Ludzie > Elita biegaczy > Ludzie > Historie biegaczy > Ludzie > Polecane
Najszybszy 45-latek świata żyje skromnie, z trenerem kontaktuje się głównie SMS-ami. Efekt? 29:04 na dychę, 1:03:58 w półmaratonie

istock.com
Jak złamać 30 minut na dychę, mając 45 lat? Odpowiedź zna najszybszy 45-latek świata na tym dystansie, Amerykanin Kevin Castille. Wśród jego tegorocznych osiągnięć są czasy 29:04 na 10 km, 14:11 na 5000 metrów oraz 1:03:58 w półmaratonie.
Bieganie po 40-tce ma swoje cienie i blaski, a cieniem jest z pewnością większa podatność na kontuzje czy słabsza regeneracja. To, że przy odpowiedniej motywacji oraz rozsądnym treningu da się biegać szybko, udowadniają jednak kolejni zawodnicy i zawodniczki. Gwiazdą na bieżni jest 45-letni Brytyjczyk Anthony Whiteman, któremu nie dorównuje 95% polskich wyczynowców, a w biegach ulicznych – Kevin Castille. Amerykanin mimo zaawansowanego wieku dość swobodnie rozprawiłby się z prawie całą polską uliczną czołówką.
Za jego bieganiem stoi nieco ponura historia. Castille pochodzi z podłej dzielnicy miasteczka Lafayette w stanie Luizjana. Jako licealista wybijał się w bieganiu na tyle, że otrzymał stypendium studenckie umożliwiające zdobycie wykształcenia. Ponieważ jednak klepał biedę, zaczął dorabiać w jedyny znany sobie sposób – sprzedając znajomym kokainę. Jako lokalna gwiazda sportu nie stoczył się zupełnie, nie wdał w wojny gangów i sam nie zaczął ćpać, ale szybko wyrzucono go z uczelni. Handlując, przeżył 8 lat, dorabiając się kilku samochodów i dwójki dzieci z dwiema różnymi kobietami. W końcu jednak został zdemaskowany i mając przed oczami wizję więzienia, porzucił życie poza prawem. W wieku niemal 30 lat, po 8 latach bezczynności, zabrał się ponownie za trening. W pewnym sensie był to wyścig po życie – tylko bieganie trzymało go z dala od dawnych znajomych i łatwych pieniędzy. A dalszy handel narkotykami prędzej czy później skończyłby się długim wyrokiem.
Kevin Castille zaliczał kolejne wzloty i upadki, momentami biegał bardzo szybko, ale zdarzały się i kilkumiesięczne przerwy od treningu. Samotnie zaczął wychowywać dwie córeczki, dorabiał jako trener w fitness klubie. Prawdziwym fenomenem został dopiero po 40-tce. Okazało się, że jego forma nie spada, a na niektórych dystansach wręcz rośnie. Osiem lat przerwy w treningu dało zupełnie świeży start i możliwość późnego progresu, podczas gdy jego rówieśnicy po kolei wypalali się, walcząc z kontuzjami i coraz słabszą formą. W wieku 40 lat osiągnął na 10 kilometrów znakomity czas – 28:57. Startował na wielu dystansach, unikając jedynie maratonu. Gdy w końcu go pobiegł, czas był niezły, ale nie tak dobry jak na krótszych dystansach – 2:20:58. Co ciekawe, maraton pozostaje najsłabszym dystansem Kevina, mimo że jego tygodniowy kilometraż to 160-190 kilometrów. Trenuje go kolega ze szkolnych lat, na odległość, kontaktują się głównie smsowo.
Fenomen biegacza z USA to przede wszystkim utrzymanie od 13 lat równej, wysokiej formy i unikanie kontuzji. W przeszłości w biegach było wiele gwiazd, chełpiących się tym, jak szybko będą biegać po ukończeniu 40 lat i jak mocno wyśrubują weterańskie rekordy. Okazuje się jednak, że nie jest to takie łatwe i szybkie bieganie w tym wieku jest dane tylko nielicznym. Co najciekawsze, Kevin Castille żyje w miejscu, które należy do najmniej przyjaznych biegaczom. W Luizjanie od kwietnia do października normą są upały grubo powyżej 30 stopni. Od czerwca do września sama średnia to 32-33 stopnie, do tego panuje piekielnie wysoka wilgotność powietrza. Ponieważ Amerykanin trenuje dwa razy dziennie, pierwszy trening wykonuje o 5 rano, drugi o 22. Żyje skromnie, a jedynym gadżetem, jaki sobie sprawił, jest namiot tlenowy, symulujący w czasie snu warunki wysokogórskie.
W marcu tego roku Kevin Castille ukończył 45 lat. Dwa tygodnie wcześniej uzyskał fenomenalny czas na dychę – 29:04. Po oficjalnym wejściu do nowej kategorii wiekowej pobiegł nieco wolniej – 29:49 – ten czas jest rekordem świata 45-latków. Podobnie jak 14:11 uzyskane na 5000 metrów. Najlepszy wynik Amerykanina w półmaratonie w tym roku? 1:03:58. To jednak nie koniec – Castille uważa, że wciąż jeszcze stać go na życiówki. A to na dychę oznaczałoby bieganie sporo poniżej 29 minut. W kolejnych latach zobaczymy, czy się uda.