Czytelnia > Czytelnia > Felietony
Klątwa doświadczonego biegacza

fot: istock.com
Jest taki moment w życiu biegacza, kiedy forma pozostaje wysoka, nieważne co się robi i wydaje się, że zawsze tak będzie. To bardzo niebezpieczna chwila. Łatwo wtedy zlekceważyć znaczenie wcześniej wykonanej pracy i zacząć sobie odpuszczać.
Opisywane zjawisko dotyczy raczej doświadczonych biegaczy, mających w nogach co najmniej kilka sezonów startowych. Niektórzy z nich dochodzą do bariery wynikowej, inni nadal się poprawiają. Co ważne, w tym momencie kariery mają już w nogach wybiegane sporo kilometrów, sporo solidnego treningu z poprzednich lat. To czas zbierania owoców. W pierwszych latach wspiąć się na szczyt formy było trudno, tym razem do najwyższej dyspozycji dochodzi się łatwo. To przyjemny okres, ale ma swoje pułapki.
Otóż doświadczony biegacz, z dobrym – kilku, a może i kilkunastoletnim treningiem w nogach – może zacząć lekceważyć swoje przygotowania. Praca z poprzednich lat procentuje na tyle, że w przygotowaniach nawet poważne luki nie mają negatywnych skutków. Biegacz może zacząć nieco lekceważyć trening, a nadal biegać w okolicach życiówek. Co więcej, przez jakiś czas mniej istotna jest nawet ogólna struktura treningu. Czy same rozbiegania, czy więcej odcinków krótkich czy długich, czy z ćwiczeniami dodatkowymi czy bez – doświadczony ścigacz i tak jest w formie. To przykład, który może demoralizować młodszych stażem kolegów, ale i rozleniwić ścigacza. Po co trenować bardzo ciężko, skoro wyniki i tak przychodzą?
W sensie fizjologicznym trening działa w ten sposób, że utrzymać dyspozycję, którą już się osiągnęło, jest o wiele łatwiej niż zdobywać nowe poziomy. Ale wszystko do czasu! Przeprowadzano doświadczenia, w którym biegacze przez kilkanaście tygodni wykonywali symboliczną ilość treningu – nadal utrzymywali formę. Doświadczeni długodystansowcy mówią o tym, że nawet po mocnym wyluzowaniu w treningu forma trzyma się jeszcze nawet dwa lata. Potem zaczyna się nieuchronny, na ogół dość gwałtowny spadek dyspozycji. Nie pomaga zwiększanie obciążeń, jeśli w poprzednich latach trening był zbyt niskiej jakości.
Klątwą doświadczonego biegacza jest ten okres, kiedy forma trzyma się mimo wykonywania mniejszej niż do tej pory pracy. Biegacz może zacząć odpuszczać i po prostu zapomina, jak wiele treningu kosztowało go wejście na ten poziom. Ludzka pamięć jest ułomna. Autor tekstu był w podobnej sytuacji – po kilkunastu latach treningu niewielkie znaczenie miało, czy biega mniej czy więcej, wolniej czy szybciej. Forma i tak była. Ale jeden, dwa, trzy wyluzowane sezony sprawiły, że potem nagle przyszedł dołek. A nadrobić go nie jest łatwo!
Dopiero wtedy człowiek przypomina sobie, że bieganie to jednak ciężki kawałek chleba. I niestety – zmiany w mięśniach zachodzą na tyle głęboko, że trzeba znowu nawet kilku lat, żeby wskoczyć na poprzedni szczyt formy i potencjalnie zaatakować życiówki. Zaniedbane ćwiczenia sprawnościowe trzeba nadrobić z kilkukrotnie większym zaangażowaniem, na mocnych treningach męczyć się, nie osiągając celów – podobnie jak w pierwszych latach treningu. Znacznie łatwiej jest utrzymywać równomierną, solidną pracę we wszystkich kolejnych sezonach. Nie dajcie się klątwie doświadczonego biegacza, nie pozwalajcie na nadmierne rozprężenie! Przez jakiś czas będzie dobrze, a potem pożegnacie się ze szczytową formą.