucie młotem kobiet. Nikogo w Związku nie interesują popularne na świecie sprinty czy oglądane przez miliony widzów maratony.
Z jednej strony trudno nie promować rodzimych gwiazd, takich jak Anita Włodarczyk czy Paweł Fajdek. Ale z drugiej – oparcie rozwoju lekkiej atletyki o konkurencje, które mało kto chce oglądać, a które dodatkowo są niemożliwe do uprawiania rekreacyjnego oraz niezrozumiałe (mało kto rozumie, dlaczego metalową kulkę na łańcuchu nazywa się młotem), to skazywanie się na coraz mniejszą bazę widzów i kibiców. Dobrze by było, gdyby w reformie przeprowadzanej przez IAAF polskie władze sportowe dostrzegły nie spisek, ale realizację globalnych trendów, pod które trzeba się podpiąć, aby przetrwać.
POBIERZ TAKŻE APLIKACJĘ „MAGAZYN BIEGANIE”. TO TAM ZNAJDZIESZ NASZE NAJLEPSZE TEKSTY.