Wydarzenia > Biegi zagraniczne > Polecane > Wydarzenia > Relacje z biegów > Wydarzenia
Mistrzostwa Europy – zwycięstwa, porażki oraz oszustwa

Dafne Schippers – złota medalistka mistrzostw świata w lekkoatletyce w Pekinie. Na mistrzostwach Europy 2016 również była niepokonana. Fot. PAP
Mistrzostwa Europy w Lekkiej Atletyce to nie tylko sukcesy Polaków, ale także ciekawostki, dramaty oraz… różnego rodzaju machlojki. Prezentujemy subiektywny wybór najciekawszych z nich.
Odbywające się w minionym tygodniu mistrzostwa Europy w lekkiej atletyce na zawsze przejdą do historii jako wielki sukces Polski. Nasi zawodnicy i nasze zawodniczki zwyciężyli w klasyfikacji generalnej i zdominowali biegi średnie oraz konkurencje techniczne. Wiele ciekawych spraw działo się jednak również w konkurencjach, w których Polacy nie startowali lub odgrywali marginalne role.
Po raz kolejny negatywnym uczestnikiem mistrzostw staje się Turcja. W poprzednich latach było o niej głośno z dwóch powodów: dopingu raz kontrowersyjnych zmian obywatelstwa. W tym roku problem dopingu w Turcji na razie ucichł, po tak głośnych wpadkach jak dyskwalifikacja mistrzyni olimpijskiej na 1500 metrów oraz wpadce prawie całej reprezentacji podczas masowej kontroli antydopingowej. Nadal jednak pozostał problem zmian obywatelstwa, który w zasadzie można nazwać masowym skupowaniem zawodników z biedniejszych krajów.
Turcja zdobyła w Amsterdamie 12 medali, tyle co Polska. Rodowitych Turków trudno tam znaleźć. Był za to Jamajczyk, który został wicemistrzem Europy w sprincie, były obywatel Azerbejdżanu oraz cała gromada Kenijczyków. Dwa złote medale, na 5000 i 10 000 metrów zdobyła dla Turcji Kenijka Vivian Jemutai, pod nazwiskiem Yasemin Can. Kompletnie wypaczyło to rywalizację, Kenijka wygrywała z ogromną przewagą. O tym, jak zdobyła obywatelstwo, można przeczytać nawet w oficjalnym informatorze mistrzostw: „13 marca 2015 zamieszkała w Turcji, 25 maja 2015 otrzymała tureckie obywatelstwo”. W praktyce Kenijczycy i Etiopczycy startujący dla Turcji mieszkają w swoich starych krajach i nic poza paszportem nie łączy ich z nową reprezentacją. Wśród medalistów byli m.in. Kenijczycy: Paul Kipkosgei Kemboi, obecnie biegający jako Polat Kemboi Arikan, który wygrał 10 000 metrów, Mike Kipruto Kigen (obecnie Kaan Kigen Oezbilen), wicemistrz Europy w półmaratonie czy Stanley Kiprotich Mukche (obecnie Ali Kaya), wicemistrz na 10 000 metrów. Przeciwko procederowi wielokrotnie wypowiadali się przedstawiciele innych krajów Europy, jak na razie bez efektu. W ten sposób biegi długie podczas mistrzostw Europy zostały zdominowane prze Kenijczyków i Kenijkę. Ciekawostką w reprezentacji Turcji jest też niejaki Jacques Harvey (obecnie Jak Ali Harvey), który został wicemistrzem w biegu na 100 metrów. Został sprowadzony z Jamajki. A także Copello Escobar Yasmani, ściągnięty z Kuby, który zwyciężył bieg na 400 metrów przez płotki. Turcy działają jak dobrzy kupcy – ściągają zawodników z krajów, które są najlepsze w danych konkurencjach.
Zmiany demograficzne w sporcie są nie do uniknięcia, ale czasami doprowadzają do sytuacji kuriozalnych. We wszystkich konkurencjach długodystansowych podczas mistrzostw Europy triumfowali zawodnicy urodzeni w Afryce. Najbardziej ciekawym z tych biegów był męski dystans 5000 metrów. Zwyciężyło tam dwóch Marokańczyków biegających w barwach Hiszpanii, ale bieg był emocjonujący do końca. Nie było dominacji takiej, jak na dłuższych dystansach w wykonaniu tureckich Kenijczyków. Po spokojnym początku doszło do szalonego wyścigu na ostatnich 500 metrach. Na mecie trzech pierwszych zawodników miało ten sam czas, z dokładnością do setnej części sekundy! Czwarty był wolniejszy zaledwie o jedną setną część sekundy, co oznacza, że gdyby wychylił się do przodu nieco mocniej, zamiast czwartego miejsca mógłby być pierwszy.
Tym pechowym zawodnikiem był nie kto inny jak Norweg Henrik Ingebrigtsen. Bardzo ciekawa postać. Cztery lata temu piąty podczas Igrzysk Olimpijskich w biegu na 1500 metrów, co było ogromnym zaskoczeniem. W Amsterdamie startował wcześniej na 1500 metrów i zdobył brązowy medal. Niewiele zabrakło do zwycięstwa, bo na ostatniej prostej Ingebrigsten dwa razy musiał hamować, zablokowany przez zwalniających biegaczy. Pechowe 5000 metrów zawalił nieco na własne życzenie. Kiedy nastąpił finalny atak, 550 metrów przed metą, Norweg przegapił go i został za bardzo z tyłu. Po zauważeniu błędu, ruszył bardzo mocno, ale miał kilkanaście metrów straty. Na tym poziomie to zwykle nie do nadrobienia przy mocnym finiszu pozostałych biegaczy. Jemu się prawie udało. Gonił całe ostatnie okrążenie, ale w decydującym momencie zabrakło jednej setnej części sekundy.
Na szczęście, część medali została w rodzinie. Złoto na 1500 metrów zdobył młodszy brat Henrika, Filip. W rodzinie jest jeszcze trzeci biegacz, najmłodszy, który także zapowiada się na mistrza. W biegach średnich mieliśmy więc ciekawą sytuację: dwóch braci na podium 1500 metrów, a na 800 metrów – na dwóch pierwszych miejscach Polacy.
Bardzo cenne było zwycięstwo Angeliki Cichockiej na 1500 metrów nad Sifan Hassan. Pochodząca z Etiopii biegaczka, która reprezentuje obecnie Holandię, w zeszłym roku była wicemistrzynią świata na tym dystansie. Rekordzistka świata, czyli Etiopka Genzebe Dibaba nie może podnieść się po ciosie, jakim był antydopingowy rajd na jej grupę treningową i obecnie to Hassan wydaje się najmocniejsza na świecie. Angelika Cichocka dała jej radę, co jest fantastyczną wiadomością przed Igrzyskami Olimpijskimi.
Na 3000 metrów z przeszkodami tytuł odzyskał Francuz Mahiedine Mekhissi Benabbad. Dwa lata temu był tym pechowcem, który został zdyskwalifikowany po zwycięstwie, z powodu zdjęcia koszulki podczas finiszu na ostatniej prostej. W tym roku Mekhissi był znowu pierwszy, tym razem w koszulce na grzbiecie. Do finałowego biegu nie podszedł wicemistrz Europy, Polak Krystian Zalewski, który po eliminacjach nabawił się kontuzji łydki. Jego miejsce na podium zajął kolejny turecki Kenijczyk – Amos Kibitok, obecnie biegający jako Aras Kaya. To prawdziwy obieżyświat – wcześniej zdążył już startować dla Kenii oraz Rosji.
Ciekawym przypadkiem jest też Włoszka Libania Grenot, która wcześniej reprezentowała… Kubę. W Amsterdamie zwyciężyła na dystansie 400 metrów, a włoskie obywatelstwo uzyskała dzięki małżeństwu. Najbardziej dominującą zawodniczką w sprincie była jednak Holenderka Dafne Schippers. Na 100 metrów zwyciężyła w czasie 10,90, z przewagą trzech dziesiątych sekundy nad resztą stawki. Na tak krótkim dystansie jest to ogromna i rzadko spotykana przewaga.
Dwóch polskich biegaczy miało sporego pecha, plasując się tuż za podium. Damian Czykier zaskoczył wszystkich, zajmując czwarte miejsce w biegu na 110 metrów przez płotki, natomiast Marcin Chabowski zajął tę samą lokatę w półmaratonie. Warto zauważyć, że Marcin przegrał z dwoma zawodnikami urodzonymi w Afryce. Zwycięzca, Abraham Tadesse, urodził się w Eytrei i reprezentuje Szwajcarię. W przeszłości był dyskwalifikowany za podanie fałszywej daty urodzenia, dzięki której reprezentował Erytreę podczas mistrzostw świata juniorów. Drugie miejsce zajął wspomniany już Kenijczyk w barwach Turcji, Kaan Kigen Ozbilen. Żeby było ciekawiej, piąte miejsce w tym biegu zajął Abdi Hakim Ulad, urodzony w Somalii i reprezentujący Danię, a szóste Abdi Nageeye, także pochodzący z Somalii i reprezentujący Holandię.
W półmaratońskim biegu kobiet czwarte miejsce zajęła znana z polskich biegów ulicznych i w przeszłości skazywana za doping Litwinka Rasa Drazdauskaite. 72. miejsce zajęła była zwyciężczyni Maratonu Warszawskiego, Ukrainka Svitlana Stanko. Co ciekawe, w tym biegu wystartowała także Yasemin Can, Kenijka w barwach Turcji, która po zwycięstwie na 5000 i 10 000 metrów zajęła w półmaratonie ostatnie miejsce. Na 9. miejscu rywalizację ukończyła Agnieszka Mierzejewska z czasem 1:12:10. Wśród biegaczek, które nie ukończyły biegu była, niestety, druga Polka – Dominika Napieraj.