Wydarzenia > Aktualności > Wydarzenia
Małe biegi w USA walczą z dopingiem
Małe biegi w USA, których nie stać na przeprowadzanie własnych badań antydopingowych, wprowadzają rygorystyczne kontrole przeszłości biegaczy. Czy to wskazówka dla zawodów organizowanych w Polsce?
Jak donosi amerykański „Runner’s World”, małe biegi w Stanach Zjednoczonych coraz bardziej rygorystycznie podchodzą do kwestii dopingu. To pokłosie niedawnej afery w tym kraju, związanej z Larysą Michałową, byłą rosyjską biegaczką, która obecnie prowadzi w USA profesjonalną grupę biegową. Wśród jej członków jest kilku przyłapanych na dopingu, mimo tego, że Rosjanka i jej zawodnicy starają się jeździć tylko na biegi, w których nie przeprowadza się kontroli. W Polsce tego typu praktyki nie są zaskoczeniem, bo u nas tego typu grup istnieje kilka, ale w USA pojawienie się podejrzanego teamu, w wyraźny sposób unikającego badań, było szokiem dla środowiska. Problem dotyczy głównie średniej wielkości biegów, które są na tyle duże, że fundują nagrody finansowe, ale na tyle małe, że nie stać ich na przeprowadzenie kontroli antydopingowej. Podobnie jak w Polsce, tego typu zawody są głównym celem podejrzanych zawodników i zawodniczek. Aby się bronić, poszczególne biegi wprowadzają nowe standardy, zalecane przez amerykańskie Stowarzyszenie Biegów Ulicznych.
W zawodach może wystartować każdy, ale nie każdy jest uprawniony do odbioru nagród finansowych. Pozbawione tej możliwości zostają osoby, które kiedykolwiek w przeszłości były karane za doping albo współpracują z trenerem lub menedżerem zaplątanym w jakąkolwiek aferę. Dotyczy to także trenerów, których co najmniej dwoje zawodników zostało w przeszłości przyłapanych na niedozwolonym wspomaganiu. Odpowiedni zapis pojawia się w regulaminie, a dodatkowo zdobywcy nagród pieniężnych podpisują u notariusza oświadczenie o braku wystąpienia wyżej wymienionych okoliczności. Muszą także mieć załatwione wszelkie sprawy podatkowe, w tym pozwolenie na pracę w USA. Wypłata jest przekazywana z kilkumiesięcznym opóźnieniem, a w tym czasie organizatorzy weryfikują prawdziwość oświadczeń.
Praktyka z jednej strony wydaje się kontrowersyjna, bo dotyczy także przewinień, za które zawodnik już odpokutował i został ponownie dopuszczony do startu. Z drugiej strony, dopiero tego typu presja może być realnie skuteczna w ściganiu dopingu. W Polsce na dużych maratonach często pojawiają się zawodnicy z dopingową przeszłością – np. w Dębnie i Wrocławiu wygrywał przyłapany w przeszłości i skazany na dwa lata kary Kenijczyk Cosmas Kyeva. Najbardziej bezlitosny w karaniu dopingowiczów jest Poznań, który przeprowadza kosztowne i bardzo dokładne badania, a w przypadku wpadki z miejsca wyklucza od udziału w kolejnych biegach tego organizatora. Prawdopodobnie z tego względu w Poznaniu występuje bardzo mało zawodników z Kenii i Ukrainy. W tegorocznej edycji poznańskiego maratonu zwyciężył Kenijczyk, drugie miejsce zajął Amerykanin, trzecie Litwin, a czwarte Polak. Rok temu w Poznaniu po długiej przerwie na pierwszym miejscu przybiegł Polak, Emil Dobrowolski.
Oryginalny artykuł w „Runner’s World”
Zachęcamy także do słuchania naszego podcastowego cyklu „Czy tu się biega?”.