Wydarzenia > Aktualności > Polecane > Wydarzenia
Doping w sporcie. Czy Rosja zostanie wykluczona ze światowego sportu?
Castey Semenya, Maria Sawinowa i Ekaterina Poistogowa podczas Igrzysk Olimpijskich 2012 po biegu na 800 m. Fot. PAP/Kristophe Karaba
W poniedziałek 9 listopada specjalna komisja Światowej Organizacji Antydopingowej (WADA) przedstawiła raport w sprawie afery opisanej przez niemieckiego dziennikarza Hajo Seppelta. Nie tylko potwierdziły się wszystkie zarzuty, ale doszło ich wręcz więcej. W efekcie WADA zaleca wykluczenie Rosji z wszelkiej rywalizacji sportowej.
Co więcej, podobne głosy pojawiają się w stosunku m.in. do Kenii. Gdyby takie działania doszły do skutku, kompletnie zmieniłaby się czołówka światowych biegów. Zawodnicy z tych krajów nie mogliby w ogóle startować w zawodach, łącznie z polskimi biegami ulicznymi.
Obecnie przedstawiono ustalenia w sprawie Rosji i są one bardzo przygnębiające. Jak się okazuje, istniał i prawdopodobnie nadal istnieje tam proceder systematycznego dopingu, organizowanego przez samą federację oraz rosyjskie służby specjalne. Wszelkie badania antydopingowe wykonywane w Rosji są niewiarygodne, bo ich wyniki były manipulowane lub ukrywane. Nielegalne wspomaganie stosowali praktycznie wszyscy lekkoatleci z Rosji. Jest w tym kilka głośnych przypadków – przede wszystkim Maria Sawinowa i Ekaterina Poistogowa, medalistki olimpijskie z 2012 roku z Londynu w biegu na dystansie 800 metrów.
Co gorsza, Rosjanie mieli swoje wtyki w IAAF, czyli organizacji zarządzającej całą lekką atletyką. I to nie byle gdzie. Przekupiony był prezes organizacji, Senegalczyk Lamine Diack, stojący na jej czele przez 16 lat. W procederze ukrywania przypadków dopingu pomagał mu syn, a także szef sekcji medycznej i antydopingu w IAAF – czyli osoba mająca zajmować się ściganiem dopingowiczów.
Efekt tych działań jest wręcz przerażający. Szefowie IAAF zamiast promować czysty sport, pomagali dopingowiczom unikać wykluczenia. Raport stwierdza m.in, że co najmniej pięcioro medalistów Igrzysk Olimpijskich nie powinno w ogóle się tam pojawić, bo już wcześniej zostali przyłapani na dopingu. Dotyczy to Rosjanek z 800 metrów, ale także Turczynki Asli Cakir, której osiem z dziewięciu próbek pobranych przez Igrzyskami wskazywało na doping. Mimo to Turczynka wystartowała i wygrała 1500 metrów kobiet, a jej rodaczka, nieznana wcześniej Gemze Bulut, zdobyła srebrny medal. Cakir została w końcu zdyskwalifikowana, ale postępowanie oficjalnie jeszcze się nie zakończyło, nie przyznano więc ponownie medali. Bulut uniknęła przyłapania, ale od Igrzysk praktycznie nie pojawiła się na żadnych zawodach, a jeśli startowała, to na bardzo słabym poziomie.
W praktyce na koksie były co najmniej dwie medalistki olimpijskie z kobiecych 800 metrów oraz dwie z 1500 metrów. Jeśli Sawinowej odebrany zostanie złoty medal, a Poistogowej brązowy, mistrzynią zostanie Caster Semenya z RPA, w stosunku do której prowadzono postępowanie mające sprawdzić, czy biegaczka w ogóle jest kobietą. Semenya miała zarówno żeńskie, jak i męskie narządy płciowe, a po kuracji hormonalnej nie wróciła na prezentowany wcześniej poziom.
Jeśli Marii Sawinowej zostaną odebrane wszystkie tytuły, oznacza to, że straci nie tylko złoto olimpijskie, ale i złoto oraz srebro mistrzostw świata, złoto halowych mistrzostw świata, a także tytuły mistrzyni Europy na stadionie oraz w hali. Nic nie zwróci jednak satysfakcji ani pieniędzy zawodniczkom oszukanym przez Rosjanki. Dotyczy to także polskich biegaczek, startujących w ciągu ostatnich kilkunastu lat. Szczególnie kuriozalna jest sytuacja mistrzostw świata z 2011 roku. W finale biegały trzy Rosjanki, z czego dwie zostały już zdyskwalifikowane. Mistrzynią została Sawinowa, która prawdopodobnie dopiero zostanie ukarana, a druga była niepewnej płci Semenya. W praktyce co najmniej cztery z ośmiu finalistek były w jakiś sposób podejrzane. Jak się musi czuć Brytyjka Jenny Meadows, która jako pierwsza nie weszła do finału?
Obecnie wydaje się, że nowe władze IAAF próbują walczyć z dopingiem i ujawniane są kolejne przypadki. Większość czołówki rosyjskiej została w ostatnich latach zdyskwalifikowane, w tym wszystkie najlepsze maratonki. Podobnie stało się z kilkudziesięcioma zawodnikami i zawodniczkami z Turcji oraz Kenii. Pozostają jednak pytania. Obecny szef IAAF, Brytyjczyk Sebastian Coe pracuje w organizacji od 2003 roku. Czy kompletnie nie miał pojęcia o dziwnym procederze? Jego pierwszą reakcja na raport Niemca Hajo Seppelta było oskarżenie dziennikarza o konfabulację. Obecnie Brytyjczyk twierdzi, że oczyści światowe biegi, ale wszystkie najpoważniejsze decyzje są jeszcze przed nami.
Na marginesie afery warto dodać, że przypadek dopingu zdarzył się w jesiennym maratonie w Poznaniu, biegu, który najbardziej konsekwentnie w Polsce prowadzi testy czołówki. W poprzednich latach skazywano m.in. kenijskiego zwycięzce maratonu. W roku obecnym nie ujawniono jeszcze nazwiska przyłapanego, ale w grę wchodzi prawdopodobnie ktoś z Kenii, Ukrainy albo Polski.