Ludzie > Elita biegaczy > Ludzie > Polecane
Dziwny przypadek Zersenaya Tadese
Zersenay Tadese celebruje zwycięstwo w mistrzostwach świata w półmaratonie w Birningham 11 października 2009 roku. Fot. John Gichigi/Getty Images
Zersaney Tadese – jest rekordzistą świata w półmaratonie, ale do dystansu dwukrotnie dłuższego ma zdecydowanie pecha. Jego przypadek wymyka się wszelkim regułom.
Ostatnie lata stały pod znakiem udanych debiutów maratońskich biegaczy, którzy wcześniej odnosili sukcesy na bieżni. Kenenisa Bekele czy Eliud Kipchoge byli przed laty mistrzami na dystansach 5000 metrów, odnosili sukcesy nawet na 1500 metrów. Wydawało się, że w maratonie będzie im ciężko. Tymczasem pierwszy osiągnął czas 2:05:04, drugi wygrał ostatnio w Londynie, a jego życiówka to 2:04:05. Nawet nieudany debiut maratoński Brytyjczyka Mo Faraha przyniósł mu czas 2:08:21.
Zersenay Tadese, rekordzista świata w półmaratonie, znakomity w wyścigach na ulicy, od lat bezskutecznie próbuje pobiec jakikolwiek przyzwoity czas na dystansie dwa razy dłuższym. W półmaratonie osiągnął wszystko – był pięć razy mistrzem świata, dwukrotnie poprawiał rekord świata. Na dokładkę był mistrzem świata w biegu przełajowym, wicemistrzem i brązowym medalistą olimpijskim w biegu na 10 000 metrów. Jedyne, co kompletnie mu nie idzie, to maraton. W ostatnich latach skupił na nim całą energię. Efekty są mizerne.
W 2010 jego debiut w Londynie był jednym z najbardziej oczekiwanych wydarzeń. Kibice drżeli z niepewności – co rekordzista świata w połówce pokaże w maratonie? Czołówka biegła w tempie na 2:04, ostatecznie zwycięzcą został Etiopczyk Tsegaye Kebede z wynikiem 2:05:19. Zersenay Tadese trzymał się samego czuba. Po 30 kilometrach zaliczył spektakularną „ścianę”. Na metę doczłapał w czasie 2:12:03, kompletnie zdewastowany psychicznie.
Od tego czasu nie może się podnieść. Próbował wszystkiego – zaczynał szybko, zaczynał wolno. Do treningu dołożył bardzo długie i wolne biegi, mające poprawiać spalanie tłuszczu. Trenował na wszelkie możliwe sposoby, startował w maratonach z zającami i tych taktycznych. Trasy płaskie, trasy trudne. Efekt jest cały czas podobny – z pięciu maratonów, w których występował, ukończył dwa. Ostatnio zszedł z trasy w Bostonie, mimo wolnego tempa i tego, że cały czas biegł schowany za grupą zawodników.
W drugim ukończonym biegu, w Londynie w 2012, poprawił życiówkę na 2:10:41. To jednak bardzo słaby czas dla kogoś, kto przebiegł półmaraton w 58 minut i 23 sekundy. Trener i menedżer ciągle jeszcze znajdują usprawiedliwienia – a to był chory, a to kontuzjowany czy zmęczony. Co jakiś czas Zersenay Tadese pojawia się na starcie kolejnego dużego maratonu. Na mecie – znacznie rzadziej. Obecnie ma 32 lata i w połówce biega coraz wolniej, chociaż nadal najczęściej zwycięża. Czy w końcu odczaruje maraton? Oglądając transmisje z biegów, warto zwrócić uwagę na tego skromnego, uśmiechniętego Erytrejczyka. Jest on żywym dowodem na to, że maraton to kochanka bez serca, dystans okrutny i trudny do złamania. Nawet dla rekordzisty świata.