Czytelnia > Czytelnia > Felietony
Kultura, biegaczu! 17 Zasad Kulturalnego Biegania
Fot. istockphoto.com
Gospodarka, głupcze! – z takim hasłem szedł po amerykańską prezydenturę Bill Clinton. Ale hasło okazało się na tyle chwytliwe, że na stałe weszło do języka polityki i bywa przypominane przy każdej możliwej okazji, a nawet bez. Czy do języka biegaczy wejdzie hasło „Kultura, biegaczu!”? Taka nadzieję mają blogerzy, którzy piszą o bieganiu, i którym na sercu leży, żeby bieganie było przyjemnością dla wszystkich uczestników imprez biegowych.
Bo kiedyś na imprezach było… sympatyczniej. I to nie tylko dlatego, że wszyscy się znali i byli „na ty”. Nie, po prostu biegaczy było mniej i bardziej się szanowali. To nie znaczy oczywiście, że dziś nagle stracili do siebie wzajemny szacunek. Ale w masie, którą dziś tworzą biegacze, musieli się znaleźć i tacy, którzy dostrzegają wyłącznie czubek własnego nosa. A w tłumie trzeba mieć oczy szeroko otwarte, żeby nie tylko sobie, ale i innym szkody nie zrobić.
Dlatego grupa blogerów postanowiła przypomnieć o kilku, a w rezultacie nawet – kilkunastu zasadach, o których warto pamiętać. Zwłaszcza, kiedy zagęszczenie biegaczy na metrze kwadratowym przekracza trzy osoby. Początkowo zasad miało być 10 – taki kulturalny dekalog biegacza. Ale z czasem okazało się, że drobiazgów, które mogą przeszkadzać innym, a których nie robienie wymaga zaledwie odrobiny dobrej woli jest… co najmniej kilkanaście. I od kilku dni w rozmaitych konfiguracjach sukcesywnie wpisy o kulturze biegaczy pojawiają się na blogach blogaczy, czyli blogujących biegaczy. Zestaw podstawowy to 17 Zasad Kulturalnego Biegania.
Co trafiło na listę i o czym warto pamiętać, kiedy wybierasz biegać między ludzi? Oto krótki wyciąg z komentarzem.
Przede wszystkim – prawo do startu w zawodach mają ci, którzy wykupili pakiet startowy. Bieganie na krzywy ryj jest fajne wyłącznie dla ryja, a organizatorom może narobić kłopotów.
Skoro przy organizatorach jesteśmy – niektórzy są tak mili, że wyznaczają strefy startowe. Jeżeli już sobie zadali tyle trudu – miło by było go uszanować. I przy okazji kolegów, którzy biegają ciut szybciej i może akurat przygotowywali się przez kilka miesięcy w tym konkretny starcie zrobić życiówkę. Nie blokujmy im drogi w imię naszej dobrej zabawy, bo może akurat następnym razem to my będziemy chcieli zrobić życiówkę…
Słuchawki. Dyskusja między zwolennikami a przeciwnikami wydaje się nie mieć końca. To jak dyskusja o wyższości Świąt Bożego Narodzenia nad Świętami Wielkiej Nocy. Niektóre regulaminy po prostu wykluczają możliwość biegania w słuchawkach. Ja osobiście uważam, że na biegach w trudnym terenie (a dotyczy to zarówno biegów górskich, przełajowych, jak i zwyczajnie tych, gdzie pojemność trasy była planowana na mniejszą liczba uczestników) słuchawki nie powinny być używane. Ale jeżeli niektórzy naprawdę nie umieją spędzić ze sobą tych kilku godzin – to niech przynajmniej słuchają na tyle cicho, żeby słyszeć otoczenie. Także dla własnego bezpieczeństwa.
„Lewa wolna!” – ile razy słyszeliście na biegach taki okrzyk? Na biegach po pętli tradycyjnie zostawia się lewą stronę wolną dla tych najszybszych. Niestety, coraz częściej okrzyk „lewa wolna” pozostaje kompletnie bez reakcji. Nie tylko że tarasujący akurat owa lewą mają słuchawki na uszach. Czasami tylko wygodniej im nie słyszeć. Mniej więcej do momentu, kiedy to oni sami są tymi, dla których lewa powinna być wolna. Coraz większe tłumy na trasach biegowych powodują też, że koniecznością staje się sygnalizowanie zmiany „pasa ruchu”. Podobnie jak na rowerze – można to zrobić, wyciągając rękę. To czytelny znak dla innych biegaczy. A na bieżni podczas treningu zostaw szybszym wewnętrzny tor. No, chyba, że sam właśnie robisz interwały w tempie na rekord świata. Wtedy tor jest twój 🙂
Niestety, sygnalizowanie „stopu” w biegu jest dosyć trudne. A zatem, jeżeli nie masz ochoty zostać zadeptany przez przeklinający tłum – lepiej zbiegnij do krawędzi drogi, nie zatrzymuj się znienacka na środku. Nawet jeżeli właśnie sięgasz lub sięgnąłeś po kubek czy banana na punkcie odżywczym. Inni też mają do niego prawo, więc przetruchtaj spokojnie, ale nie blokuj punktu. W końcu i tak nie wypijesz całej wody i nie zjesz wszystkich bananów. A propos punktów odżywczych – zazwyczaj niedaleko za nimi znajduje się „strefa zrzutu”, czyli miejsce, gdzie bezpiecznie można wyrzucić kubeczki, butelki, skórki i opakowania po żelach. I warto z niej skorzystać, choćby po to, żeby tym z tyłu biegło się przyjemniej. A nie zawsze trwa akcja Agisko, że za każde cztery opakowania można dostać nagrodę. Aha, spluwanie i smarkanie to też w sumie rodzaj śmiecenia. Jeżeli już musisz – rób to tak, żeby nie opluć i nie osmarkać innych biegaczy. To dość obrzydliwe.
Obrzydliwe są także zapachy rozsiewane przez niektórych współbiegaczy. Czasami nawet już przed biegiem. Tymczasem maść rozgrzewająca raczej nie zastąpi rozgrzewki, a wietrzenie ubrań raczej się nie sprawdzi w przypadku strojów sportowych. Pamiętaj, niektórzy mogą mieć wrażliwe powonienie.
Niektórzy. Inni. Albo właściwie wszyscy. To też słowo klucz. Napojów na mecie powinno wystarczyć dla wszystkich. Zatem jeśli wolontariusze podają ci jedną butelkę, nie sięgaj po całą zgrzewkę. Bo kiedyś ktoś zgarnie twoją porcję i co wtedy?
Nie wszyscy za to muszą kochać psy. Dlatego, jeżeli już biegniesz z psem, zwłaszcza na zawodach, to albo go trzymaj na smyczy, albo przypnij go do pasa. Tylko wtedy możesz go kontrolować podczas biegu.
Kontroluj też trasę, którą biegniesz. Jeżeli bieg jest uliczny, to zazwyczaj trasa jest poprowadzona po jezdni, a nie po chodniku. Ścinanie zakrętów to skracanie trasy. A skracanie trasy (na różne sposoby, pomysłów wszak nawet wśród braci biegającej nie brakuje) – to jednak jest oszustwo. Zresztą, pomyśl, co ci po życiówce, której nigdy w życiu nie poprawisz…? I komu się nią pochwalisz?
Bieg wyznaczoną trasą to też element szacunku do innych – współbiegaczy, rywali w walce o 1459. miejsce, ale także dla tych, którzy właśnie cię dublują i tych, których ty dublujesz. Szanuj jednych i drugich, bo łączy was przecież to, co łączy najbardziej – pasja. Na treningu – uśmiechnij się do innego biegacza i jeżeli sam wstydzisz się podnieść rękę w pozdrowieniu, to chociaż odpowiedz na pozdrowienie. Odpowiadaj też, choćby uśmiechem, kibicom. Pamiętaj, że oni przyszli na bieg dla ciebie. Uśmiechnij się do wolontariuszy – bez nich byłoby zdecydowanie trudniej.
A jeżeli uważasz, że wszedłeś już na wyższy poziom wtajemniczenia, nie wahaj się dzielić z innymi swoim biegowym doświadczeniem. Dawaj rady. Nie próbuj jednak zastępować trenera, lekarza, fizjoterapeuty – jeżeli nim nie jesteś. Jeżeli już musisz eksperymentować na żywym organizmie, eksperymentuj na sobie.
To ostatnie co prawda wykracza poza standardowe rozumienie kultury, ale skoro piszą o tym blogacze, którzy często o rady są pytani – widocznie coś jest na rzeczy.
Tylko czy biegacze posłuchają blogaczy? Czy będą chcieli biegać kulturalnie? Przecież bieganie to najbardziej naturalna forma ruchu, a natura i kultura… Czy w przypadku biegania idą w parze? Czy buty biegowe powodują, że zapominamy o tym, że człowiek jest jednak istotą społeczną?