Czytelnia > Czytelnia > Felietony
Okiem biegowego dziennikarza: biegowy trening mentalny przy wigilijnym stole
Przed nami trudny okres dla biegaczy. Święta często oznaczają bowiem brak czasu na trening lub brak możliwości jego wykonania ze względu na przepełniony żołądek. Na szczęście, nawet za wigilijnym stołem nie jesteśmy w beznadziejnej sytuacji – możemy realizować trening mentalny. Poniżej nasz przepis.
Alternatywne sposoby budowania formy zyskują w ostatnich latach na znaczeniu. Ważne jest już np. żeby nie tylko by biegać, ale także myśleć intensywnie o osiągnięciu celu, gdyż może to przybliżyć nas do zrealizowania marzeń. Treningi mentalne są bardzo istotne i mają niezaprzeczalną korzyść – można je realizować niemal w każdych warunkach, nawet wtedy, gdy nie możemy pobiegać. Właśnie z taką sytuacją mamy do czynienia przy okazji kolacji wigilijnej. Aby wykorzystać ten czas na swoją biegową korzyść, możecie zrealizować biegowy trening mentalny przy wigilijnym stole.
Odpowiednie przygotowanie i rozgrzewka
Jak wiadomo, do każdego treningu trzeba się odpowiednio przygotować. Należy wybrać właściwy sprzęt, strój i ewentualne gadżety do panujących aktualnie warunków. Nie inaczej jest w tym przypadku. Pamiętajmy o tym, żeby dobrze przystroić stół i postawić na nim wszystkie potrzebne elementy. Nie musimy sięgać po najdroższe materiały, ale warto postawić na te techniczne – zwłaszcza takie, które nie wchłaniają płynów, a wręcz je odprowadzają oraz nie brudzą się łatwo. Podczas kolacji wigilijnej nie da się uniknąć pobrudzenia obrusa, kwestią do rozstrzygnięcia pozostaje jedynie kto to zrobi jako pierwszy i kiedy.
Gdy już wszystko gotowe, nie pozostaje nic innego, jak rozpocząć nasz mentalny trening. Oczywiście zaczynamy od spokojnego rozruchu, dając naszemu organizmowi czas na to, by się rozgrzał. W tym celu warto składać ciepłe życzenia podczas dzielenia się opłatkiem. Na rozgrzewkę dobrze działa też świeżo podany barszcz czerwony. Ponieważ to sam początek naszego treningu, zwróćmy uwagę na właściwą kadencję – nie za szybką ani nie za wolną. Z doświadczenia sądzę, że ok. 8-10 obrotów łyżką na minutę jest optymalną wartością.
Kolejny element rozgrzewki po wstępnym rozruchu to kilka ćwiczeń dynamicznych. Można je realizować np. w formie dynamicznych wymachów w kierunku pobliskich talerzy z pierogami, sałatką czy rybą. Jeden! Dwa! Trzy! – możemy odliczać w myślach. Uważajmy przy tym, by nie zderzyć się z innymi ćwiczącymi wspólnie z nami. Można także nieco porozciągać się, sięgając do talerzy położonych w dalszej części stołu i próbując poszczególnych potraw w celu rozciągania żołądka.
Po takim wstępie jesteśmy już prawie gotowi do zasadniczej części naszego treningu. Pozostaje jednak jeszcze jeden element, którego biegacze nie lubią, ale dobrze Wam radzę, że warto go zrealizować teraz, by nie mieć później wyrzutów od współtrenujących, że go pominęliśmy. Chodzi o spróbowanie tej potrawy, której tradycyjnie nikt nie lubi – może to być kutia, zupa makowa, ryba w galarecie – cokolwiek, co na koniec wigilii i tak pozostaje niemal nienaruszone. Jest to doskonały odpowiednik ćwiczeń sprawnościowych w treningu biegacza. Zaliczmy to dla przyzwoitości i miejmy już za sobą.
Zasadniczy trening i schłodzenie
Po właściwym wstępie przychodzi czas na główną część naszej jednostki – trening zasadniczy. Jak to w bieganiu, należy dostosować intensywność i rodzaj tej jednostki do naszych indywidualnych uwarunkowań. Tzw. szybkościowcy powinni postawić na trening o charakterze interwałowym. Karpia, pierogi czy wigilijny bigos, czyli cięższe odcinki, przeplatajmy momentami rozluźnienia w postaci lekkiej sałatki albo pasztecika z cieciorki.
Typowi wytrzymałościowcy mogą zacząć od nałożenia sobie konkretnej porcji różnych potraw na talerz, a potem ruszyć, by w jednostajnym, mocnym tempie pochłaniać jedną po drugiej, realizując typowy trening o charakterze ciągłym. Jako alternatywę można także zacząć od mniejszych porcji i sięgać po coraz większe i cięższe, stawiając w ten sposób na jednostkę z narastającą intensywnością.
Gdy zrealizujemy już właściwą część treningu, możemy pozwolić sobie jeszcze na lekką frywolność i na zakończenie docisnąć ostatni odcinek. Możemy nawet zaprosić współbiesiadników do zrealizowania go wspólnie. A na czym polega ten element treningu? Chodzi o krótki, intensywny wyścig do najbliższego drzewa. Najlepiej iglastego i odpowiednio przybranego. Gdy już do niego dotrzemy możemy rozluźnić się i cieszyć owocami naszej pracy (jeśli przez cały rok byliśmy grzeczni, rzecz jasna).
Schłodzenie
Po wykonaniu takiej jednostki nie zapominajmy o ostatnim elemencie treningu – schłodzeniu. W tym celu sięgnijmy po stojący na zewnątrz lub w lodówce kompot z suszu i wlewajmy w siebie powolnymi łykami. Niska temperatura napoju sprawia, że zapach nie będzie tak intensywny (dla niektórych tak drażniący), do tego pozwoli nam przetrawić zrealizowany trening i zadbać o odpowiednie nawodnienie.
Ostatnia rzecz, o której powinniśmy pamiętać, to fakt, że podczas całego tego treningu nie chcemy bardzo gwałtownych skoków tętna czy ciśnienia, dlatego unikajmy przy wigilijnym stole tematów politycznych i wywołujących emocjonalne dyskusje. Niech zamiast rzucania talerzami i krzesłami, trening przebiega w zdrowej, radosnej, iście sportowej atmosferze. I właśnie takiej z okazji nadchodzących Świąt Wam życzymy!