Czytelnia > Polecane > Czytelnia > Reportaże
Alan Maloney: Bieganie charytatywne zwraca się każdemu
Maraton w Londynie jest największym na świecie wydarzeniem zbierającym pieniądze na cele charytatywne. Fot. Istockphoto.com
– O co ludzie pytają, jeśli mówisz, że biegniesz maraton? Zwykle o życiówki. W Anglii teraz zapytają cię jaką organizację dobroczynną wspierasz – śmieje się Alan Maloney, który był gościem na konferencji 37. PZU Maratonu Warszawskiego. Zapytaliśmy go o fenomen biegania charytatywnego.
Po tegorocznym maratonie w Londynie Virgin Money Giving – jedna z platform on-line programu charytatywnego, będącego częścią imprezy ogłosiła, że w ramach kampanii na maratonie londyńskim zarejestrowali 566 000 datków. A to tylko jedna z platform. Jest jeszcze Just Giving, druga duża platforma w UK, która chwali się podobną liczbą, co łącznie daje ponad milion pojedynczych wpłat! Kwoty są powalające. Maraton Londyński został wpisany do Księgi Rekordów Guinessa jako największe na świecie wydarzenie zbierające pieniądze na cele dobroczynne, a Brytyjczycy oszaleli na punkcie biegania charytatywnego. W 2007 roku aż 78% uczestników zbierało pieniądze, a od czasu gdy powstał maraton londyński, czyli od 1981 roku zebrano przy okazji tego wydarzenia ponad 770 mln funtów. Szaleństwo do nie dotyczy jednak tylko Wielkiej Brytanii.
Model nowozelandzki
– Nowa Zelandia pozostaje jakieś 10-15 lat w tyle, jeśli chodzi o zbiórkę pieniędzy podczas wydarzeń – twierdzi Alan Maloney. W 2012 roku w maratonie w Auckland w akcji charytatywnej około 75 biegaczy zbierało 75 000 dolarów na rzecz jednej fundacji, która była partnerem imprezy. W 2013 roku The Realbuzz Group, w której pracuje Alan, zajęło się ich programem charytatywnym, wprowadzając sporo elementów skopiowanych z Londynu. Doradzali jak przebudować stronę internetową wydarzenia by program dobroczynny był z nią zintegrowany, wprowadzili platformę, która zautomazywowała i znacznie ułatwiła zbiórkę pieniędzy, wprowadzili również gwarantowane pakiety startowe dla tych, którzy włączą się do akcji charytatywnej. W rezultacie zebrano fenomenalną kwotę 500 000 dolarów, a w akcji uczestniczyło więcej partnerów charytatywnych. W 2014 poszli jeszcze dalej. – To było coś więcej niż tylko rozdawanie pakietów fundacjom. Pojawiły się również dodatkowe korzyści dla biegaczy. Np. jeśli zdobędziesz 300 dolarów na wspierany przez ciebie cel charytatywny, dostajesz specjalny medal. Wskutek tego wszystkiego, po trzech latach w akcji uczestniczyło już 1200 osób, które zgromadziły ponad milion dolarów na cele dobroczynne – opowiada. – To nie wydarzyło się w ciągu jednego dnia. To proces, któremu trzeba dać się rozbujać. Do takich liczb dochodzi się małymi krokami – dodaje.
Pierwiastek samolubności
Na czym polega fenomen takich programów charytatywnych? Co kusi ludzi żeby włączyć się do akcji charytatywnej? Czystej chęci zrobienia czegoś dobrego, wspierania inicjatyw, na których zależy ludziom którzy się w takie akcje włączają, dopomaga się namacalnymi korzyściami dla uczestników. – Gwarantuję, że nie każdy, kto biegnie charytatywnie w maratonie londyńskim jest aniołem czy świętym. Czasami to tylko po to by znaleźć się na liście – śmieje się Alan. W bardzo prestiżowych imprezach, w których miejsca znikają bardzo szybko, albo obowiązuje losowanie, do którego można nie mieć szczęścia, program charytatywny staje się jedyną opcją załapania się na start. Kolejnym bonusem są darmowe pakiety startowe. Takim przykładem jest Tough Mudder – półmaraton przeszkodowy. Pakiet na tę imprezę w Londynie kosztuje około 140-150 funtów. Jednak uczestnik, który rejestruje się na bieg w ramach akcji charytatywnej dostaje go za darmo i ma jeszcze możliwość wybrania sobie tury startowej.
Duże liczby
Niezależnie od tego, co napędza tych charytatywnych biegaczy, sumy jakie zbierają są powalające. – W 2015, w samym tylko maratonie londyńskim zebrano ponad 54 mln funtów na cele charytatywne. Tylko w tym jednym roku! – mówi Alan. Partnerstwo maratonu londyńskiego z The Realbuzz Group zaczęło się w 12 lat temu. – W tamtym czasie ludzie zaczęli myśleć o zbiórkach pieniędzy podczas wydarzeń. My tylko uczyniliśmy to kwestowanie bardziej widocznym i znaczącym, poprzez różne funkcjonalności mocno zrośnięte ze stroną internetową maratonu londyńskiego – twierdzi. Od tego 2003 roku w Wielkiej Brytanii zmieniło się bardzo wiele. – O co ludzie pytają, jeśli mówisz, że biegniesz maraton? Zwykle o życiówki. W Anglii teraz zapytają cię jaką organizację charytatywną wspierasz. A jeśli nie biegniesz charytatywnie, patrzą na ciebie jakby chcieli powiedzieć: „Jak śmiesz”? – śmieje się.
– Naprawdę głęboko wierzę, że to nie jest fenomen brytyjski, to nie może działać tylko w UK. Trzeba tylko zacząć od małych kroczków – mówi Alan. The Realbuzz Group współpracuje z 93 imprezami na całym świecie. Wśród największych graczy są na przykład maraton w Berlinie, Paryżu czy Pradze. Wielkie sumy pojawiają się nie tylko w kontekście maratonu londyńskiego czy w ogóle biegów ulicznych. Po tym jak w 2015 roku Alan z ekipą wdrożyli program charytatywny dla Tough Muddera, uczestnicy imprezy zgromadzili 1,5 mln funtów dla 50 organizacji. Przeznaczono dla nich 3000 pakietów startowych, a za każdy z nich wpływało średnio 550 funtów.
Motor promocji
Alan przekonuje też, że akcja charytatywna zwraca się każdemu. Korzystają na niej nie tylko organizacje i uczestnicy, z kolei sama impreza dostaje bardzo dużą promocję. I ze strony organizacji i uczestników, którzy by zebrać pieniądze, muszą promować swój start np. w mediach społecznościowych. Udział w akcji jednej osoby odbija się szerokim echem na jej profilu na Facebooku, jak określono, informacja o biegu charytatywnym jednej osoby dociera średnio do kolejnych pięciuset. – Dobry program charytatywny imprezy promuje się sam. Biegacze mówią o swoim starcie i wsparciu swoim rodzinom, przyjaciołom. Zaproszą swoich znajomych, przyjaciół i rodziny żeby pokibicowali im na trasie – mówi Alan. – Jeśli masz 3000 osób zbierające pieniądze na cele charytatywne w swojej imprezie, a te osoby przyprowadzą choćby 3-4 osoby, możesz sobie wyobrazić, że szybko uzbiera się spora grupa. Nagle możesz mieć dodatkowe 9000 ludzi na ulicy przy trasie swojego biegu. To skutkuje większym zainteresowaniem mediów, sposorów, bo mogą dotrzeć do większej liczby ludzi. Kolejnym dużym atutem takiej akcji charytatywnej powiązanej z biegiem jest to, że otwierasz się na inny typ odbiorców. Odchodzisz od mitu, że to bieg tylko dla elitarnego grona, otwierając go na zwykłych ludzi – opowiada Alan. – Program charytatywny sprawia, że to wydarzenie staje się bardziej osiągalne, a jednocześnie czyni je zdecydowanie bardziej kultowym i popularnym – dodaje.
Charytatywnie i po polsku
Przykładem programu charytatywnego z naszego rodzimego podwórka jest 37. PZU Maraton Warszawski. Przyłączenie się do akcji „Biegam dobrze” było opcją przy rejestracji. Ta opcja sprawiała, że jeśli na swoim koncie zbierzemy minimum 300 zł na rzecz jednej z 4 organizacji charytatywnych, dostajemy pakiet za darmo. Za nasz start 100 zł płaci organizacja, którą wspieramy, jednak 200 zł trafia na ich konto. A im więcej zbierzemy, tym większa korzyść dla nich. Marek Tronina przytacza liczby – w akcji wzięło udział ponad 550 osób. 350 zebrało minimalną kwotę i na tym poprzestało. Pozostali, a więc 200 osób zebrało więcej. Wyszło tego łącznie ponad 165 000 złotych. A w Warszawie to dopiero początek. W przyszłym roku akcja będzie otwarta również dla obcokrajowców.
Alan Maloney pracuje dla The Realbuzz Group, firmy zajmującej się między innymi wprowadzaniem programów charytatywnych na wydarzenia, optymalizacją ich działań charytatywnych, wspieraniem współpracy imprez z organizacjami charytatywnymi.