Wydarzenia > Aktualności > Czytelnia > Czytelnia > Reportaże
Rafał Bielawa i Główny Szlak Beskidzki: Dzień 2 [RELACJA]
Fot. Kuba Wolski
Poprzednio widzieliśmy się z Rafałem wczoraj przed godziną 17:00 na około 80. kilometrze, dzisiaj spotykamy się o tej samej porze, ale już około 120 kilometrów dalej, w Krościenku. Zobaczcie jak Rafałowi minęła pierwsza pełna noc i cały dzisiejszy dzień.
Szliśmy sobie z Wojtkiem w stronę Markowych Szczawin i nagle przed osiemnastą ktoś wyłączył prąd, zrobiło się ciemno, my zamilkliśmy, a droga zaczęła się strasznie dłużyć.W Markowych byliśmy chwilę, ale support czekał na Krowiarkach, więc chcieliśmy sprawnie przejść na drugą stronę Babiej Góry. Na górze było zimno i mocno wiało, ja czułem się dobrze, ale Wojtka trochę wychłodziło.
To krótki raport sytuacyjny w momencie, kiedy wchodzimy do Krościenka.
Gdy rozstawialiśmy się wczoraj na przełęczy Glinne Rafał był ubrany w krótkie spodnie i opaski na łydki, a Wojtek miał długie spodnie. Podejrzewałem, że to raczej Rafałowi może być chłodno, szczególnie jeśli będzie padać, ale okazało się, że Wojtek najpierw się trochę zgrzał, bo poza otwartymi przestrzeniami warunki w nocy były dobre i było dosyć ciepło, a potem wiatr zaczął go wychładzać.
Fot. Kuba Wolski
Pierwszy sen
Na przełęczy Krowiarki chłopaki spotkali support i zdrzemnęli się na około dwie godziny. Ruszyli w pasmo Policy około 1 nad ranem.
Wstaliśmy pełni energii, nawet nie miałem zastanych mięśni, na początku było naprawdę super, ale w końcu noc zaczęła nam się dłużyć i zanim dotarliśmy do Rabki złapaliśmy straszną „zamułę”.
Wojtek w Rabce zrobił sobie zasłużoną przerwę, w końcu pokonał z Rafałem około 95 km, a w rolę towarzysza podróży wcielił się Tomek Niezgódka, który swoją turę skończy najprawdopodobniej w Rytrze (łącznie około 85 km).
Buty rozmiar większe proszę…
W okolicy Turbacza czas Rafałowi umilali oprócz Tomka jeszcze Piotrek Biernawski i Piotrek Huzior, a na przełęczy Knurowskiej po raz kolejny pojawił się samochód supportowy. Tutaj Rafał chciał zmienić buty, ale okazało się, że chwilowo jego standardowych w rozmiarze 46,5 lepiej nie ściągać, bo stopy już nieco spuchły. Buty w większym rozmiarze (na razie o połówkę) dostanie najprawdopodobniej w Rytrze. Zobaczymy do jakiego rozmiaru Rafał dobije, oby nie za wysoko, bo dostępność obuwia sportowego w rozmiarze 48 pewnie w Polsce nie jest zbyt duża. Chłopaki wspominali, że Maciek Więcek na końcu swojego projektu używał butów o numer większych niż normalnie.
Fot. Kuba Wolski
Barszczyk, kawka, jajecznica, deser z bitą śmietaną
Tak to można żyć. Ledwo chłopak usiadł przy stoliku, a już na tacy zaczęły wjeżdżać różne smakołyki. Gdyby tylko nie to, że za chwilę trzeba iść dalej, w kolejną ciemną noc, to można by pomyśleć, że to całkiem przyjemna wycieczka. Rafał w Krościenku zabawił około pół godziny i w trójkę ruszyliśmy dalej. Pod górę, w stronę Dzwonkówki i Przechyby. W połowie podejścia na Dzwonkówkę zaczęło się robić szaro, a gdy dotarliśmy na szczyt było już całkiem ciemno. Była równo 18:30. Tam obu panów pożegnałem i zbiegłem do domu do Szczawnicy. Po godzinie z lekkim haczykiem dotarli na Przechybę, gdzie planowali postój na zupę i około 45-minutowy sen, żeby się lekko zregenerować przed kolejnym odcinkiem: Radziejowa, Niemcowa, Rytro, Hala Łabowska, Runek, Jaworzyna Krynicka, Krynica Zdrój.
Fot. Kuba Wolski
Byle do Krynicy
O dalsze plany pytam Rafała, gdy siedzimy w karczmie w Krościenku.
Na Przechybie drzemka, a potem ciśniemy do Krynicy na dłuższy postój w hotelu i dłuższy sen.
„A słyszałeś o takiej miejscowości jak Rytro?” – pyta Krzysiek Dołęgowski. Śmiejemy się wszyscy, ale… no właśnie. Teraz celem jest Krynica, przez Rytro po prostu trzeba przejść. Wczoraj pisałem, że wg planu Rafał miał dotrzeć do Krynicy około północy, ale ewidentnie się nie zrozumieliśmy. Pierwotne szacunki zakładały Krynicę (ok. 250 km) po około 51 godzinach od startu, czyli około godziny 6 rano. Na razie Rafał wg rozpiski jest przed tym czasem i podkreśla, że w Krynicy musi przespać minimum 3 godziny i ruszyć dopiero jak zrobi się jasno.
Co to za życie po 200 km?
Wczoraj zadałem Rafałowi pytanie, czy cieszy go ten projekt, czy ma frajdę z tego co robi, czy może jest zmęczony, albo zestresowany. Roześmiał się mówiąc, że jego żona powiedziała dzień przed startem, że jeszcze nigdy nie widziała go przed żadnym biegiem takiego spokojnego.
Nie mam takiego poczucia, że muszę poprawić ten rekord. Bardzo chcę dotrzeć do Wołosatego, ale na pewno nie za wszelką cenę. I bardzo się cieszę, że zrobił się z tego taki fajny projekt i tyle znajomych osób mi pomaga.
Opowiadał Rafał, gdy wychodziliśmy wczoraj z przełęczy Glinne. Dzisiaj nic się nie zmieniło. Nadal jest zadowolony, uśmiechnięty i pełen pozytywnej energii, a na pytanie czy coś go nie boli, mówi: „Mały palec lewej nogi raz mi zakomunikował: „boli mnie”, a ja powiedziałem, że przyjąłem i przestał. Poza tym nic się nie dzieje”. Oby tak dalej.
Fot. Kuba Wolski
Widzimy się jutro w Beskidzie Niskim.
Niezmiennie aktualną pozycję Rafała możecie śledzić tutaj: http://app2.trackcourse.com/view/gsb2017