Triathlon > TRI: Wydarzenia > Triathlon
Wielka impreza w małej Rawie – Olimpiada Triathlonowa 2015 [RELACJA]
Fot. Wojciech Wydmuch
W dniu 2 sierpnia w Rawie Mazowieckiej odbyła się kolejna już edycja triathlonu na dystansie olimpijskim. Dzień wcześniej rozegrano zawody na trasie 1/10 Ironmana i aquathlon. Na obydwu dystansach triathlonu wystartowało prawie 300 zawodników.
Triathlon w Rawie Mazowieckiej, choć mało jeszcze osławiony, zdecydowanie zasługuje na uwagę miłośników multisportu. Pierwsze, co przyciąga wzrok, gdy przyjeżdża się na miejsce zawodów, to niezwykle przyjazna triathlonistom infrastruktura. Ładne jezioro, dobre ścieżki do biegania i jazdy na rowerze, duży parking, czyste, bezpłatne toalety, bezpośrednia bliskość aquaparku. Pomimo środka sezonu i upalnej sierpniowej niedzieli, na miejscu wcale nie było tłumu plażowiczów. Jak się okazało, nie tylko pogoda i okolica były przyjazne przyjezdnym sportowcom. Plusów imprezy było zdecydowanie więcej.
Organizatorzy, obsługa i wolontariat na zawodach działały praktycznie bez zarzutu. Wolontariusze na trasie uwijali się z całych sił, żeby zdążyć podać wodę i izotoniki wszystkim spragnionym zawodnikom. Na szczególne podziękowania zasługuje pani z lodówką turystyczną z workami z lodem w środku… Nic piękniejszego nie może spotkać triathlonisty roztapiającego się w trzydziestostopniowym upale!
Wszystko odbyło się zgodnie z harmonogramem. W tym punkcie warto też podkreślić chlubny brak odliczania przed startem. Po komendzie „na miejsca” natychmiast padł strzał z pistoletu startowego. Branie zawodników z zaskoczenia jest zdecydowanie korzystniejszym wyjściem niż uporczywe odliczanie od dziesięciu do zera, podczas gdy przy siedmiu pierwsze rzędy zawsze już płyną.
Na wielkie brawa zasługuje też organizacja strefy zmian. Wystarczająca ilość miejsca przy stanowisku to coraz rzadziej spotykane dobro. W Rawie nie trzeba było przepychać się z innymi zawodnikami ani bać się, że rower zostanie przypadkowo zdemolowany przez kogoś, kto w strefie zmian „zamieszkał” obok nas. Do tego świetna robota komentatora Pawła Bondaruka, który swoją energią mógłby obdarować co najmniej połowę startujących i obecność sędziów z Polskiego Związku Triathlonu (coraz rzadziej spotykani na „podwórkowych” zawodach, a szkoda!). Ogólnie rzecz biorąc, przez cały czas trwania imprezy można było mieć silne poczucie, że organizatorom naprawdę zależy na dobrym samopoczuciu i zadowoleniu startujących.
Oczywiście nie mogłoby być zupełnie różowo. Jako niedociągnięcie organizacyjne mogę wymienić delikatne zamieszanie wśród sędziów związane ze… skarpetkami kompresyjnymi. Podczas otwierania strefy zmian padały polecenia, że nie wolno startować w podkolanówkach kompresyjnych. Potem polecenie zamieniło się w prośbę czy też rekomendację, żeby wreszcie zaniechano tego zupełnie. Przy okazji wyszedł w tym miejscu brak odprawy technicznej, która zdecydowanie powinna się odbyć, choćby po to, aby każdy dokładnie wiedział, co wolno, a czego nie wolno, na które boje zwracać uwagę podczas części pływackiej itp. Kolejna sprawa to nieścisłości w regulaminie – dość poważne uchybienie. Organizator w regulaminie pisał między innymi, że każdy startujący musi mieć licencję PZTri i badania lekarskie. Gdybym nie doszukała się sprzecznej informacji na Facebooku, zrezygnowałabym z bardzo fajnej imprezy.
Na tym jednak wady się kończą, a biorąc pod uwagę fakt, że bardzo łatwo można je poprawić, sądzę, że w przyszłym roku impreza może stać się naprawdę nieskazitelną. Być może w tym roku zawiedzeni mogli się poczuć ci zawodnicy z podium, którzy przyzwyczaili się do wyjeżdżania z zawodów z torbami pełnymi „fantów” od sponsorów. W porównaniu z zawodami Labosportu czy VTS było pod tym względem bardzo skromnie – przypuszczam jednak, że zainteresowanie potencjalnych sponsorów z roku na rok będzie wzrastać. Nawet jeśli nie, zawody i tak fantastycznie obronią się zapleczem organizacyjnym. W mojej opinii triathlon w Rawie Mazowieckiej to perełka.
Na koniec wielkie gratulacje i podziękowania dla organizatorów za trzymanie się formuły z draftingiem. Nieczęsto na polskich zawodach mamy okazję pościgać się na dystansie olimpijskim. Oprócz cennego sportowego doświadczenia ma to także inny aspekt, bardziej towarzyski – legalny drafting na zawodach uzdrawia atmosferę, która ostatnio bywa w naszym środowisku wątpliwa. Na olimpijce nikt na nikogo nie patrzy spode łba, nie wytyka palcami, nie sądzi i nie jest sądzony. Oby więcej takich imprez w Polsce!
Zdjęcia z dystansu olimpijskiego (fot. Wojciech Wydmuch)