fbpx

Wydarzenia > Aktualności > Ludzie > Historie biegaczy > Ludzie

Tomasz Sobania: Metodą małych kroków staram się zbliżać do wielkich marzeń

Tomasz Sobania na mecie swojego biegu z Gliwic do Barcelony. Fot. Dominik Nikiel

Biegać zaczął ledwie kilka lat temu. W ciągu ostatnich miesięcy dotarł z Gliwic do Barcelony, przez dwa miesiące pokonując dzień w dzień dystans maratonu. Na miejscu spotkał się z samym Robertem Lewandowskim. Na koncie ma także przebiegnięcie przez całą Polskę czy bieg do Rzymu i audiencję u papieża. A wszystko w wieku zaledwie 24 lat! Poznajcie Tomasza Sobanię – biegacza, podróżnika i człowieka, który m.in. dzięki bieganiu sięga po coraz śmielsze marzenia.

Jesteś biegaczem, podróżnikiem, pisarzem, influencerem – kim określiłbyś siebie w pierwszej kolejności?

Właściwie ja nie czuję się do końca biegaczem. Ani biegaczem, ani ultramaratończykiem, ani innym. Sam siebie określiłbym, i to chyba by najlepiej do mnie pasowało, jako „sportowiec wyprawowy”. Jak np. himalaiści podróżują na wyprawy w góry, a potem przez resztę roku prowadzą w miarę normalne życie, to ja mniej więcej jestem kimś takim. Co roku organizuję wyprawę, znikam na dwa, trzy miesiące, a potem wracam i opowiadam o tych wyprawach, organizuję kolejne podróże, piszę książki. Sportowiec wyprawowy to byłoby określenie na mnie.

Powiedz w takim razie, ile kilometrów rocznie pokonujesz jako właśnie „sportowiec wyprawowy”?

Trudno powiedzieć, bo ja nie jestem w tym typowy. Nie mierzę tego bardzo dokładnie. Idea, żeby wrzucać zdjęcia z każdego treningu w social media jest mi obca. Rozumiem tę potrzebę u innych, ale mimo wszystkiego, co robię, dla mnie bieganie jest tylko częścią życia, a nie całym moim życiem. Ale jeśli chodzi o same kilometry, to jest ich sporo. W tym roku dwa i pół tysiąca kilometrów to były tylko te dwa miesiące wyprawy. A do tego trzeba doliczyć pozostałe przygotowania, przez kilka miesięcy po około sto kilometrów tygodniowo. Tak na szybko licząc, to byłoby tego sporo. Myślę, że w okolicach czterech tysięcy km w tym roku już zrobiłem, a mamy końcówkę listopada. Może do czterech i pół tysiąca kilometrów jeszcze dobiję w tym roku.

Nie liczysz bardzo dokładnie kilometrów, to może liczysz, ile par butów rocznie zużywasz?

Jest tego sporo. Już na samej wyprawie zużyłem pięć par i teraz nie mam w czym biegać (śmiech). Jakieś same stare pary mi pozostały. Więc to te pięć par i pewnie tak ze dwie pary w trakcie przygotowań, albo i trzy. Mam jedne buty do biegania po górach, inne do asfaltu, więc tego jest dużo. Moja siostra, z którą mieszkałem przez ostatnie dwa lata śmiała się, że ja mam więcej butów niż ona. A ona, jako kobieta, ma masę butów: szpilki, półbuty, buty sportowe itd.

Fot. Dominik Nikiel

Wspomniałeś już w kilku słowach o swojej wyprawie do Barcelony. Przez sześćdziesiąt dni przebiegłeś dzień po dniu dystans maratonu. Czy możesz coś powiedzieć o roli regeneracji w bieganiu?

Akurat o regeneracji mogę powiedzieć całkiem sporo. To jest temat, który zawsze był jednym z ważniejszych w trakcie moich biegów. Biegając dzień po dniu, trzeba codziennie walczyć z czasem, żeby zdążyć się zregenerować. Po pierwsze – pomaga to, że mam na wyprawie fizjoterapeutę. Mamy maszynę, która przyspiesza regenerację i działa na tej zasadzie że poprzez ciepło, poprzez prąd, rozszerza naczynia krwionośne, krew szybciej płynie, szybciej docierają substancje odżywcze i mięśnie mają większą szansę, żeby się szybciej zregenerować. Jeśli ktoś nie ma takiego zaplecza, to podstawą jest rozciąganie, żeby mięśnie były bardziej elastyczne, lepiej ukrwione. Jest też rolowanie, ale z rolowaniem to… kurczę… to jest ciężka sprawa, przynajmniej w moim przypadku (śmiech). Po każdym treningu teoretycznie powinienem się rolować, nie zawsze to wychodzi, ale na pewno się staram, jak nie mam fizjoterapeuty, zadbać o to, żeby trochę rozluźnić mięśnie w ten sposób.

Jeśli ktoś potrzebuje regeneracji na szybko, to na pewno pomaga woda. Ja biorę na zmianę prysznic ciepło-zimno. Ciepło, żeby rozszerzyć naczynia krwionośne, potem zimno żeby zmniejszyć obrzęki czy stany zapalne. A najlepiej to wejść do wanny z zimną wodą na 10-15 minut, bo następuje taka patologiczna reakcja, że po pewnym czasie rozszerzają się naczynia krwionośne, mimo tego że na początku mocno się obkurczają. Tego się nauczyłem szykując się do wypraw i to też przerobiłem na własnej skórze. Mi to na szczęście pomaga.

Powiedz w takim razie, kiedy biegasz tyle kilometrów dzień w dzień w trakcie takiej wyprawy, o czym myślisz biegnąc?

Ciekawe, bo zwykle pytają o to ludzie, którzy nie biegają, mówiąc, że nie wyobrażają sobie, że można tyle biegać i mieć o czym myśleć… Ale biegacze pewnie kojarzą, że wcale nie jest tak, że to takie nudne zajęcie. Ja zwykle słucham podcastów lub rozmów, czasem muzyki, ale nieraz jest tak, że po prostu biegnę i czerpię z tego radość. Kocham to, to jest moja pasja. Jednak przez większość czasu pilnuję tempa, obliczam, ile jeszcze zostało do końca, dbam o nawodnienie, no i czekam na moment, gdy będę mógł wreszcie odpocząć.

Ja jestem wielkim marzycielem i najczęściej pięknie mi się biegnie wtedy, kiedy sobie po prostu myślę o tym, co się może wydarzyć wtedy, gdy np. dobiegnę do Barcelony. Czy się tam spotkam z Robertem Lewandowskim czy nie? Wyobrażam sobie, jak to będzie wyglądało. Najczęściej wtedy odciągam myśli od biegania i czas leci jak szalony, a kilometry szybko mijają. Muszę zawsze próbować zająć czymś myśli, żeby nie skupiać się na tym, że boli albo na tym, ile jeszcze zostało do końca.

Fot. Dominik Nikiel

Wspomniałeś o wizji spotkania z Robertem Lewandowskim. Ostatecznie dopiąłeś swego i miałeś okazję z nim porozmawiać w Barcelonie. Czy wyruszając z Gliwic wiedziałeś, że się z nim spotkasz?

Nie, nie wiedziałem, ale bardzo o tym marzyłem. Nawet nie dlatego, że to Robert Lewandowski – wielka gwiazda, ale dlatego, że jeśli do tego dojdzie, to będzie znaczyło, że naprawdę coś zmieniłem w swoim życiu i że dotarłem w miejsce, w którym nie każdy może się znaleźć. Mam takie poczucie, że chcę robić w życiu nowe rzeczy i chce żeby moje życie było pasjonujące. Wizja, że dobiegnę do Barcelony, spotkam się z Robertem Lewandowskim – to było właśnie coś tego pokroju. Od początku wiedziałem, że niełatwo będzie to zorganizować. Może nawet trudniej niż dostać się do papieża, co udało mi się w zeszłym roku. I tak też było, bo od początku próbowałem, a dopiero pod sam koniec, dosłownie na trzy dni przed dobiegnięciem do Barcelony, okazało się, że do tego dojdzie.

Czy możesz coś więcej zdradzić? Jak wyglądało to spotkanie?

Nie mogę niestety publikować zdjęć z tego spotkania, ale wyglądało to tak, że umówiliśmy się przez menedżerkę Roberta na spotkanie w niedzielę po meczu FC Barcelony z Almerią. Pojechałem z moją ekipą do wyznaczonego hotelu pod Barcelonę, przyjeżdżamy – nikogo tam nie ma. Czekamy trochę, dostaję informację, że Robert będzie za 10 minut, czas leci i w końcu po pół godziny czekania podjeżdża jakiś ciemny samochód. Z niego… wcale nie wysiada Robert Lewandowski, tylko jakiś umięśniony pan i pani w ciemnych okularach. Prowadzą nas do hotelu, po czym czekamy kolejne 15 minut. I wtedy podjeżdża ciemnozielony samochód. Widzę sylwetkę Roberta Lewandowskiego za kierownicą i już czuję większe emocje. Potem Robert przychodzi do nas i… okazuje się normalnym i sympatycznym gościem. Człowiek takiego formatu, że mógłby uznać, że nie ma po co się ze mną spotykać. Rozmawialiśmy ze 20 minut – Robert był ciekaw mojego biegu i chciał mi pogratulować, bo był pod wrażeniem, tego, co zrobiłem. To było wyjątkowe.

Rozmawialiśmy głównie o sportowej stronie mojego biegu, o tym jak to wyglądało na co dzień, ile czasu biegałem, itd. Podziękowałem Robertowi za to, że jest dla mnie przykładem, żeby nie oczekiwać, że będzie łatwo, ale dążyć do celu pomimo przeciwności. Ja na przykład, już po dobiegnięciu do Rzymu, mocno liczyłem, że kolejną wyprawę zorganizuję ot tak, po prostu, szybka piłka. A okazało się, że jeden ze sponsorów, który obiecywał, że będzie moim głównym sponsorem na dwa miesiące przed biegiem przestał się odbierać telefon. I mało brakowało, a musiałbym odwołać całą wyprawę. Nie byłoby biegu do Barcelony ani spotkania z Lewandowskim… Było też wiele trudnych chwil po drodze i cała ta wyprawa, mam wrażenie, była jedną z najtrudniejszych rzeczy jakie w życiu zrobiłem. Ale właśnie przykład Roberta Lewandowskiego, który miał dostać Złotą Piłkę, bo należy mu się to, jak mało komu, ale nie dostaje, do tego chce przejść do innego klubu, ale nie ma pewności, czy będzie mógł, to wszystko pokazuje, że nawet na takim poziomie, na jakim on jest, nie wszystko przychodzi łatwo.

Ostatecznie to było dla mnie wyjątkowe spotkanie, nie tylko dlatego, że to był Robert Lewandowski, ale dlatego, że to był dla mnie symbol tego, że jestem w miejscu, o którym marzyłem jako dziecko. Marzyłem, żeby robić rzeczy wielkie i tak też się stało. Zresztą marzyłem też, żeby grać w FC Barcelonie, a spotykam się z piłkarzem Blaugrany. Wszystko to jakoś tak pięknie się spięło.

Fot. Dominik Nikiel

Powiedz w takim razie, jak się przygotowujesz do swoich wypraw? Skąd bierzesz pomysł w stylu: „biegnę do Barcelony i spotkam się z Lewandowskim”?

Pomysły zwykle biorą się z mojego marzycielstwa. Już biegnąc do Santiago de Compostela, organizując pierwszą wyprawę biegową, 300 kilometrów w 7 dni, już wtedy miałem kolejne pomysły, m.in. żeby przebiec przez całą Polskę. Zawsze chciałem robić coś, co ludziom nie mieści się w głowie. Bo jak to można przebiec przez całą Polskę? Kolejną wyprawą miał być bieg do Rzymu, ale przez pandemię musiałem go przełożyć. Dopiero po dwóch latach udało się go zorganizować i pobiec. Pomysły biorą się zwykle z tego, że po każdej wyprawie pojawia się pytanie: co dalej? Gdzie teraz? Podnoszę sobie poprzeczkę i pojawia się pomysł na to, żeby znów coś fajnego zorganizować. Tak samo było z Barceloną. Po pierwsze jest dalej niż do Rzymu, czyli podniesienie poprzeczki, a po drugie, jak wspomniałem, jako dziecko marzyłem żeby grać w FC Barcelonie i tak mi się marzyło, że może na CampNou zakończę bieg. Wtedy nawet nie było mowy o tym że Robert Lewandowski tam będzie. Tego nawet nie przewidywałem. Ale jak pojawia się jakiś pomysł, jakieś marzenie, to potem zaczynam je konsekwentnie realizować. I ta konsekwencja jest kluczem.

A jak wygląda organizacja takiej wyprawy pod względem logistycznym?

Przez cały rok szukam sponsorów, organizuje wyprawę i prawdę mówiąc w przypadku Barcelony miałem wrażenie że zorganizowanie tego było tak samo trudne jak przebiegnięcie tych 2,5 tysiąca kilometrów. Jeśli komuś się wydaje, że to fizycznie po prostu jest trudne, ale wystarczy sobie z tym poradzić, to wierzcie mi, że to tylko część wysiłku. To jest po prostu masa czasu, który trzeba poświęcić. Dużo kombinowania i odbijania się od drzwi, próbowanie raz za razem, szukanie sponsorów, ekipy… Wynajmuję kampera, szukam oprawy medialnej i myślę o zbiórce charytatywnej na czas biegu. Oprócz tego są oczywiście treningi. Chociaż przed Barceloną sam bieg do Rzymu był swego rodzaju przygotowaniem, ale potem, jak wróciłem, znów był rok treningów, rok przygotowań. Od stycznia były już obozy biegowe, kiedy miałem pewną symulację wyprawy, bo też wychodziłem dwa razy dziennie na trening przez siedem czy dziesięć dni. A potem już przed wyprawą są starty kontrolne, głównie ultramaratony i bieganie ok. 100 km tygodniowo. Do tego dochodzą ćwiczenia na siłowni albo z ciężarem własnego ciała. Szykuję się tak, żeby unikać kontuzji, dlatego to jest podstawa, zwłaszcza jak się biega tak dużo i jeśli obciążenia są tak duże, jak w moim przypadku.

Wspomniałeś o startach kontrolnych. Czy w ogóle interesuje cię branie udziału w zorganizowanych imprezach biegowych? Czy to wykorzystujesz tylko jako element treningu?

Na pewno nieraz mnie to interesuje, ale nie na tyle, żeby jeździć od zawodów do zawodów. Raczej zawsze jest to środek do celu. Starty wyznaczam sobie stricte pod wyprawę i pewnie w tym roku też tak będzie. Przed kolejną wyprawą, którą planuję zacząć w kwietniu, starty kontrolne będą pewnie w lutym, marcu, chyba głównie w lutym. Muszę po prostu dobrać wydarzenia pod tę moją wyprawę. Ale to też nie zmienia faktu, że jak już jestem na takich zawodach, jak np. ostatnio na Dolnośląskim Festiwalu Biegów Górskich, to jednak atmosfera, to wszystko wokół biegu jest zupełnie inne niż na co dzień i dlatego bardzo sobie cenię, jak już gdzieś pojadę na zawody.

Czy wówczas czujesz w sobie pęd do rywalizacji?

Powiem ci, że odzywa się wtedy we mnie żyłka sportowca… Nigdy nie było tak, że mógłbym walczyć o np. podium open, ale w Lądku-Zdroju zająłem 4. miejsce w swojej kategorii, więc trochę żałuję tego, że nie udało mi się szybciej pobiec. Podczas zawodów, ale, przysięgam, tylko na trasie, jestem strasznym szowinistą. Jak widzę, że jest jakaś kobieta przede mną, ale też np. że jakiś starszy pan daje sobie radę lepiej niż ja, no to po prostu choćbym miał się zajechać, wyciskam z siebie tysiąc procent! To jest niezwykła motywacja (śmiech)! Poza tym zawody pokazały mi kilka razy, że jestem silniejszy niż mi się wydaje. Każdy chyba kojarzy jak to jest na zawodach, kiedy dookoła są ludzie, którzy zawsze wydają się lepiej ubrani, mają lepszy sprzęt, są bardziej profesjonalni i lepiej przygotowani… A potem, jak już zaczął się bieg, parę razy zdarzyło mi się, że wydawało mi się, że w życiu tego gościa nie dogonię, po czym kończyłem na mecie 10 minut przed nim. To też dużo w głowie zmienia i myślę że warto odkrywać, że to nie sprzęt ani to, jak się wygląda, decyduje o tym, kto będzie pierwszy na mecie.

Chciałem poruszyć jeszcze aspekt biegania charytatywnego. Wiem, że w twoim przypadku to nie jest cel sam w sobie cel sam w sobie, tylko robisz to niejako przy okazji. Ale jednak jest to chyba dość istotny element twojego działania?

Tak, to jest istotna część każdej wyprawy, a sam charytatywny cel na kolejny bieg odkrywam zwykle przez przypadek. Po powrocie z Barcelony miałem kilka spotkań z różnymi ludźmi, w tym z fundacjami czy z ludźmi, którzy mnie wspierali wcześniej i bardzo często jest tak, że to oni mi podsuwają jakiś pomysł na kolejną akcję. Wtedy ja się po prostu przyglądam tej sprawie i to jest niezwykłe, że na jakimś etapie po prostu czuję wewnętrznie, że to jest ta osoba czy ta organizacja, której chcę pomóc.

Tak było także z klubem, dla którego zbierałem pieniądze w tym roku, a który działa prowadząc terapię i profilaktykę uzależnień wśród młodzieży w Gliwicach. Miałem z nim trochę wspólnego już od trzech lat i wiedziałem, że jest po prostu taka potrzeba, że ten klub może naprawdę komuś pomóc i być może odmienić czyjeś życie. Pomyślałem sobie, że skoro będzie kolejny bieg, to dlaczego nie pomóc właśnie im? Podobnie było z Hanią, dla której biegłem rok temu. Okazało się, że zaprzyjaźniona grupa biegaczy z Radzionkowa zbierała dla Hani pieniądze już kilkukrotnie. Ja też zapoznałem się z jej tematem, poznałem jej rodzinę i po prostu poczułem, że to właśnie dla nich zrobię coś w tym roku. Zdecydowanie trudniej jest ze znalezieniem np. ekipy czy sponsorów na pokrycie kosztów wyprawy, ale z tym żeby był pomysł na zbiórkę, nigdy nie było problemu.

Fot. Dominik Nikiel

Powiedz, czy masz jakiś główny cel? Jakieś biegowe marzenie, coś co koniecznie byś chciał osiągnąć?

Kiedyś wydawało mi się, że bieganie zakończę po tym, jak zostanę prawdziwym Forrestem Gumpem i przebiegnę przez całe Stany Zjednoczone. Do tej pory jest to moje wielkie marzenie biegowe i jednocześnie cel na za dwa lata, ale już zacząłem planować kolejne wyprawy i tak naprawdę nie wiadomo, co będzie największym sportowym marzeniem. Wymarzyłem sobie też kolejną rzecz, to znaczy przebiec maraton w każdym kraju świata. Zrozumiałem, że aby to zrobić, będę potrzebował prywatnego samolotu (śmiech). Ale to też brzmi jak marzenie. Wtedy spełniałbym swoje podróżnicze plany. Jak sobie pomyślę, że mógłbym odwiedzić każdy kraj świata i jeszcze zrobić coś sensownego, czyli przebiec w nim maraton, to brzmi to fantastycznie! To są marzenia dosyć odległe i pewnie jak ktoś będzie to czytał, może się łapać za głowę. Ale jakby się zastanowić… Przebiegłem w tym roku całą Europę, marzyłem żeby spotkać się z Robertem Lewandowskim i też to brzmiało, jak szaleństwo i też wydawało się, że trudno to będzie zrobić, ale jednak małymi krokami można osiągnąć rzeczy które normalnie wydawałyby się niemożliwe. Metodą małych kroków staram się zbliżać do wielkich marzeń.

A jakie masz najbliższe plany?

Już teraz planuję bieg przez Stany Zjednoczone i myślę o kolejnych. Najpierw jednak będzie inny bieg. W przyszłym roku planuję pobiec do Grecji i z powrotem. Jak wszystko dobrze pójdzie, to w drodze powrotnej przejmę znicz olimpijski i zaniosę go na Igrzyska Europejskie, które rozpoczną się w czerwcu przyszłego roku w Krakowie. Taki jest plan, takie jest marzenie. Kolejne wielkie plany będą miały rację bytu tylko, jeśli te mniejsze uda się teraz zrealizować.

Czy jest coś co może cię zatrzymać w twoim bieganiu?

Myślę, że jedyną osobą jestem ja sam. I tak sobie myślałem też w trakcie biegu do Barcelony, kiedy naprawdę były różne przeciwności losu po drodze: i pogoda, i kontuzje, raz zostaliśmy okradzeni, były kłopoty na pokładzie kampera… Tak naprawdę dopóki ja decyduję, że tego chcę, że wytrzymam, to wszystko jest możliwe i to się nie skończy. Ale jeśli nastąpi moment, kiedy zrozumiem, że to nie jest to czego chcę, to wtedy sam zadecyduję o końcu takiego biegania. Miejmy nadzieję, że to się tak rozegra, a nie na przykład poprzez potworną kontuzję, z powodu której nie będę mógł biegać, bo niestety też się trzeba z tym liczyć w sporcie.

Chcesz być zawsze na bieżąco? Polub nas na Facebooku. Codzienną dawkę motywacji znajdziesz także na naszym Instagramie!
Zachęcamy także do słuchania naszego podcastowego cyklu „Czy tu się biega?”.
mm
Jakub Karasek

Podoba ci się ten artykuł?

0 / 5. 0

Przeczytaj też

Marcina Świerca nikomu, kto choć trochę kojarzy światek polskich biegów górskich, przedstawiać nie trzeba. Zawodnik, który jako jedyny z Polaków stawał na podium podczas festiwalu UTMB, czyli biegowej Ligi Mistrzów. Teraz, w 2024 roku, wraca […]

Dobrze jest wrócić. Znowu mogę biegać! Jeszcze powalczę na trasie. Marcin Świerc prosto z Pieniny Ultra Trail

W najbliższą sobotę i niedzielę odbędzie się DOZ Maraton Łódź, jedno z najważniejszych biegowych wydarzeń w Polsce. Organizatorzy przygotowali wiele atrakcji dla uczestników, a my mamy dla Was garść przydatnych informacji, które pozwolą Wam przygotować […]

Już w ten weekend: DOZ Maraton Łódź! Przygotuj się na wyjątkowe wydarzenie!

Mamy za sobą 9. już edycję lubianego i cenionego cyklu biegów przełajowych w mieście, czyli CITY TRAIL. Jakie zmiany czekają imprezę w związku z zakończeniem współpracy z Nationale-Nederlanden? Jakie było ostatnie pół roku? Ilu zawodników […]

Od Grand Prix Poznania do Grand Prix CITY TRAIL, czyli prawie dekada pięknej trailowej przygody w 10 miastach w Polsce

Pęcherze na stopach nie są niczym niezwykłym. Zapewne każdy borykał się z taką przypadłością przynajmniej raz. Medycyna ludowa zna wiele sposobów na pozbycie się pęcherzy. Nie wszystkie są polecane przez współczesną medycynę. Skąd się biorą […]

Jak szybko usunąć odciski i pęcherze ze stóp? Domowe sposoby na bolesne rany

Jak zakochać się w sporcie od najmłodszych lat? Czy bieganie to sport indywidualny? Kto najlepiej motywuje do bycia aktywnym? Czy grywalizacja ma sens? Czym jest ruch #długodystansZDROWI? Jak wygląda w praktyce employer branding i dlaczego […]

Sport mam we krwi od dzieciństwa, a o zdrowiu myślę długodystansowo. Ada Stykała. Ruch #długodystansZDROWI

Konkurs rzutu młotem z udziałem największych gwiazd tej konkurencji będzie głównym punktem tegorocznej odsłony Memoriału Czesława Cybulskiego. Na Stadionie POSiR Golęcin nie zabraknie również rywalizacji na bieżni i skoczniach. Od środy 24 kwietnia można kupować […]

Memoriał Czesława Cybulskiego już 23 czerwca! Rusza sprzedaż biletów

Jak wygląda proces projektowania nowych butów biegowych? Jakie czynniki trzeba w nim uwzględnić? Co wyróżnia najbardziej zaawansowane modele i w którym kierunku może pójść rynek butów biegowych w kolejnych latach? O tym i wielu innych […]

Rohan van der Zwet z ASICS: Nie podążamy za żadnymi trendami, ale sezon po sezonie wprowadzamy innowacje i udoskonalamy produkt po produkcie

W miniony weekend odbył się w festiwal Pieniny Ultra-Trail®, w ramach którego rozegrano PZLA Mistrzostwa Polski w Biegach Górskich na trzech dystansach: Vertical, Mountain Classic oraz Short Trail. Był to dzień wielkiego triumfu Martyny Młynarczyk, […]

Pieniny Ultra-Trail®z rekordową frekwencją i rewelacyjnymi wynikami. Poznaliśmy mistrzów Polski w biegach górskich na 3 dystansach