Okiem biegowego dziennikarza: mamy dowody na to, że Kipchoge nie jest kosmitą!

Fot. Jed Leicester, The INEOS 1:59 Challenge
Ostatnie tygodnie były niezwykle intensywne dla kibiców biegania. Wielki powrót Kenenisy Bekele w Berlinie, złamanie przez Eliuda Kipchoge bariery 2 godzin w biegu na dystansie 42,195 km czy w końcu poprawienie przez Brigid Kosgei 16-letniego rekordu świata w maratonie kobiet mogły wprawić w osłupienie każdego śledzącego biegowe wydarzenia. Mogły też dać wiele do myślenia.
Spośród 3 wyżej wymienionych wydarzeń, największym zainteresowaniem światowych mediów cieszył się wyczyn Eliuda Kipchoge i jego walka z czasem. Projekt INEOS 1:59 Challenge, który zakończył się przebiegnięciem przez Kenijczyka dystansu maratonu w czasie poniżej 2 godzin odbił się głośnym echem nie tylko w biegowym świecie.
Nic w tym dziwnego – jeszcze kilka lat temu wydawało się, że uzyskanie czasu poniżej 2 godzin w biegu na 42,195 km leży poza granicą ludzkich możliwości. Ba, niespełna 14 miesięcy temu Eliud Kipchoge, choć już wówczas uznawany za legendę maratonu, nie był nawet rekordzistą świata na tym dystansie!
Sytuacja uległa zmianie 16 września 2018 r. w Berlinie, kiedy Kenijczyk rozprawił się z poprzednim wynikiem należącym do Dennisa Kimetto i poprawił jego czas aż o 78 sekund. Tak wyraźne przesunięcie granicy na tym poziomie, w połączeniu z osiągniętym przez Kipchoge wynikiem 2:00:25 podczas projektu Nike Breaking2 sprawiło, że niektórzy uznali go za postać o wręcz nadludzkich możliwościach. Określanie Eliuda Kipchoge mianem istoty nie z tej planety nie było wcale tak rzadkie.
Od tego czasu Kenijczyk dokonał jeszcze jednego wielkiego wyczynu: pokonał 42,195 km w czasie poniżej 2 godzin. Paradoksalnie jednak, wydarzenia z ostatnich tygodni sprawiają, że osiągnięcia Kipchoge nie są aż tak kosmiczne, jak wcześniej mogło się wydawać.
Na pierwszy ogień poszedł wynik Kenenisy Bekele z maratonu w Berlinie, w którym zabrakło mu jedynie 2 sekund, by wyrównać rekord świata należący do Kipchoge. To był bieg w wielkim stylu i wystrzał, którego mało kto spodziewał się jeszcze po Etiopczyku. Jasne, Bekele to rekordzista świata w biegach na 5000 m i 10 000 m, jeden z najlepszych długodystansowców w historii, ale w maratonie pozostawał zawsze w cieniu wielkiego Eliuda. Zwycięstwo w Berlinie z wynikiem 2:01:41 sprawiło, że rezultat Kipchoge sprzed roku stracił nieco ze swojej „kosmiczności”. Ewentualnie można było uznać, że kosmitów jest po prostu 2 o sympatycznych imionach Eliud i Kenenisa.
O ile niektórzy zagorzali fani Bekele mogli spodziewać się, że stary mistrz wciąż jeszcze może wspiąć się na wyżyny swoich możliwości, o tyle to, co wydarzyło się w Chicago w dzień po tym, gdy Kipchoge przebiegł dystans maratonu w czasie poniżej 2 godzin, było po prostu szokiem dla całego biegowego świata. Brigid Kosgei poprawiła 16-letni rekord świata Pauli Radcliffe, do którego żadna zawodniczka przez ten czas nie była w stanie realnie się zbliżyć.

Fot. Brigid Kosgei, AP Photo/Paul Beaty
Rzecz w tym, że Kosgei nie tylko poprawiła czas 2:15:25, ona urwała z niego całą minutę i jeszcze 21 sekund! I to na regulaminowej trasie, w ramach regularnie rozgrywanego maratonu i panującym powszechnie przekonaniu, że wynik Radcliffe jest nie do ruszenia! Wprawiła tym samym cały biegowy świat w osłupienie.
W całym tym zamieszaniu pojawił się jednak pewien zgrzyt. Maratońskie wyniki zaczęły się stawać tak nieprawdopodobne, że albo mamy do czynienia z inwazją kosmitów, albo jakąś… kosmiczną technologią. Wszystko wskazuje na to drugie.
Chodzi bowiem o buty, w jakich biegł Kipchoge, w jakich biegł Bekele i w jakich biegła Kosgei. Od 2 latach dość głośno w biegowym świecie było o modelach Nike Vaporfly 4%, później Vaporfly Next%, a w przypadku tegorocznego wyczynu Kipchoge mamy kolejną ewolucję tego buta. Rzeczywiście w konstrukcji tych modeli stosowane są niemal kosmiczne rozwiązania, poprawiające ekonomię biegu, zwiększające sprężystość i tym samym wpływające na szybkość biegu.
Warto zwrócić uwagę na fakt, że np. w przypadku męskiego maratonu wszystkie 5 najszybszych wyników w historii, notabene osiągnięte w ciągu ostatnich 13 miesięcy, padło łupem biegaczy korzystających własnie w wspominanego rodzaju obuwia. Mówi się o tym, że buty dają biegaczom od 4 do 5, a może nawet jeszcze więcej % przewagi, co w pewnym sensie pozwala wyjaśnić progres, z jakim mamy do czynienia na maratońskich trasach na przestrzeni ostatnich miesięcy.
Sprawa odbiła się szerokim echem na świecie i nawet IAAF ogłosiła, że zamierza przyjrzeć się kwestii obuwia wśród maratończyków, gdyż w myśl przepisów nie powinno ono dawać zawodnikom niesprawiedliwej przewagi. Jak pokazał przykład pływania, wyścig technologiczny, choć przynosi spektakularne wyniki, nie sprzyja rozwojowi danej dyscypliny i wypacza ideę rywalizacji sportowej. Kosmiczne technologie zaczynają teraz pukać do świata biegowego i powodują pewną dezorientację wśród zawodników, działaczy oraz kibiców, co widać zwłaszcza w ostatnich tygodniach.
Chociaż niewątpliwie Eliud Kipchoge jest wielkim maratończykiem i na zawsze zapisał się w historii tej konkurencji, to być może nie jest aż tak szybki, jak wskazują na to liczby. Wiemy na pewno, że w butach z wysuniętymi wkładkami jest w stanie przebiec królewski dystans w 2:04. Nie wiemy jednak, na ile ostatnie 1:59:40 to zasługa, że on sam jest szybszy, a na ile szybsze są po prostu jego buty…