fbpx

Czytelnia > Czytelnia > Książki o bieganiu > Triathlon > TRI: Ludzie > Triathlon

Ian Thorpe „This is me” – wielki człowiek o sobie samym

Ostrzegam: pisząc cokolwiek na temat Iana Thorpe’a mogę być skrajnie nieobiektywna. Jestem wielką fanką tego człowieka – bardziej nawet jego „ludzkiego” niż sportowego wcielenia. Dlatego z wielką niecierpliwością oczekiwałam przesyłki z Amazona i w końcu doczekałam się – w moje ręce trafiła anglojęzyczna autobiografia

„This is me”

Historia Thorpe’a, począwszy od opisów jego najmłodszych lat, robi wrażenie. Wielokrotny złoty medalista olimpijski swoją przygodę na basenie zaczynał od zmagania się z potężnym uczuleniem na chlor. Pierwsze poważne sukcesy zaczął odnosić w wieku 13 lat. Trzy lata później pobił pierwszy rekord świata (400 m stylem dowolnym), a jako siedemnastolatek wziął udział w Igrzyskach Olimpijskich w Sydney, na których zdobył pięć medali.

20100707_101809625_ian_thorpe_wins_400m_20001

Fot. corporate.olympics.com.au

Jego dynamicznie rozwijająca się kariera przysporzyła mu rzeszę fanów i ogromne zainteresowanie mediów. „Ogromne” nie znaczy jedynie, że telewizje i gazety nieustannie chciały robić z nim programy i wywiady. Ian pisze o nachalności dziennikarzy, która była nie do zniesienia, zwłaszcza dla nastolatka. Paparazzi śledzili go, czatowali na niego pod domem, próbowali czaić się na niego w każdej możliwej sytuacji, żeby zrobić zdjęcie i opatrzyć je stosownym, a raczej – jak to zazwyczaj bywa – niestosownym komentarzem. Łatwo o przykład przedziwnie nachalnego zachowania mediów wobec Thorpe’a:  pewna dziennikarka zapytała go kiedyś, wówczas niespełna 15-letniego, o orientację seksualną – „bo ludzie chcą to wiedzieć”. Jak się okazało, był to dopiero początek domniemań i teorii spiskowej na ten temat. Choć kilka lat później Thorpe oficjalnie oświadczył, że jest heteroseksualny, i tak w gazetach pojawiały się zdjęcia opatrywane niedwuznacznymi komentarzami.

Szturm ze strony australijskich mediów był najważniejszym powodem, przez który Thorpe w 2006 roku zdecydował się zakończyć sportową karierę. Na konferencji prasowej mówił o braku motywacji do dalszego treningu i o przeciągającej się kontuzji, jednak w swojej biografii przyznał, że tak naprawdę był wykończony szumem medialnym wokół jego postaci. Chciał wreszcie zaznać odrobiny prywatności.

Na początku 2011 roku w Thorpe’ie na nowo zakiełkowała myśl o wyczynowym pływaniu. Choć przez cztery lata prawie w ogóle nie wchodził do wody, postanowił wrócić do treningu i postarać się o kwalifikację na IO w Londynie. Podszedł do tego w bezkompromisowy, ale bardzo spokojny i rozsądny sposób: chciał być tak dobry, jak tylko to możliwe. I wierzył że może pływać jeszcze lepiej niż w pierwszych latach kariery.

Na kartach książki Thorpie opisuje swoją „drogę powrotną”. Pisze o treningach aplikowanych przez nowego trenera, którym został Gennadi Touretski. Opisuje zmiany w technice pływania, które postanowił wcielić w życie i o startach w zawodach, które wychodziły mu coraz lepiej. W końcu opisuje także kwalifikacje na londyńskie igrzyska, niestety zakończone niepowodzeniem.

Porażka sportowca, który ma już na koncie niesamowicie wiele osiągnięć i którego ciężka, półtoraroczna praca szła w jak najlepszym kierunku, była zaskoczeniem dla wszystkich. Poranna rywalizacja w Adelaide poszła mu świetnie, a wieczorem, w decydującym starciu, „coś nie zagrało”. Sport bywa okrutny, a jak wiadomo, w pływaniu liczą się ułamki sekund. Tylko tyle – lub aż tyle – dzieliło Iana od występu w Londynie.

Trzeba przyznać, że Thorpie przez te wszystkie lada zmagania się z mediami naprawdę nauczył się robić dobrą minę do złej gry. Po zawodach w Adelaide na konferencji prasowej i w wywiadach widać było, że nie jest mu wesoło – ale to nie był z jego strony manifest rozpaczy i histerii, jakich można by się spodziewać po zawodniku, który poświęcił półtora roku w jednym celu: aby jeszcze raz wystąpić na Olimpiadzie. Na kartach książki też nie da się tego aż tak bardzo odczuć.

Jednym z rozdziałów Thorpe znowu skierował na siebie zainteresowanie mediów. Napisał bowiem, że przez większą część swojej kariery zmagał się z potężną depresją, która utrudniała mu normalne funkcjonowanie. Całemu otoczeniu niezmiennie dawał się poznać jako sumienny zawodnik, który nigdy nie spóźniał się na treningi, realizował je w stu procentach i odnosił kolejne nieprawdopodobne sukcesy w zawodach najwyższej rangi. Z drugiej strony przez wiele lat męczył się sam ze sobą, myślał o samobójstwie, a szukając pociechy, sięgał po alkohol, wpadając w coraz bardziej błędne koło.

Autobiografia kończy się w dość enigmatyczny sposób. Z treści książki nie wynika jasno, co dalej planuje zrobić Thorpe. Tak naprawdę nie wiadomo też, co czuje i jakie ma podejście do swojej kwalifikacyjnej porażki i w jakim stanie psychicznym obecnie się znajduje. Pisze coś o przyjemności z beztroskiego pluskania się w wodzie i tym podobne historie, ale zostawia czytelnika w niepewności.

Książka została wydana pod koniec 2012 roku, a zaledwie miesiąc temu świat obiegła informacja, że Ian Thorpe trafił do szpitala po tym, jak nie w pełni świadomy próbował wejść do zaparkowanego samochodu sąsiada. Okazało się że był pod wpływem środków przeciwbólowych i antydepresantów. To prawdopodobnie wyjaśnia, dlaczego Thorpe nie dał jednoznacznych odpowiedzi na wyżej postawione pytania. Teraz pozostaje trzymać kciuki, żeby dzięki profesjonalnej pomocy ten wielki człowiek (dosłownie i w przenośni) odzyskał radość życia, na którą niewątpliwie zasługuje.

837545-ian-thorpe

Fot. news.com.au

Chcesz być zawsze na bieżąco? Polub nas na Facebooku. Codzienną dawkę motywacji znajdziesz także na naszym Instagramie!
Zachęcamy także do słuchania naszego podcastowego cyklu „Czy tu się biega?”.
mm
Joanna Skutkiewicz

Podoba ci się ten artykuł?

0 / 5. 0

Przeczytaj też

Po pięknej nie tylko z powodu pogody majówce czas na kolejny aktywny biegowo weekend. Gdzie odbędą się najważniejsze imprezy tego weekendu? Jakie dystanse, jaki charakter wydarzenia? Przygotowaliśmy krótki przewodnik. Dla każdego coś dobrego Powiedzmy sobie […]

Co, gdzie, kiedy? Najważniejsze imprezy biegowe drugiego weekendu maja

Czym i kim zajmuje się obesitolog i co ma to wspólnego z kardiologią? Jak leczy się chorobę otyłościową? Czy leczenie farmakologiczne szybko przynosi rezultaty? Jak dużą rolę w leczeniu odgrywa psychika? Co ludzie są w […]

A Ty jakie masz relacje z jedzeniem i… z samym sobą? Rozmowa z obesitolożką i kardiolożką Anną Ścibisz

Bieszczady to góry, które znają chyba wszyscy. To tam od ponad 20 lat odbywa się kultowy Bieg Rzeźnika, a ale to nie wszystko. Już w piątek, 10 maja, wystartuje trzecia edycja imprezy, która potrzebowała naprawdę […]

Najpierw jedziesz, a potem wracasz. Bieszczady wzywają! Trzecia edycja UltraBiesa startuje w ten weekend

Już w najbliższy weekend (11-12 maja) odbędzie się 11. PKO Białystok Półmaraton. Jak skrupulatnie obliczyli organizatorzy, dotychczasowe dziesięć edycji półmaratonu ukończyło dokładnie 19 465 biegaczy, a to oznacza, że osoba, która w niedzielę zajmie 535. […]

11. PKO Białystok Półmaraton na mecie powita 20-tysięcznego uczestnika. Ostatnia szansa, aby dołączyć

Stań się częścią spektakularnego biegu — weź udział w rywalizacji na 10 kilometrów rozgrywanej równolegle z 46. Nationale-Nederlanden Maratonem Warszawskim. Impreza startuje w niedzielę 29 września. Zapisy na Nice To Fit You Warszawską Dychę właśnie […]

Ruszyły zapisy na Nice To Fit You Warszawską Dychę! Sprawdź się na dystansie 10 km

Roztocze: wyjątkowa kraina na mapie Polski, przez wielu jeszcze nieodkryta. Pora to zmienić! Zwłaszcza że okazja ku temu zbliża się wielkimi krokami. To rozgrywane już po raz ósmy zawody Ultra Roztocze, które odbędą się w […]

Roztocze poleca się do biegania. Posmakuj go 18 maja!

Bieg SGH to coroczne wydarzenie organizowane przez Samorząd Studentów Szkoły Głównej Handlowej we współpracy z Szkołą Główną Handlową oraz Urzędem Dzielnicy Mokotów. Bieg poprowadzony ulicami Mokotowa odbędzie się 12 maja 2024 roku. To nie tylko […]

Bieg SGH! Największy Studencki Bieg Charytatywny w Polsce już 12 maja!

Pomidory, które przywędrowały do Europy z Ameryki Południowej, nie podbiły z początku serc ludzi, uważano je wręcz za trujące. Określano mianem owocu zepsutego czy zdradliwego i hodowano tylko ze względów estetycznych. Dopiero w XIX wieku odkryto ich potencjał smakowy i odżywczy. Przedstawiamy ich wartości i kilka smakowitych przepisów.

Pomidory – wartości odżywcze i przepisy dla biegaczy