Blogi > Blogi > Paulina Ożarowska
Zajęcia lekkoatletyczne na hali, czyli roztrenowanie z wysiłkiem
Gdy zakończyłam okres intensywnych treningów zastanawiałam się jak spędzić okres roztrenowania. Z jednej strony mój organizm wymagał odpoczynku, z drugiej spędzenie kolejnych 3 tygodni na kanapie i konserwowanie tłuszczyku, nie za bardzo do mnie przemawiało. Przychyliłam się więc do idei aktywnego roztrenowania – żeby zbytnio nie stracić formy i przy okazji nie obrosnąć w tłuszcz. Pytanie tylko, jak to zrobić.
Pierwszy pomysł – zmniejszyć kilometraż i na 3 tygodnie odstawić ciężkie treningi. To był mój czas na cieszenie się spokojnym biegiem, podziwianie przyrody, robienie zdjęć na trasach leśnych. Do kalendarza treningowego planowałam również włączyć rower, ale z przyczyn obiektywnych na wycieczki rowerowe wybierałam się głównie weekendami. Szybki zmierzch nie sprzyja w moim przypadku treningom rowerowym w standardowym dniu pracy. Szybko więc zamieniłam tę formę ćwiczeń na fitness z YouTube’m. Ćwiczenia na brzuch, ręce, plecy, pośladki – czyli wszystko co się w trakcie biegu przydaje i o czym niestety zapominam w okresie treningów (lub mówiąc ładniej „nie przykładam się dostatecznie”) . Mam swój zestaw ulubionych filmików, który wyciska ostatnie poty, a przy okazji poprawia mi humor, ponieważ „akcja” ma miejsce nad morzem z pięknym słońcem – idealne rozwiązanie na długie i ciemne zimowe wieczory.
W tym roku do swojego zestawu ćwiczeń „alternatywnych” lub „uzupełniających” postanowiłam dodać jeszcze jeden element. Zajęcia lekkoatletyczne na hali sportowej zorganizowane i prowadzone przez profesjonalistów. I to okazał się strzał w 10-tkę! Mimo, że byłam niby po całym okresie intensywnych treningów (więc wydawało mi się, że raczej jestem porozciągana i rozruszana), jak się okazało to tylko moje wyobrażenie. Od niemal pierwszych minut zajęć, które standardowo trwają 1,5 godziny, pot lał się ze mnie strumieniami. Kto by pomyślał, że w ramach rozgrzewki przyjdzie mi się bawić w berka. Były pompki, były skipy, ćwiczenia z płotkami, skoki na skrzynię, burpees i wiele innych. Moje domowe rozciąganie okazało się klasycznym ochrzanianiem. W połowie zajęć zaczęłam tęsknić za treningiem interwałowym w moim wykonaniu, którego do tej pory nie znosiłam. Po 1,5 godziny z zajęć wyturlałam się skatowana, ale i szczęśliwa. Dowiedziałam się bowiem jak prawidłowo wykonywać poszczególne ćwiczenia, ale również w końcu ktoś zmobilizował mnie do tych, które zawsze zostawiałam sobie na „kiedyś”. Następnego dnia czułam się jak po maratonie – zakwasy sprawiały, że poruszanie się naprawdę nie było przyjemnością. Gdy ostatnie bóle odeszły w siną dal, przyszedł czas na kolejne spotkanie. I znów morze potu wylane, znów ćwiczenia mięśni, o których nie miałam pojęcia. I choć widzę, ile jeszcze pracy przede mną, z dziką rozkoszą oczekuję kolejnych zajęć.
Więc jeśli jeszcze się zastanawiasz, czy warto poświęcać czas i pieniądze na zajęcia zorganizowane, ja z mojej strony mówię stanowcze „TAK”.
Ponieważ:
1. poznasz nowe ćwiczenia, które pomogą ci usprawnić twoje ciało i pomogą poprawić technikę biegu – na każdych są jakieś nowe elementy, nowe sprzęty, nowe wyzwania.
2. specjalista z boku pokaże ci co robisz źle i jak dane ćwiczenie powinno być wykonane;
3. jest to również dobra okazja, aby zapytać kogoś z boku, jakie elementy techniki wymagają u ciebie dopracowania;
4. masz możliwość poznania innych biegaczy.