Wydarzenia > Aktualności > Ludzie > Elita biegaczy > Ludzie > Wydarzenia
Zmieniają się zasady zdobycia minimum na imprezy mistrzowskie IAAF
Fot. IAAF
Od nowego roku znacznie zmienią się zasady osiągania minimów na imprezy mistrzowskie IAAF. Znikną często niezrozumiałe dla kibiców minima A oraz B, zamiast nich będzie tylko jeden standard. Dla polskich lekkoatletów różnica nie będzie jednak istotna.
Jak było do tej pory na świecie?
Kwalifikacje na imprezy typu mistrzostwa świata czy Igrzyska Olimpijskie bywały w ostatnich latach skomplikowane. Wszystko dlatego, że IAAF wyznaczał dwa minima: A – mocniejsze oraz B – słabsze. Reprezentacja danego kraju była kombinacją obu tych czasów. Np. na mistrzostwa świata można było wysłać trzech zawodników z minimum A lub dwóch z minimum A oraz dodatkowo jednego z minimum B. Natomiast na Igrzyskach taka sytuacja się nie zdarzała. Tam wysyłano albo tylko takich lekkoatletów, którzy mieli minimum A, albo tylko jednego z minimum B. Kombinacji i możliwości było kilka, zależnie od rangi imprezy.
Obecnie IAAF zdecydował, że wprowadzi jedno jasne minimum. Ten, kto je uzyska, będzie miał prawo startu na imprezie mistrzowskiej, pod warunkiem nominowania przez krajową federację. Minimum ma być nieco słabsze niż dotychczasowe A. W ten sposób wypełni się 75% miejsc dostępnych w danej konkurencji. Pozostałe 25% IAAF wypełni tymi, którzy nie uzyskali minimum, ale są na kolejnych miejscach rankingowych na rocznych listach wyników. Czyli jeśli tylko dziesięć osób na świecie wypełni minimum, pozostali zostaną nominowani według kolejności na liście wyników.
Istotną zmianą jest sztywne określenie liczby zawodników w danej konkurencji. Do tej pory organizator do końca nie wiedział, ile osób wypełni minimum. Teoretycznie mogło to być raz dziesięć osób, innym razem sto. Obecnie to ulegnie zmianie, co oznacza, że w niektórych konkurencjach może zaistnieć teoretyczna sytuacja, że ktoś ma minimum, ale nie mieści się w składzie. Szczegółowe zasady kwalifikacji zostaną dopiero podane.
Jak było do tej pory w Polsce?
Federacje krajowe wprowadzały zwykle własne minima oraz własne zasady ich osiągania. Np. Polski Związek Lekkiej Atletyki do zakwalifikowania się wymagał uzyskania minimum A oraz potwierdzenia go co najmniej raz minimum B. W niektórych przypadkach, np. w maratonie, minima były ostrzejsze niż międzynarodowe. Możliwe, że ta zasada się nie zmieni i PZLA określi własny standard B.
Trzeba jednak zauważyć, że w Polsce mimo istnienia szczegółowych przepisów, nie zawsze je egzekwowano. W ostatnich latach zwykle nie wymagano dla potwierdzenia minimum B, ale również z samym B nie puszczano zawodników na imprezę. Jechali tylko ci, którzy uzyskali minimum A. Raz na jakiś czas zmieniano jednak zdanie, wedle mało przejrzystego klucza, i puszczano zawodników również z minimum B. Pojawiały się oskarżenia, że decyzja o tym, kogo nominować do reprezentacji, miewała podłoże pozasportowe.
W praktyce dla polskich zawodników zmieni się niewiele: nadal będzie istniało trudne minimum, które należy uzyskać. Zamknięta zostanie jednak furtka, która pozwalała na wysłanie słabszych lekkoatletów, którzy byli w stanie uzyskać tylko minimum B. Trudno liczyć na awans Polaków z listy rankingowej i bez minimum, ponieważ niewielu naszych zawodników, którzy nie uzyskują minimum A, mieści się w czołówce światowej. Jest to często wytykana wada naszej lekkoatletyki: istnieje pewna ścisła czołowka, za nią natomiast jest przepaść, nie ma zaplecza na poziomie średnim.
Wyjątki
Reprezentacje krajowe będą liczyły maksymalnie trzech zawodników w danej konkurencji, z dwoma wyjątkami, takimi samymi jak do tej pory. Automatyczny występ na imprezie międzynarodowej ma zapewniony obrońca tytułu oraz zwycięzca serii Diamentowej Ligi w danej konkurencji. W takim przypadku kraj może wystawić czterech zawodników. Tego typu sytuacja miała miejsce w biegach długich, gdzie często startowało czterech Kenijczyków i/lub czterech Etiopczyków.
Zachęcamy także do słuchania naszego podcastowego cyklu „Czy tu się biega?”.