Triathlon > TRI: Sprzęt > Triathlon
Segmenty – korespondencyjne ściganie na rowerze
Na treningu, na trasie, którą jeżdżę od lat, zauważyłem ostatnio oznaczenia „Strava” na asfalcie. Czyżby szaleństwo segmentów wyszło poza grono „wtajemniczonych”, wyciągając swoje macki po nowych użytkowników?
Z segmentami nie jesteś sam na drodze, towarzyszy Ci wiele „cieni”. Fot: cyclingweekly.co.uk
„Wtajemniczenie” jest tu oczywiście słowem nieco na wyrost. Nie oznacza ono grupy zawodników o niedostępnej dla innych wiedzy. To raczej pionierzy niezbyt jeszcze popularnej u nas formy rywalizacji. Wielu z nas trenuje za Zakręcie Śmierci, Agrykoli, wokół Malty. Rzadko jednak wymieniamy się w treningowych rozmowach czasami z poszczególnych odcinków. Jestem przekonany, że w ciągu kilku lat moda z Zachodniej Europy i USA znajdzie i u nas szerszy krąg odbiorców.
Segmenty to dowolnie zdefiniowane fragmenty trasy, którymi dzielimy się z innymi użytkownikami. Każdy, kto używa licznika z GPS i ma konto na wybranej platformie, automatycznie staje się uczestnikiem rywalizacji. Nasz wynik szybko znajduje się w gronie setek, a nawet tysięcy cyfr stojących zarówno za treningami do utraty sił, jak i regeneracyjnymi przejażdżkami.
W zdominowany przez Strava segment rywalizacji na wybranych odcinkach stara się wedrzeć Garmin ze swoją wersją tej funkcjonalności, wraz z wprowadzeniem na rynek Edge 1000. Nowa nawigacja rowerowa Garmina potrafi informować nas na żywo, kiedy zbliżamy się do poszczególnych segmentów, jaki jest rekord i jakie mamy straty czy zyski względem niego podczas jazdy. Atutem jest to, że jest to funkcja bezpłatna. Podobną znajdziemy w mobilnej wersji Strava, ale tylko w płatnej wersji Premium. Mimo to, Garmina czeka ciężka przeprawa w walce o przyzwyczajenia klientów. Strava jest programem znacznie bardziej popularnym od Garmin Connect, przede wszystkim w segmencie zawodników z zacięciem podchodzących do treningu. Zarówno amatorów, jak i zawodowców, których imponującą listę możemy znaleźć w zakładce PRO na stronie www.strava.com (www.strava.com/pros).
Ustawienia pozwalają na ograniczenie liczby osób biorących udział w rywalizacji. Można w ten sposób uniknąć przeszukiwania list setek nazwisk w poszukiwaniu znajomych. Kiedy tworzymy własne segmenty, powinny one uwzględniać pewne zasady pozwalające na łatwiejsze korzystanie przez innych uczestników zabawy. Podjazd powinien obejmować odcinek pod górę, nie dojazdy z bocznych uliczek. Nie tworzymy odcinków różniących się startem lub metą o zaledwie kilka metrów od istniejących. Nie tworzymy segmentów bardzo krótkich (100-200 metrów), ponieważ niedoskonałości systemu GPS będą miały znaczący wpływ na wygląd tabeli. Nie prowadzimy i nie kończymy segmentów w miejscach niebezpiecznych. Meta na środku skrzyżowania musi się prędzej czy później skończyć tragicznie, jak w przypadku rowerzysty z San Francisco, który potrącił śmiertelnie pieszego.
Niebezpieczeństwo – właśnie ten argument jest najczęściej podnoszony przez przeciwników wszelkiego rodzaju segmentów. W szczególności dotyczy to przede wszystkim zjazdów, gdzie ludzie potrafią przekroczyć cienką linię rozsądku, oddzielającą sport od brawury. Nie powinno być to jednak powodem do nieprzystępowania do zabawy.
Dla tych z nas, którzy emocjonują się telewizyjnymi relacjami z największych wyścigów, ciekawym źródłem wyzwań może być kategoria „klasyków”. Tu segment tworzony jest według ścisłych reguł, dzięki czemu czas możemy porównać z profesjonalistami biorącymi udział w zawodach. Alpe d’Huez, Galibier, Poggio. Możemy stawić to czoła Contadorowi, Wigginsowi, czy… Armstrongowi. Rywalizacja odbywa się bowiem w tym samym miejscu, ale niekoniecznie w tym samym czasie. Miejsce też powoli przestaje być świętością. Firma Wahoo wypuściła już aplikację przeliczającą segmenty z realnego świata na obciążenia w trenażerach.
Zachęcam więc do spróbowania swoich sił w konfrontacji z resztą świata. Zarówno Strava, Garmin Connect, jak i inne tego typu programy w swojej podstawowej wersji są bezpłatne, a wersje premium często występują w darmowych okresach testowych.