Faworyci padli we Włocławku
Marcin Lewandowski przegrywa, Adam Kszczot się wycofuje. Mistrzostwa Polski w Lekkiej Atletyce, rozgrywane we Włocławku w niepełnym sezonie i przy kapryśnej pogodzie, przyniosły sporo niespodzianek. Czy to już zmiana warty w polskim bieganiu?
Tegoroczne Mistrzostwa Polski odbyły się w bardzo kapryśnym sezonie. Nastrój w bieganiu jest nieco schizofreniczny. Biegi uliczne praktycznie się nie odbywają, natomiast stadion, po początkowym zamknięciu, ruszył pełną parą.
Część zawodników wiosną nie trenowała, inni przygotowywali się normalnie, niektórzy mieli przerwy na odbycie kwarantanny. Zawodowcy z początku nie mieli szans na zagraniczne obozy oraz starty, teraz to się zmieniło, ale podróże odbywają się w ciągłej niepewności, czy rząd czegoś nie zamknie.
Mistrzostwa pełne gwiazd
Mimo wszystko na listach startowych mistrzostw zaroiło się od gwiazd. Z prostego powodu: to jedyna znacząca impreza w tym roku, a zawodowcy nie wiedzą, czy i na jakiej zasadzie dostaną w przyszłym sezonie stypendia ministerialne. Na wszelki wypadek lepiej wystartować.
Do niepewności sezonu swoje dołożyła pogoda. Niespodziewanie skończyły się upały, nadeszły burze. Pierwsze dwa dni mistrzostw odbyły się w niezłej pogodzie, trzeciego dnia niemal bez przerwy lało. Ponieważ PZLA stawia na egzotykę w rozgrywaniu imprez, zawodnicy musieli dojechać z całej Polski do Włocławka, co nie zawsze jest łatwe, szczególnie w związku z ograniczeniami pandemicznymi.
W tych warunkach doszło do kilku zaskakujących rozstrzygnięć. Tradycyjnie najciekawsze były na mistrzostwach biegi średnie. W biegach długich obejrzeliśmy festiwal słabych wyników i w sumie aż trudno się dziwić, że nie pokazano ich w transmisji telewizyjnej.
Gdyby 60 lat temu powiedzieć Zdzisławowi Krzyszkowiakowi, że na super szybkiej nawierzchni medal na 3000 metrów z przeszkodami da w mistrzostwach Polski wynik 9:01, nie wiem, czy by uwierzył. Przypomnijmy, że Krzyszkowiak pobiegł 8:30,4 na nawierzchni żużlowej w 1960 roku. Beatlesi dopiero rozmawiali o założeniu zespołu, w Polsce rządził Władysław Gomułka, a na przeszkodach w kraju już biegano prawie 30 sekund szybciej niż obecnie. Aż trudno w to uwierzyć.
We Włocławku mistrz Polski na przeszkodach uzyskał 8:57,88. Brązowy medal dał czas 9:01,65, a czwarte miejsce – 9:10,56. Dla porównania, rekord świata kobiet wynosi obecnie 8:44,32. Na szczęście w Polsce panie nie są zagrożeniem dla mężczyzn. W konkurencji kobiet na przeszkodach pobiegło… pięć zawodniczek, a aby zdobyć medal mistrzostw Polski nie trzeba nawet łamać 10 minut. Na 5000 metrów mężczyzn do tytułu mistrza Polski wystarcza wynik 14:03, a Janusz Kusociński ze swoją formą z 1932 roku miałby szanse na czołowe miejsce.
Pechowe 5000 metrów
Być może bieganie na 5000 metrów byłoby szybsze, gdyby nie fakt, że do startu nie dopuszczono Marcina Lewandowskiego, ze względu na brak minimum. Co prawda minimum nie ma gdzie uzyskać, bo w Polsce biegów na 5000 metrów poza mistrzostwami praktycznie się nie rozgrywa, biegi uliczne nie są zaś do tej klasyfikacji wliczane, ale wiadomo, nie jest to zmartwienie działaczy z PZLA.

To zresztą jest w dużej mierze przyczyna słabych wyników: biegacze nie mają gdzie startować i podnosić swojego poziomu, a biegi długie na bieżni obumierają w coraz szybszym tempie. Trudno biegać szybko, gdy jedyną okazją do sensownej rywalizacji są mistrzostwa Polski.
Na dystansach średnich jesteśmy mocni, ale to nie znaczy, że we Włocławku było szybko. Najbardziej sensacyjne rozstrzygnięcie miało miejsce na dystansie 1500 metrów mężczyzn. Faworyzowany Marcin Lewandowski, rekordzista Polski, w tabelach z dużą przewagą wynikową nad wszystkimi innymi biegaczami w historii kraju, medalista mistrzostw świata, w ekstremalnie wolnym biegu uległ Michałowi Rozmysowi. Czas 3:53,09 zwycięzcy jest także słabszy niż rekord świata kobiet (3:50,07).
Przy bieganiu w tak wolnym, jak na zawodowców, tempie sensacyjne rozstrzygnięcia są normą, ale mimo wszystko jest to duży sygnał ostrzegawczy dla Marcina Lewandowskiego. W wieku 33 lat coraz trudniej będzie mu utrzymać szczytową formę, a młodzi zawodnicy nadciągają ze wszystkich stron falami. Miejmy nadzieję, że Marcin dotrwa w najwyższej dyspozycji do przyszłorocznych Igrzysk Olimpijskich i będzie tam mógł medalowo podsumować swoją wspaniałą karierę. Michał Rozmys wydaje się najbliższy zastąpieniu Marcina, ale ich życiówki dzieli nadal jeszcze 5 sekund różnicy. W czołówce 1500 metrów to przepaść.
Kryzys goni kryzys
Kryzys przeżywa drugi z najlepszych obecnie polskich średniodystansowców, Adam Kszczot. Już w zeszłym roku Polak, który ma 31 lat, nie biegał tak szybko jak jeszcze niedawno. Zmienił trenera, ale na razie jest tylko gorzej. Dystans 800 metrów to, niestety, domena głównie młodych zawodników i po ukończeniu 30-tki jest bardzo trudno utrzymać formę.
W tym roku Adam biega słabo i jest cieniem siebie sprzed lat. Na koronnym dystansie 800 metrów ostatecznie nie podjął walki i wycofał się z rywalizacji. Pobiegł jedynie w zwycięskiej sztafecie klubowej RKS Łódź, na dystansie 4×400 metrów. Pod nieobecność zarówno Kszczota, jak i Lewandowskiego pasjonującą walkę o zwycięstwo stoczył Michał Rozmys z niespełna 17-letnim Krzysztofem Różnickim. Utalentowany młodzian, który na 400 metrów pobiegł niedawno znakomite 47,26, na finiszu okazał się najszybszy. I to mimo dwóch potknięć na ostatnich 200 metrach, co oznacza, że jego szybkościowa przewaga była ogromna.
Bieg zaczął się w wolnym tempie, ale finisz był morderczy i ostatecznie do tytułu mistrza Polski trzeba było pobiec 1:47,73. Krzysztof Różnicki to w tej chwili najgorętsze nazwisko polskich biegów średnich, a wyniki ma na razie lepsze niż w jego wieku Amerykanin Donovan Brazier – aktualny mistrz świata.
Biegi kobiet
Prawdopodobnie najciekawszym biegiem mistrzostw było jednak 800 metrów kobiet. Wracająca po kontuzji Joanna Jóźwik zmierzyła się tu z wracającą po kontuzji Angeliką Cichocką, biegającą szybko od dwóch lat Anną Sabat oraz młodą Angeliką Sarną, która dołączyła do faworytek w tym roku. Joanna Jóźwik zaliczyła chyba najlepszy występ od czasów 5. miejsca w Igrzyskach w Rio de Janeiro i pokonała groźne konkurentki. Podobnie jak u panów, biegł miał wolny początek i szybki finisz. Na mecie Joanna Jóźwik zatrzymała zegar na 2 minutach, 4 sekundach i 52 setnych.

Na 1500 metrów kobiet w dominujący sposób wygrała Sofia Enanoui – 4:15,89. Do startu, ze względu na brak minimum, nie dopuszczono mistrzyni Europy na tym dystansie, Angeliki Cichockiej. Z pozostałymi konkurentkami Sofia wygrała w sposób bardzo zdecydowany. 3. miejsce zajęła weteranka, 35-letnia Renata Pliś, startująca obecnie i na bieżni, i na ulicy.
Polski Związek Lekkiej Atletyki lekceważy biegi i stawia na konkurencje techniczne, ale nawet w tych w niektórych konkurencjach poziom jest zawstydzająco słaby. W skoku wzwyż mężczyzn zwycięzca, Norbert Kobielski, osiągnął niezłe 2.26, ale już do medalu wystarczył skok na 2.07, niższy niż rekord Polski kobiet. O mały włos medal zdobyłby 38-letni Robert Wolski, który także skoczył 2.07, ale przegrał trzecie miejsce kolejnymi próbami. Bardzo słaby poziom panuje w skoku o tyczce kobiet, gdzie przecież względnie niedawno na wysokim poziomie rywalizowała Monika Pyrek z Anną Rogowską.
Spieszmy się kibicować Polakom
Co ostatecznie pokazały mistrzostwa? Nadal jesteśmy mocni w kuli, młocie i pojedynczych konkurencjach biegowych. Justyna Święty i Karolina Kołeczek dają nadzieje na co najmniej finały wielkich imprez. Gdy jednak karierę zakończą inne wielkie gwiazdy, szczególnie Marcin Lewandowski i Adam Kszczot, będzie ciężko.
Spieszmy się kibicować Polakom, bo kolejni nie nadchodzą, albo nie osiągają na razie takiego poziomu jak dwaj starsi mistrzowie. Kszczotowi i Lewandowskiemu zawdzięczamy 10 lat wspaniałych emocji, jako jedni z nielicznych Polaków w historii zdobywali medale biegowe w mistrzostwach świata. Poza nimi nie widać na razie szans na inne medale. Joanna Jóźwik, Sofia Ennaoui, Justyna Święty i Karolina Kołeczek biegają szybko, ale problem w tym, że świat jest dużo mocniejszy. W biegach długich w ogóle nie ma o czym mówić. Możemy pocieszać się tym, że ten sezon jest słaby ze względu na pandemię… ale czy za rok będzie lepiej?
Pełne wyniki dostępne po kliknięciu w link