Wydarzenia > Aktualności > Wydarzenia
Rekordzista świata z Kenii zawieszony za doping. Tłumaczy się… nadmiernym spożyciem alkoholu

Rekordzista świata w biegu na 10 kilometrów, Kenijczyk Rhonex Kipruto, został zawieszony z zarzutem stosowania dopingu. Biegacz broni się, twierdząc, że wyniki testów mogły zostać zafałszowane z powodu nadmiernego spożycia alkoholu. Co teraz z biegaczami amatorami?
Po serii dopingowych wpadek Kenijczyków i Kenijek nadszedł wyjątkowo mocny cios. Rhonex Kipruto ma dopiero 23 lata, a zdążył już pobić rekord świata w biegu ulicznych na dystansie 10 kilometrów (26:24), zdobyć medal mistrzostw świata na 10 000 metrów oraz przebiec półmaraton w 57 minut i 49 sekund – co jest trzecim wynikiem w historii na tym dystansie. Kipruto był w ostatnich sezonach jedną z największych gwiazd światowego biegania ulicznego. Najlepszym sezonem kenijskiego biegacza był jednak rok 2020, od tego czasu jego wyniki systematycznie idą w dół. W 2020 przebiegł 10 km w 26:24, rok później – 26:43. W 2022 było to już tylko 26:58, a w sezonie bieżącym – 27:09.
Kenijczyk został zawieszony przez Athletics Integrity Unit, jednostkę zarządzającą badaniami tzw paszportu biologicznego. W praktyce są to całe serie badań, wykonywane latami, które pozwalają wykrywać nie samo stężenie zabronionej substancji (co jest trudne i wymaga precyzyjnego trafienia w czas, kiedy zawodnik przyjął doping), ale pośrednie zmiany wywoływane przez nielegalne środki. Paszport biologiczny gromadzi liczne dane i mierzy zmiany ich stężenia.
Broniący się Kenijczyk wydał oświadczenie za pośrednictwem reprezentującej go agencji sportowej. Można je przeczytać pod tym adresem. Oświadczenie jest interesujące ze względu na rodzaj przyjętej obrony. Agencja atakuje samą istotę paszportu biologicznego. Twierdzi, że w ostatnich latach Kipruto na przemian podejmował i przerywał trening, ze względu na pandemię oraz kontuzje. W okresach nietrenowania spożywał duże ilości alkoholu, co mogło rzekomo wpłynąć na wyniki testów. Pod tym kuriozalnym stwierdzeniem przywołuje się cytat m.in. czeskiego biochemika Jiziego Dostala. Należy jednak zauważyć, że Czech jest ostrożny. Stwierdza, że „spożycie alkoholu mogło wpłynąć na wyniki hemopoezy i tłumaczyć zaburzenia w paszporcie biologicznym”. Nie stwierdza wprost, że to nastąpiło, a jak, wiadomo, wszystko może mieć wpływ na wszystko, także na paszport biologiczny. Co więcej, cytat z czeskiego naukowca nie dotyczy tej konkretnej sprawy – jest tylko przywołany jako pośredni dowód, że jest to możliwe.
Chociaż nigdzie nie pada nazwa zabronionej substancji, to użycie słowa „hemopoeza” – czyli wytwarzanie krwinek – sugeruje najczęstszą i najskuteczniejszą metodę koksowania się długodystansowców – czyli EPO. Erytropoetyna wpływa na produkcję czerwonych krwinek, które poprawiają wykorzystanie tlenu przez organizm sportowca. Wśród tłumaczeń napisanych przez agencje możemy się natknąć m.in. na tłumaczenie zbyt wysokiego stężenia hemoglobiny, co także jest efektem używania EPO. Warto przy tym zaznaczyć, że podawanie EPO w niewielkich dawkach jest bardzo trudne do wykrycia metodą bezpośrednią.
Wydaje się, że sprawa jest przesądzona, bo AIU powołuje się na nieregularności w paszporcie biologicznym, trwające 4 lata, a broniąca Kenijczyka agencja przyznaje, że nie ma pełnego dostępu do zgromadzonych danych. Tym samym obrona nie wie, jak tłumaczyć zmiany w paszporcie biologicznym, wzywa jednak do „wzięcia pod uwagę wszystkich możliwości”. Ze spożyciem alkoholu włącznie. Praktyka walki z dopingiem jest taka, że to biegacz musi wytłumaczyć, dlaczego wyniki testów są niewłaściwe, a nie Athletics Integrity Unit badać, czy jakiekolwiek zjawisko na świecie mogło spowodować takie czy inne zmiany. Innymi słowy – to zawodnik musi udowodnić, że np danego dnia spożywał alkohol, co wpłynęło na wyniki badań krwi. Ponieważ AIU zbiera dane z wielu lat, tym samym biegacz musiałby wykazać związek pomiędzy zmianami parametrów i spożywaniem przez niego alkoholu we wszystkich dniach – co nie wydaje się zbyt prawdopodobne. Warto jednak oczywiście przyjąć, że istnieje pewna możliwość wybronienia się zawodnika – chociaż nie udało się to żadnemu ani żadnej z blisko 200 Kenijczyków i Kenijek skazanych za doping w ostatnich latach.

Obrońcy Kenijczyka zręcznie dorzucają demagogiczne argumenty, nie mając ku nim żadnego pokrycia. Przywołują, że zawodnik przeszedł ponad 50 testów, które nie wykryły żadnego niedozwolonego środka – nie wspominając o tym, że sam paszport biologiczny nie wykrywa bezpośrednio dopingu, tylko spowodowane nim zmiany. Ba, posuwają się do stwierdzenia, że paszport biologiczny może nie działać właściwie w przypadku 1% najbardziej utalentowanych Kenijczyków. Nie wiadomo, na czym opierają to stwierdzenie, bo paszport biologiczny przyjęto właśnie głównie w celu łapania długodystansowców, czyli m.in Kenijczyków. Samo EPO jest najczęściej zbyt trudne do wykrycia, dlatego zbiera się dane parametrów krwi z wielu lat i bada, czy zmiany są spowodowane naturalnie.
Oznacza to, że jest nowy, mocny kandydat na listę najciekawszych usprawiedliwień dopingowiczów. Przypomnijmy tę listę sprzed lat: 5 Najlepszych tłumaczeń dopingowiczów.
Do listy tej w ostatnich latach warto dorzucić także Amerykankę Shelby Houlihan, która tłumaczyła, że dzień przed badaniem antydopingowym zjadła dziwnie smakujące burrito, którego właściciel także wyglądał dziwnie. To mogło, w jej opinii, oznaczać, że mięso mogło być niewłaściwego pochodzenia, a skoro mogło być niewłaściwego pochodzenia, to mogło pochodzić z niekastrowanych samców świń, a to, potencjalnie, mogło spowodować, że w jej organizmie pojawiła się nadmierna ilość nandrolonu. Jako dowód przedstawiła… paragon z budki z jedzeniem. Niestety, Komisja Antydopingowa odrzuciła to karkołomne tłumaczenie i Amerykanka została zawieszona.
Pomyślmy jednak o konsekwencjach – jeśli Rhonex Kipruto udowodni swe racje i to alkohol powoduje zafałszowanie wyników badań antydopingowych… to zagrożeni są niemal wszyscy biegacze amatorzy, którzy, jak niestety wiemy, często nie stronią od alkoholu przed, po, a czasami nawet w trakcie zawodów! Ciekawe wydaje się jednak tłumaczenie Kenijczyka w kontekście tego, że medialny obraz długodystansowców z Kenii pokazywał ich, do niedawna, jako herosów, którzy nie robią niczego poza trenowaniem, jedzeniem i spaniem. To miało tłumaczyć ich wyjątkowe wyniki. W obliczu zagrożenia zawieszeniem narracja zmienia się – okazuje się, że rekordzista świata trenuje nieregularnie, nie dba o siebie i regularnie spożywa duże ilości alkoholu. Dodajmy, że jego trenerem jest misjonarz nieokreślonego kościoła, tzw Brat Colm, Irlandczyk, który wytrenował wielu kenijskich mistrzów i który staje murem za Rhonexem. Nie wiemy jednak, czy spożycie alkoholu było zalecane przez trenera, czy też Kipruto przyjął tę wyjątkową strategię na własną rękę.
Pewno jest jedno: zawieszenie rekordzisty świata to potężny cios w bieganie długodystansowe oraz biegaczy z Kenii. Kolejny cios. A wszystko to w czasach, gdy toczy się dyskusja, czy nie należy zawiesić Kenii przed przyszłorocznymi Igrzyskami tak, jak za stosowanie dopingu zawieszono Rosję.