fbpx
Eindhoven Marathon 3 Fot Archiwum Szakali Bałut

Wydarzenia > Biegi zagraniczne > Wydarzenia > Relacje z biegów > Wydarzenia

W deszczu i pod wiatr – opowieść o Eindhoven Marathon 2013

Eindhoven Marathon 3 Fot Archiwum Szakali Bałut

Eindhoven Marathon. Fot. Archiwum Szakali Bałut

Holenderska jesień potrafi być urocza albo paskudna. Jej oba oblicza biegacze klubu Szakale Bałut mogli poznać podczas krótkiego wypadu na maraton w Eindhoven. Niestety – październikowe niderlandzkie słońce umilało nam czas dzień przed zawodami, za to w dniu biegu przekonaliśmy się, ile treści może się mieścić w określeniu „zła pogoda”.

To był krótki weekendowy wypad. Z Łodzi samochodem wyruszyliśmy w piątek pod wieczór, a do domów wróciliśmy w poniedziałek nad ranem. Na miejscu mogliśmy zatrzymać się u rodziny jednego z uczestników wyprawy, co pozwoliło na redukcję kosztów (Ani i Michałowi dziękujemy za gościnę). Turyści rzadko odwiedzają Eindhoven i trudno im się dziwić. Holenderskie miasta słyną z zabytków, starych kamienic nad śródmiejskimi kanałami, wspaniałych ratuszy, gotyckich kościołów i muzeów malarstwa z dziełami dawnych mistrzów. Tego w Eindhoven nie znajdziemy, gdyż jest to miasto młode i dość nieciekawe, ale przecież przyjechaliśmy biegać, a nie zwiedzać.

Eindhoven Marathon. Fot. Archiwum Szakali Bałut

Eindhoven Marathon. Fot. Archiwum Szakali Bałut

Mocną stroną biura zawodów były stoiska ze sprzętem biegowym. Tamtejsi wystawcy rozumieją znaczenie słowa „promocja”, więc wiele cen przyprawiało wręcz o zawrót głowy. Buty po 40 euro, koszulki po 10, żele po 1 euro „z groszami”. Na dodatek znaczna część odzieży miała narodowe barwy holenderskie, a ponieważ pomarańcz jest również naszym kolorem klubowym, to tym bardziej mieliśmy z czego wybierać.

Gdy nazajutrz wyjrzeliśmy przez okno po prostu przeraziliśmy się. Padał równy, rzęsisty deszcz, a krople spadały ukośnie, gdyż porządnie wiało, na dodatek z silnymi podmuchami. Nad sobą widzieliśmy gęste chmury, a na ziemi błoto i kałuże. Było tak ponuro i ciemno, że chciało się usiąść i wyć, a nie ścigać. Na dodatek okazało się, że moja torba ze sprzętem do biegania – zapewne przewidując fatalną pogodę – zdecydowała się pozostać w Łodzi. Na szczęście miałem buty (z kupionymi na miejscu nawet dwie pary). Przede wszystkim miałem też przy sobie kolegów, którzy pomogli skompletować biegowy ekwipunek.

Eindhoven Marathon. Fot. Archiwum Szakali Bałut

Eindhoven Marathon. Fot. Archiwum Szakali Bałut

W okolice startu dotarliśmy samochodem i jeszcze długo w nim siedzieliśmy próbując zmusić się do wyjścia na rozgrzewkę. Startowaliśmy o różnych porach. Najpierw w maratonie mieli ruszyć panowie: oprócz mnie – Jacek, Tomek, a do półmaratonu zgłosiły się Małgosia i Diana. Trzeba przyznać, że to nasze biegaczki były najbliżej pomysłu, żeby niedzielne przedpołudnie spędzić nie wychodząc z pojazdu.

„Zapłaciliśmy to startujemy!”. Zawinięci w worki na śmieci stanęliśmy na starcie. Z nieba lało się nam na głowy, a na dodatek było przeraźliwie zimno i mocno wiało. Jakiś termometr wskazywał 6 stopni, ale przy wietrze i wilgotności odczuwalna temperatura była znacznie niższa. Każdy z nas miał inne założenia. Jacek Moszczyński postanowił wyraźnie poprawić życiówkę i pobiec poniżej 3:20. Tomek Bedyk zmagał się z przeziębieniem, więc chciał bieg po prostu ukończyć, a ja po wyczerpującym maratonie w Urugwaju (relacja w numerze listopadowym magazynu Bieganie) podjąłem się roli zająca prowadzącego Jacka. Liczyłem na spokojny rekreacyjny bieg, ale miało się okazać, że zmęczenie i kłopoty z biodrami będą poważnym utrudnieniem.

Eindhoven Marathon. Fot. Archiwum Szakali Bałut

Eindhoven Marathon. Fot. Archiwum Szakali Bałut

Od startu prowadziłem Jacka równym tempem 4:44 min/km, starając się trzymać kilkadziesiąt sekund w zapasie. Na odcinkach pod wiatr chowaliśmy się za rywalami. Około ósmego kilometra dołączyliśmy do grupy prowadzonej przez dziewczynę w holenderskich barwach narodowych i z imieniem Ilonka wypisanym na koszulce. Patrzyłem na nią z pewnym zaskoczeniem – nie przejmując się wiatrem wciąż prowadziła, a gdy zatrzymała się na przymusowy postój, dogoniła nas bez wysiłku. W grupie biegło się całkiem dobrze, więc zaniepokoiłem się, gdy Jacek oświadczył, że chwilę musi spędzić za jakimś drzewem. Przez kilka kilometrów dawał się przekonać, że jednak nie musi, ale gdy minęliśmy tabliczkę z liczbą „20” zdecydowaliśmy się na wymuszony postój. Na szczęście na kolejnych dwóch kilometrach doszliśmy do peletonu, a niewielkie przyspieszenie nie zaszkodziło Jackowi. Znów prowadzeni przez Ilonkę rozpoczynaliśmy drugą pętlę trasy.

Eindhoven Marathon. Fot. Archiwum Szakali Bałut

Eindhoven Marathon. Fot. Archiwum Szakali Bałut

Nasza grupa powoli się zmniejszała, ale samopoczucie poprawiało wyprzedzanie kolejnych konkurentów. Gdy na dłuższym odcinku pod wiatr zorientowałem się, że tempo spadło, wyszedłem na prowadzenie i postanowiłem „rozruszać towarzystwo”, choć sam już mocno czułem trudy biegu. Koło 35. km pozostał już tylko trzon zespołu – oprócz Jacka i mnie sympatyczny Holender, biegaczka w średnim wieku i oczywiście Ilonka. Wtedy właśnie rozwiązała się jej zagadka – ona również prowadziła koleżankę na 3:20, a jej życiówka jest niemal identyczna z moją. Odtąd współpracowaliśmy bardzo zgodnie, wciąż trzymaliśmy założone tempo, a po naszych podopiecznych widać było, że zadanie jesteśmy w stanie wykonać. Na liczącym ponad kilometr odcinku przez las nieco odpoczęliśmy od wiatru, ale później w rejonie biurowców zaatakował nas ze zdwojoną siłą.

Ostatnie 2 km pokonywaliśmy przez centrum po mokrej kostce i tam, w starych butach, czułem się jak na lodzie. Przed metą Jacek zaatakował, aż miło było patrzeć jak się ode mnie oddala. Zawody ukończył z czasem 3:18:54, a ja dobiegłem z Holenderkami (3:19:33). Linię mety witałem z radością – bolały mnie biodra i po prostu miałem już dosyć. Cóż – po prostu udało się odhaczyć maraton w kolejnym kraju.

Eindhoven Marathon Szakale Bałut na mecie. Fot. Archiwum Szakali Bałut

Eindhoven Marathon Szakale Bałut na mecie – z prawej strony Maciej Rakowski, z lewej Jacek Moszczyński. Fot. Archiwum Szakali Bałut

Wyraźnie po nas na metę dotarł Tomasz (4:09:32). Z infekcją nie biegło mu się najlepiej, więc też mógł się cieszyć jedynie z zaliczenia biegu.  Krótko później zaczęli się pojawiać półmaratończycy. Nieco zaskoczyła nas debiutująca na takim dystansie Diana Szczęsna. To ona pojawiła się jako pierwsza z Szakalic, pozdrawiając kibiców pomknęła do mety i nabiegała 1:53:25 Małgosia Lisiecka wykręciła 2:06:50, a później tłumaczyła, że wiatr i deszcz dały jej nieco w kość.

Chcesz być zawsze na bieżąco? Polub nas na Facebooku. Codzienną dawkę motywacji znajdziesz także na naszym Instagramie!
Zachęcamy także do słuchania naszego podcastowego cyklu „Czy tu się biega?”.
mm
Maciej Rakowski

Podoba ci się ten artykuł?

0 / 5. 0

Przeczytaj też

Marcina Świerca nikomu, kto choć trochę kojarzy światek polskich biegów górskich, przedstawiać nie trzeba. Zawodnik, który jako jedyny z Polaków stawał na podium podczas festiwalu UTMB, czyli biegowej Ligi Mistrzów. Teraz, w 2024 roku, wraca […]

Dobrze jest wrócić. Znowu mogę biegać! Jeszcze powalczę na trasie. Marcin Świerc prosto z Pieniny Ultra Trail

W najbliższą sobotę i niedzielę odbędzie się DOZ Maraton Łódź, jedno z najważniejszych biegowych wydarzeń w Polsce. Organizatorzy przygotowali wiele atrakcji dla uczestników, a my mamy dla Was garść przydatnych informacji, które pozwolą Wam przygotować […]

Już w ten weekend: DOZ Maraton Łódź! Przygotuj się na wyjątkowe wydarzenie!

Mamy za sobą 9. już edycję lubianego i cenionego cyklu biegów przełajowych w mieście, czyli CITY TRAIL. Jakie zmiany czekają imprezę w związku z zakończeniem współpracy z Nationale-Nederlanden? Jakie było ostatnie pół roku? Ilu zawodników […]

Od Grand Prix Poznania do Grand Prix CITY TRAIL, czyli prawie dekada pięknej trailowej przygody w 10 miastach w Polsce

Pęcherze na stopach nie są niczym niezwykłym. Zapewne każdy borykał się z taką przypadłością przynajmniej raz. Medycyna ludowa zna wiele sposobów na pozbycie się pęcherzy. Nie wszystkie są polecane przez współczesną medycynę. Skąd się biorą […]

Jak szybko usunąć odciski i pęcherze ze stóp? Domowe sposoby na bolesne rany

Jak zakochać się w sporcie od najmłodszych lat? Czy bieganie to sport indywidualny? Kto najlepiej motywuje do bycia aktywnym? Czy grywalizacja ma sens? Czym jest ruch #długodystansZDROWI? Jak wygląda w praktyce employer branding i dlaczego […]

Sport mam we krwi od dzieciństwa, a o zdrowiu myślę długodystansowo. Ada Stykała. Ruch #długodystansZDROWI

Konkurs rzutu młotem z udziałem największych gwiazd tej konkurencji będzie głównym punktem tegorocznej odsłony Memoriału Czesława Cybulskiego. Na Stadionie POSiR Golęcin nie zabraknie również rywalizacji na bieżni i skoczniach. Od środy 24 kwietnia można kupować […]

Memoriał Czesława Cybulskiego już 23 czerwca! Rusza sprzedaż biletów

Jak wygląda proces projektowania nowych butów biegowych? Jakie czynniki trzeba w nim uwzględnić? Co wyróżnia najbardziej zaawansowane modele i w którym kierunku może pójść rynek butów biegowych w kolejnych latach? O tym i wielu innych […]

Rohan van der Zwet z ASICS: Nie podążamy za żadnymi trendami, ale sezon po sezonie wprowadzamy innowacje i udoskonalamy produkt po produkcie

W miniony weekend odbył się w festiwal Pieniny Ultra-Trail®, w ramach którego rozegrano PZLA Mistrzostwa Polski w Biegach Górskich na trzech dystansach: Vertical, Mountain Classic oraz Short Trail. Był to dzień wielkiego triumfu Martyny Młynarczyk, […]

Pieniny Ultra-Trail®z rekordową frekwencją i rewelacyjnymi wynikami. Poznaliśmy mistrzów Polski w biegach górskich na 3 dystansach