fbpx
Andrzej Wołkowycki. Fot. Rafał Nowakowski

Ludzie > Elita biegaczy > Ludzie

Wywiad: Andrzej Wołkowycki – trener Artura Kuciapskiego i Joanny Jóźwik

Andrzej Wołkowycki. Fot. Rafał Nowakowski

Andrzej Wołkowycki. Fot. Rafał Nowakowski

Jest tym co łączy Joannę Jóźwik i Artura Kuciapskiego – dwoje ludzi, którzy zasłynęli znakomitymi występami na Mistrzostwach Europy w Lekkoatletyce w Zurychu. Joanna zdobyła brąz na 800 metrów, na tym samym dystansie Artur wywalczył srebro. Przeczytajcie rozmowę z ich trenerem.

Z Andrzejem Wołkowyckim – trenerem Joanny Jóźwik i Artura Kuciapskiego, rozmawia Jakub Wolski.

To musi być ogromna satysfakcja dla trenera mieć dwóch podopiecznych, którzy z jednych mistrzostw Europy wracają z medalami?

Oczywiście, jest to wielka satysfakcja i wielki sukces. Nie przypominam sobie, żeby w przeszłości coś takiego miało miejsce, wśród kobiet to jest w ogóle pierwszy medal mistrzostw Europy na 800 m na otwartym stadionie dla Polski.

Czy specjalizuje się pan w trenowaniu właśnie 800-metrowców, czy zajmuje się pan różnymi dystansami?

Już od dawna zajmuję się głównie 800-metrowcami, ale szkolę też zawodników w innych konkurencjach, miałem do tej pory głównie zawodniczki, łącznie z Eweliną Sętowską-Dryk, która biegała równie szybko jak Asia, a nawet szybciej, póki co, bo 1:58,96, była też 6. na Halowych Mistrzostwach Świata, na ME jej się nie wiodło, o 0,01 s przegrała finał w Göteborgu, ale to były troszkę inne czasy. W tej chwili kobiece 800 m jest bardziej wyrównane.

Wiem, że zarówno Artur, jak i Asia, sami do pana przyszli, chcąc u pana trenować, byli już wtedy zdecydowani na ten dystans, czy to wyszło w trakcie ich rozwoju?

Obydwoje biegali 800 metrów już wcześniej, mieli pewne sukcesy na poziomie juniorskim, więc chcąc się rozwijać na tym dystansie trafili z różnych powodów do mnie. I jak widać, rozwijają się.

No właśnie, to może a propos tego rozwoju, od jak dawna trenuje u pana Artur?

Od października, czyli 11 miesięcy.

Znalazłem taką informację, że w zeszłym roku biegał 1:48,15, na przestrzeni tego roku poprawił się o 4 sekundy! To ogromny progres na tym poziomie, z czego on wynika?

Przede wszystkim inny trening, więcej elementów siłowych, to jest zawodnik, który późno dojrzewa, był szczupły, wysoki, wiotki i teraz nabrał trochę krzepy. Rozwinął się biologicznie, a do tego doszedł odpowiedni trening, który dał taki rezultat. Teraz będziemy szukać rozwiązań, co robić w kolejnych latach, żeby jego rezultaty były jeszcze lepsze.

Nagle oprócz Kszczota i Lewandowskiego mamy trzeciego 800-metrowca na wysokim poziomie. Przed ME raczej nikt nie stawiał Artura w gronie potencjalnych medalistów.

Myślę, że takie wejście smoka nawet jest ciekawsze. Jak ktoś rozwija się przez długie lata, jak to było np. z Marcinem Lewandowskim, wszyscy już go znają, ale dopiero po jakimś czasie dochodzi do tych rezultatów. Tutaj mamy skok zawodnika, w jednym roku, właściwie od razu na medal ME. Ja oczywiście wiedziałem, że oboje są w życiowej formie, bo obserwowałem to na zgrupowaniach, ale pojawiała się obawa, czy dadzą sobie radę z punktu widzenia psychologicznego, bo to są zawodnicy młodzi, jadą pierwszy raz na imprezę tego typu. Ja wiem, jak to wygląda, jest to zupełnie co innego niż mistrzostwa juniorskie czy młodzieżowe, wielki stadion, wielka widownia, pojawia się również wielka presja. To było widać np. u Asi, w pierwszym biegu była spięta, w drugim biegła na luzie, ale w trzecim znowu była spięta. Pojawiła się presja ze strony mediów, stawiano ją w roli faworytki, a to już działa inaczej.

W finale została mocno z tyłu, czy to był element taktyki – rozegrać pierwsze kółko spokojnie i zostawić siły na finisz, czy tak po prostu wyszło?

Powody były dwa. Pierwszy to taki, żeby nie biegła w tłoku, nie przepychała się, bo już raz zapłaciła upadkiem za taki bieg (przyp. red. Młodzieżowe Mistrzostwa Europy w Tampere), natomiast z drugiej strony, wiedziałem, że biegi nie będą aż tak szybkie, poza finałem, który już był w miarę szybki, że przy rozgrywaniu spokojnie pierwszej połówki, będzie sobie dawała radę na finiszu, co było sprawdzane na mistrzostwach Polski. Miała biegać spokojnie połówkę, w drugiej dopiero od 300 metrów do mety przesuwać się do przodu i tak to robiła. W finale rzeczywiście została za daleko, to był wynik presji.

Została za daleko, ale z drugiej strony poprawiła dotychczasową życiówkę o prawie 2 sekundy.

No tak, ale to nie był optymalny bieg na wynik, ponieważ pierwsze okrążenie pokonała w 60,2 s, a drugie w 59,4, tak się nie biega 800 metrów na rekord życiowy, to znaczy, że jej rezerwy sięgają dalej, nawet jeszcze w tym roku.

Kolejna rzecz – na ME pojechała bez minimum, a na mistrzostwach nie tylko łamie 2:01, czyli minimum, ale jeszcze 2:00, to jest efekt rywalizacji na najwyższym poziomie, idealnego przygotowania pod tą imprezę czy jeszcze czegoś innego?

To jest efekt wielu czynników. Po pierwsze – euforia spowodowana tym, że została zakwalifikowana na ME, od razu motywacja wzrosła, dwa – superkompensacja była obliczona na mistrzostwa Polski i mistrzostwa Europy, więc to przyszło tak, jak miało przyjść i trzy, że biegi były właśnie takie, jakie były. Myślę, że gdyby to był pojedynczy bieg, to ten wynik byłby jeszcze lepszy. W najbliższym czasie Asię czekają jeszcze biegi w silnej stawce, więc zobaczymy, czy to był już jej maks w tym roku, czy nie. Natomiast uważam, że ona już w czerwcu czy lipcu była gotowa na złamanie 2:00, tylko po prostu nie miała gdzie tego pobiec, bo wszystkie biegi, w których brała udział, kończyły się na 2:01 albo powyżej, a to jest inne bieganie. Musi być rywalizacja do ostatniego metra. Tak jak w Zurichu, w każdym biegu na finiszu musiała z kimś rywalizować. Natomiast w mityngach czasem prowadziła ostatnie 300 metrów i biegła sama do końca. Więc zawsze brakowało tej rywalizacji, żeby pobiec szybciej. Ale to tak jest – dopóki nie ma się wyniku, nie biega się w silnych biegach. Jest wiele takich przykładów, strzałów na półtorej sekundy szybciej od życiówki, które wynikają właśnie z walki do końca. Piotrek Rostkowski ustanowił kiedyś rekord Polski na 1500 m w biegu, gdzie do mety przybiegł siódmy, czy później Artur Ostrowski (6), to były biegi po prostu tak szybkie, że oni biegnąc gdzieś daleko w stawce, dobiegali z rekordem Polski, a później już nie byli w stanie się do takiego wyniku zbliżyć.

Myślę, że takie wejście smoka nawet jest ciekawsze. Jak ktoś rozwija się przez długie lata, jak to było np. z Marcinem Lewandowskim, wszyscy już go znają, ale dopiero po jakimś czasie dochodzi do tych rezultatów. Tutaj mamy skok zawodnika, w jednym roku, właściwie od razu na medal ME.

W Polsce brakowało i brakuje rywalizacji na takim poziomie.

A czasem wystarczy jeden bieg. Choć z drugiej strony zdarza się, że zawodnicy już więcej nie zbliżają się do raz osiągniętego wyniku, ale myślę, że w ich – Asi i Artura – przypadku to nie będzie miało miejsca, są obydwoje bardzo młodzi i mają jeszcze wiele do poprawienia w treningu.

Wracając jeszcze na chwilę do Asi, w swojej dotychczasowej karierze miała do tej pory sporo pecha, skręcona noga na nartach, upadek w finale, o którym pan wspominał – myśli pan, że taki wynik mógł przyjść już wcześniej, gdyby jej historia potoczyła się inaczej?

Myślę, że w zeszłym roku miałaby szansę zbliżyć się do 2:00, nie mówię, że złamać, ale 2:02 pobiegła właściwie po 2 miesiącach treningu, więc to świadczy o skali jej talentu. Później już ciężko było to poprawić, bo najpierw trzeba było ten trening zrobić, żeby później go „sprzedawać”. Może gdyby trafiła tutaj wcześniej, gdyby jej losy potoczyły się inaczej, nie byłaby rewelacją tych mistrzostw, tylko jedną z faworytek. Ale ułożyło się tak, jak się ułożyło.

Czy po powrocie z mistrzostw obydwoje biją pokłony trenerowi i wierzą już w każde trenerskie słowo? Pytam zakładając, że może wcześniej bywało różnie i nastąpiła jakaś zmiana.

Akurat z tą dwójką nie ma problemu, wiedzieli, po co tutaj przychodzą, sami podjęli taką decyzję. Od momentu, jak tu przyszli, wykonują wszystko, czasami nawet chcą więcej i muszę ich hamować, bo co za dużo to niezdrowo.

A jak sytuacja życiowa polskich medalistów, będzie im dzięki tym medalom łatwiej?

Na pewno będzie finansowo lepiej, bo już mają zagwarantowane od września stypendia z ministerstwa sportu. To pierwsza rzecz, druga to kontrakty z firmami sportowymi, które też zwróciły się już do managera. Czekamy jeszcze na wsparcie z firm, które nie są związane ze sportem, ale tu na razie jeszcze cisza.

Swoją drogą jest to dość ciekawe, gdy zawodnicy jednej reprezentacji startują z różnymi logotypami na koszulkach. Widać, że są równi i równiejsi.

No tak, mimo że firmy są sponsorem PZLA, to finansują zawodników w oddzielny sposób. Aby się do tej grupy dostać, pewnie trzeba być u innego managera…

A to, że nie pojechał pan na ME, wynika z tego, że trener musi wyłożyć na wyjazd pieniądze z własnej kieszeni, czy z czegoś innego?

Związek ma taką politykę, że do biegów nigdy nie wysyłał trenera do każdego zawodnika, tylko jednego trenera na 3-4 zawodników. To już przerabiałem, gdy Ewelina Sętowska jeździła na mistrzostwa świata czy Europy, udało mi się raz pojechać na ME, raz na MŚ i raz na Halowe MŚ, a ona była ośmiokrotnie na takich imprezach. Natomiast w tej sytuacji – Asia nie miała minimum, faktem jest, że miałem dwójkę, do skoków pojechał trener na zawodnika, do biegów nie. Myślę, że warto zmienić tę politykę, szczególnie w przypadku młodych zawodników, którzy debiutują. Młodzi zawodnicy, jak jadą na taką imprezę, muszą czuć opiekę swojego trenera, nie przez skype’a czy telefon, to jednak zupełnie coś innego. Doświadczonym zawodnikom trener na miejscu już niewiele pomoże, oczywiście, może zwrócić uwagę na jakieś detale techniczne, ale w takim przygotowaniu psychicznym, już niewiele zmieni. Natomiast dla młodych, to jest ważne, np. w przypadku Karoliny Kołeczek powinien pojechać trener, jeszcze kilka osób można by wymienić. Wiem, że część trenerów pojechała na własny koszt, ale ja już po prostu wyrosłem z tego, żeby jeździć na własny koszt na takie imprezy.

A macie możliwość współpracy z psychologiem sportowym?

Tak, współpracujemy. Asia była kilkakrotnie na takich sesjach u Kasi Selwant, z którą pracują zawodnicy różnych dyscyplin. Oczywiście trzeba za to zapłacić. Związek ma swoich psychologów, ale to są ludzie spoza Warszawy, więc też trudno do nich jeździć na pojedyncze sesje. A jest to ważne, szczególnie wtedy, gdy coś nie idzie. Minimum cały czas się goni, a go nie ma, zaczyna się wątpić, denerwować, więc myślę, że to też jej pomogło. Nabrała wiary. Już na MP było widać, że nic jej nie powstrzyma od zwycięstwa.
Dziękuję za rozmowę.

Tekst pochodzi z numeru październikowego Miesięcznika Bieganie 2014. Przeczytacie w nim również rozmowę z Arturem Kuciapskim. 

Jakub Wolski, „Wiedzieli po co przychodzą” – wywiad z Andrzejem Wołkowyckim, Bieganie październik 2014

Chcesz być zawsze na bieżąco? Polub nas na Facebooku. Codzienną dawkę motywacji znajdziesz także na naszym Instagramie!
Zachęcamy także do słuchania naszego podcastowego cyklu „Czy tu się biega?”.

Podoba ci się ten artykuł?

0 / 5. 0

Przeczytaj też

Czym i kim zajmuje się obesitolog i co ma to wspólnego z kardiologią? Jak leczy się chorobę otyłościową? Czy leczenie farmakologiczne szybko przynosi rezultaty? Jak dużą rolę w leczeniu odgrywa psychika? Co ludzie są w […]

A Ty jakie masz relacje z jedzeniem i… z samym sobą? Rozmowa z obesitolożką i kardiolożką Anną Ścibisz

Bieszczady to góry, które znają chyba wszyscy. To tam od ponad 20 lat odbywa się kultowy Bieg Rzeźnika, a ale to nie wszystko. Już w piątek, 10 maja, wystartuje trzecia edycja imprezy, która potrzebowała naprawdę […]

Najpierw jedziesz, a potem wracasz. Bieszczady wzywają! Trzecia edycja UltraBiesa startuje w ten weekend

Już w najbliższy weekend (11-12 maja) odbędzie się 11. PKO Białystok Półmaraton. Jak skrupulatnie obliczyli organizatorzy, dotychczasowe dziesięć edycji półmaratonu ukończyło dokładnie 19 465 biegaczy, a to oznacza, że osoba, która w niedzielę zajmie 535. […]

11. PKO Białystok Półmaraton na mecie powita 20-tysięcznego uczestnika. Ostatnia szansa, aby dołączyć

Stań się częścią spektakularnego biegu — weź udział w rywalizacji na 10 kilometrów rozgrywanej równolegle z 46. Nationale-Nederlanden Maratonem Warszawskim. Impreza startuje w niedzielę 29 września. Zapisy na Nice To Fit You Warszawską Dychę właśnie […]

Ruszyły zapisy na Nice To Fit You Warszawską Dychę! Sprawdź się na dystansie 10 km

Roztocze: wyjątkowa kraina na mapie Polski, przez wielu jeszcze nieodkryta. Pora to zmienić! Zwłaszcza że okazja ku temu zbliża się wielkimi krokami. To rozgrywane już po raz ósmy zawody Ultra Roztocze, które odbędą się w […]

Roztocze poleca się do biegania. Posmakuj go 18 maja!

Bieg SGH to coroczne wydarzenie organizowane przez Samorząd Studentów Szkoły Głównej Handlowej we współpracy z Szkołą Główną Handlową oraz Urzędem Dzielnicy Mokotów. Bieg poprowadzony ulicami Mokotowa odbędzie się 12 maja 2024 roku. To nie tylko […]

Bieg SGH! Największy Studencki Bieg Charytatywny w Polsce już 12 maja!

Pomidory, które przywędrowały do Europy z Ameryki Południowej, nie podbiły z początku serc ludzi, uważano je wręcz za trujące. Określano mianem owocu zepsutego czy zdradliwego i hodowano tylko ze względów estetycznych. Dopiero w XIX wieku odkryto ich potencjał smakowy i odżywczy. Przedstawiamy ich wartości i kilka smakowitych przepisów.

Pomidory – wartości odżywcze i przepisy dla biegaczy

Już niedługo Gdynia stanie się areną jedynej w swoim rodzaju imprezy sportowej – Nocnego Biegu Świętojańskiego. To wydarzenie, które połączy pasjonatów biegania, miłośników marszu Nordic Walking oraz najmłodszych entuzjastów aktywności na świeżym powietrzu. Przygotujcie się […]

Nocny Bieg Świętojański: Gdynia gotowa na niezapomnianą biegową przygodę!