Agata Matejczuk, czyli kobieta z żelaza [WYWIAD]

F11 / f11-photo.pl
Matka trójki dzieci, żona. Jedna z najmocniejszych polskich biegaczek ultra przez duże „U”. Laureatka plebiscytu „Superbohaterki 2017”, złota medalistka Mistrzostw Europy w biegu 24-godzinnym, bohaterka filmów „Ultra Agata” i „Biegacze”, zwyciężczyni wielu biegów górskich, m.in. Biegu Rzeźnika czy Zamieci – Agata Matejczuk.
Iwona Ludwinek-Zarzeka: Pamiętam, gdy czytałam o Agacie po raz pierwszy. Był to reportaż opublikowany w 2013 r. na portalu Polska Biega, przygotowany przez Wojtka Staszewskiego. Ten artykuł był dla mnie szokujący. Poważnie. W tej historii przewija się ciężkie, odarte z poczucia bezpieczeństwa i spokoju dzieciństwo. Później zawodówka, zaocznie zrobiona matura, 12-godzinne zmiany w fast foodzie. Powiedzieć, że Agaty zarobki były skromne, to jak nic nie powiedzieć. Jest w tej opowieści i światełko w tunelu – kochający, wspierający mąż i dwójka dzieci (obecnie już trójka). Bieganie? Wydawałoby się wręcz nie na miejscu, bo kiedy, jak? Najwyraźniej Agata znalazła sposób.
Najpierw w głowie miała tylko Selekcję – cholernie trudne wyzwanie. Agata zaliczyła ją za trzecim razem. Twarda sztuka. Z czasem po prostu zaczęła biegać.
„Pod koniec marca Agata chciała wystartować w Półmaratonie Warszawskim, ale od 1 lutego opłata startowa wzrosła z 80 do 120 zł, a Agata dostaje pensję dopiero 10. Już zrezygnowała, ale organizatorzy dopuścili ją do startu za ulgową opłatą” – pisał Wojciech Staszewski.
Był też i maraton, Bieg Rzeźnika, na którym w 2013 r. z Maćkiem Więckiem ustanowiła rekord w kategorii zespołów mieszanych, i wiele innych startów w ultra. Agata pokochała długie dystanse, a one pokochały ją. W 2014 r. wystartowała w Mistrzostwach Polski w biegu 24-godzinnym, a tamtejszy wynik dał jej kwalifikację do udziału w mistrzostwach świata. Zrobiła to zaledwie 5 miesięcy po porodzie.
Po latach Agata nie spoczywa na laurach. W 2018 r. wzięła udział w jednym z najtrudniejszych biegów na świecie – Ultra-Trail du Mont-Blanc. I chociaż nie była w ścisłej czołówce kobiet, to dla mnie jest i tak bohaterką. Wiem, że poprzez swoje starty chciała udowodnić światu i pewnie sobie samej, że jest coś warta. Mam nadzieję, że już to zrobiła, bo trudno jest zawiesić poprzeczkę jeszcze wyżej, niż to czyniła dotychczas. Zapraszam do lektury wywiadu z tą niezwykłą kobietą.
Joanna Joko Bednarczyk: Jak wyglądało Twoje życie, zanim zaczęłaś biegać?
Dużo jeździłam na rowerze. Nawet bardzo dużo.
Co oznacza dla Ciebie bardzo dużo?
Około 40-50 km dziennie 7 razy w tygodniu. Chodziłam też trochę na siłownię i w roku, w którym ukończyłam swój pierwszy maraton, rozpoczęłam treningi muay thai, czyli boks, techniki kopane, łokcie, kolana. Bez parteru. Zadebiutowałam również w Adventure Race z Michałem Jędroszkowiakiem. Tak naprawdę wszystko poza rowerem i strzelaniem z broni długiej w szkole zawodowej i poprzednich dwóch nieudanych podejściach na Selekcji (rok 2004 i 2005) zaczęło się w 2006 roku.
No właśnie, uprzedziłaś moje pytanie. Selekcja – program telewizyjny oraz jedna z najtrudniejszych prób terenowych wzorowanych na testach rekrutacyjnych do jednostek specjalnych. O ukończeniu Selekcji marzy niejeden twardy facet. Ty to zrobiłaś.
Tak. Pierwsze podejście zaliczyłam w 2004 roku. Wyeliminowała mnie wówczas woda (pływanie), w 2005 roku – zielony ręcznik w lesie. Nie zdążyłam dobiec – byłam ostatnia i odpadłam.
Zielony ręcznik?
Biegliśmy za instruktorem i jak ktoś zobaczył rozwieszony zielony ręcznik, to biegliśmy do niego i kto dobiegł ostatni, odpadał. I ja odpadłam. Pod koniec tego samego roku (2006 – przyp. red.), w którym ukończyłam swój pierwszy maraton, ukończyłam również Selekcję – za 3. podejściem.
Nie poddajesz się łatwo.
Trenowałam naprawdę uczciwie. To był trudny i bardzo pouczający czas, który dał mi niezwykle dużo na wiele lat. Pięć dni ciężkiej orki, pełne pokory. Po tym doświadczeniu jest się innym człowiekiem. I jak bardzo by to durnie nie brzmiało, to tak właśnie jest.
Czy wydarzyło się w Twoim życiu coś, co Cię ukierunkowało na bieganie?
Nie, po prostu wymarzyłam sobie maraton. Spodobało mi się, chociaż nie przygotowywałam się do niego.
Jesteś matką trójki dzieci, żoną, pracujesz. Jak wplatasz w swoje życie treningi?
Różnie, albo późnym wieczorem, albo nad ranem, poza tym dwa razy w tygodniu jeżdżę rowerem na trening wytrzymałościowo-wydolnościowy.
Wielokrotnie widziałam Cię na zawodach z całą rodziną. Masz chyba wspierających i wyrozumiałych bliskich?
Tak, to ważne. Najważniejsze w życiu. Mam wspaniałą rodzinę.
TO TYLKO FRAGMENT WYWIADU. CAŁOŚĆ PRZECZYTASZ W TYGODNIKU BIEGANIE NR 9/2019