Blogi > Blogi > Paulina Ożarowska > Wydarzenia > Relacje z biegów > Wydarzenia
III Półmaraton Powiatu Warszawskiego Zachodniego już za mną
25 sierpnia odbył się III Półmaraton Powiatu Warszawskiego Zachodniego im. Janusza Kusocińskiego. To impreza stosunkowo kameralna. W tym roku do mety dobiegło 538 osób, w tym 68 kobiet. Ale to nie jedyna różnica w stosunku do innych imprez masowych.
O ile na tegorocznym Półmaratonie Warszawskim, który miał miejsce w marcu, z czasem 2 h byłam mniej więcej po środku listy, tutaj spadłam na pozycję 1/3 od końca. To oznacza, że czas biegacza „ze środka” wynosił 1h 50 minut. Niby tylko 10 minut różnicy, ale każdy biegacz wie jak wiele znaczy nawet 1 minuta. Mniejsza frekwencja wpłynęła również na niską liczbę kobiet. 68 pań, które ukończyły bieg, stanowiły jedynie 12% wszystkich uczestników. Mam nadzieję, że jednak za rok ich liczba wzrośnie.

Start godz. 10 rano. Mimo prognoz pogody już na starcie miałam wrażenie, że słoneczko nas biegaczy nie oszczędzi. Trasa biegła pomiędzy miejscowością Błonie a Borzęcinem Dużym. Sam bieg charakteryzuje się długimi prostymi, raczej bez osłony od słońca, więc za dużo cienia nie uświadczysz. Całe szczęście w tym roku na trasie były kurtyny wodne, które skutecznie ratowały życie podczas biegu. Do słoneczka doliczyć należało również wiatr w twarz, na który po biegu wielu narzekało. Ale co nas nie zabije to nas wzmocni. A ponieważ bieg ma miejsce pomiędzy polami, co chwilę czuć było zapach cebuli lub kapusty, co nadawało dodatkowy koloryt temu biegowi.
Sama atmosfera bardzo przyjemna. Mimo, że trasa biegnie po mało uczęszczanych drogach, mieszkańcy okolicznych domów wychodzili na podwórka, żeby nam – uczestnikom pomachać lub zagrzać do walki. Nie były to tłumy, ale każdy kibic jest na wagę złota. Na mecie jedzenie – żurek z jajkiem i kiełbasą. Więc opcja raczej nie dla tych co preferują dietę wegetariańską. Ale była też możliwość zakosztowania owoców. Ponieważ meta była oddalona o 21 km od startu Powiat zapewnił autokary, które sukcesywnie przewoziły biegaczy do Błoni. Bardzo wygodne rozwiązanie zwłaszcza, że samochody zostały na dużym, specjalnie przygotowanym na potrzeby uczestników parkingu.
Na mecie pierwsze miejsce zajął Biwot Wycliffe Kipkorir z Kenii z czasem 01:17:37. Pierwsza kobieta to Chepkemei Christine z czasem 01:22:54. Ja miałam czas 2:00:39 czyli jedynie o niecałe 30 sek poprawiłam swoją życiówkę. Czy jestem zadowolona? Nie. Bo miało być znacznie lepiej. Ale przynajmniej wiem, że muszę więcej popracować. No i w sumie i tak życiówkę oficjalnie pobiłam. A to, że tylko o 30 sek. to już inna sprawa. W klasyfikacji kobiet byłam 30 na 68.
A po powrocie do domu zaserwowałam sobie zielony koktajl na szybką regenerację, bo przecież nie ma lekko. Za 3 tygodnie Maraton we Wrocławiu. Koniec laby, jaką sobie zaserwowałam w tym tygodniu. W niedzielę kolejne wyzwanie.