Kultowy bieg czyli jaki?
Popularny, wymagający niezwykłych poświęceń, świetnie zorganizowany, „z klimatem”? A może po prostu pierwszy w naszej biegowej historii? Albo ten, na którym zrobiliśmy kosmiczną życiówkę? Co sprawia, że jakiś bieg uważamy za kultowy?
Temat prosty nie jest. Można powiedzieć, ilu biegaczy, tyle opinii. Trudno też porównać biegi uliczne do górskich ultra, a i jedne, i drugie często mają miano kultowych. Co sprawia, że są uważane za takowe?
Argument 1: są wymagające, niosą przygodę, z organizatorami, dla których bieganie to pasja
To pierwszy rodzaj kultowych imprez. Najczęściej są to biegi trudne, wymagające sporo wysiłku, by dotrzeć do mety, ale i… by zdobyć pakiet (czytaj: limitowane, w których lista startowa często wypełnia się w kilka minut). To imprezy niosące przygodę, zwykle odbywające się w niełatwych warunkach – w deszczu, błocie, z wiatrem, który niemal urywa głowę, w śniegu i mrozie. I w pięknych okolicznościach przyrody. To wystarczy. Nie trzeba wymyślnych medali na mecie. Nie potrzeba uginających się pod ciężarem smakołyków stołów na punktach żywieniowych. Ot, po prostu – bieg z racji miejsca, w którym się odbywa (zazwyczaj góry), dystansu i wysiłku, jaki wkładamy w start – jest kultowym.
Argument 2: historia
Choć nie zawsze wszystko jest idealnie zorganizowane, sam fakt, że bieg odbywa się od wielu lat, a więc jest głęboko zakorzeniony w świadomości mieszkańców, sprawia, że atmosfera jest nie do podrobienia. Jeśli do tego bieg odbywa się w małym mieście, wychodzi na to, że żyje nim cała miejscowość. Biegacz nie spotyka się tam z obraźliwymi słowami pod swoim adresem, bo nikt tutaj nie uważa, że „przez widzimisię wariatów w rajtuzach zamyka się całe miasto”. Atmosfera na takich biegach jest zazwyczaj rodzinna, czasami nawet piknikowa. I to ma swój urok.
Argument 3: wielkość i rozmach
Chyba każdy biegacz, nawet ten preferujący bieganie w kameralnych imprezach, chce choć raz poczuć, jak to jest wystartować w wielkiej imprezie. Wielkiej pod względem liczby uczestników, atrakcji, z gwiazdami światowego formatu w pierwszej linii. Choć dla niektórych to czysta komercja, start w takim biegu przysparza dodatkowych dreszczy, gdy stoi się wśród kilku tysięcy osób, które mają jeden cel – dobiec do mety. Wielkość imprezy często świadczy również o wysokich standardach organizacji.
Argument 4: trasa
Jedni biegają w zawodach dla czystej przyjemności, inni jak już startują to liczą na życiówki. Dla tych drugich najważniejsza jest trasa. Najlepiej bez podbiegów, długich odsłoniętych prostych, krętych uliczek. To tam zrobiliśmy wynik, którym będziemy się chwalić do końca życia. Dlatego pozostanie kultowym.
Argument 5: niebanalny pomysł
Start, meta lub fragment trasy prowadzący wyjątkowymi miejscami, nietypowy medal, oprawa. W imprezach „z pomysłem” rezygnuje się czasami z „szybkiej” trasy, wielkich nazwisk, czy ściągnięcia tysięcy biegaczy. Tutaj organizatorzy stawiają na to „coś’, co jest charakterystyczne tylko dla tego jedynego biegu.
Argument 6: dobry termin
Są też biegi, których wartością jest czas rozgrywania. Nie zawsze jedyną wartością, ale często jedną z ważniejszych. Może to być np. okres zimowy, gdzie biegów (choć to się zmienia) jest znacznie mniej niż w sezonie. Wtedy taki bieg wypełnia lukę, pozwala sprawdzić jak idą przygotowania do wiosennych biegów. Już sam start w zimie jest pociągający – trzeba lepiej zaplanować strój, dobrać obuwie itd.
Jaki bieg i dlaczego zyskuje miano kultowego?
Bieg Rzeźnika. To legenda, bieg z duszą, z duchem bieszczadzkiej przygody. Zwykle w deszczu i błocie, z wiatrem i brakiem tchu na połoninach. I z człowiekiem u boku – raz mocniejszym, raz słabszym
– Bartek Mejsner.
Maraton w Dębnie. To klasyka, to długa historia. Maratonem żyje całe miasto i okolice. Ciągle przyciąga biegaczy z całej Polski, chociaż daleko i baza hotelowa niewystarczająca. Spośród maratonów z długą historią ten jako jedyny chyba nie kładzie nacisku na liczbę biegaczy i utrzymuje limit czasu na poziomie 5 godzin, co wymaga przygotowania na chociażby podstawowym dla tego dystansu poziomie
– Grzegorz Perlik
Maraton Warszawski. Bo przetrwał kryzysy, bo dziś ma niebanalną trasę i wyznacza standardy organizacji imprez biegowych. I za tunel
– Michał Chłopaś
Półmaraton Św. Mikołajów. Za start na rynku. Za widok pomnika Kopernika w czapce Mikołaja i mnóstwa innych Mikołajów na starcie. Za medal w kształcie dzwonka
– Wojciech Dybiżbański
Wałecki Bieg Filmowy. To bieg odbywający się w urokliwym miejscu, dookoła jeziora, z fragmentem prowadzącym przez most wiszący. Za przebrania i niepowtarzalną atmosferę, którą tworzą dziennikarze z radiowej Trójki z Markiem Niedźwieckim i Michałem Olszańskim na czele
– Robert Przybylski
Półmaraton Solidarności. Co prawda w tym roku odbędzie się dopiero trzecia edycja półmaratonu, ale sam bieg ma ponad 23-letnią tradycję. Wcześniej nazywał się Biegiem Solidarności mi liczył 12 km. Zalążkiem był Miting lekkoatletyczny Solidarności w 1981 r. Przez stan wojenny do pomysłu wrócono dopiero w latach dziewięćdziesiątych. Bieg wolności. Na upamiętnienie upadku komunizmu
– Monika Smolak