Wydarzenia > Aktualności > Czytelnia > Czytelnia > Felietony > Polecane > Wydarzenia
Doping w sporcie. Znany Ukrainiec złapany na koksie
Ukrainiec Bogdan Semenowycz na mecie Poznań Maratonu w 2015 roku. Jego test antydopingowy wyszedł pozytywnie. Fot. Fotomaraton.pl
Od lat w polskich biegach ulicznych toczy się dyskusja pomiędzy przeciwnikami i zwolennikami udziału w nich w dużej ilości zawodników z Kenii i Ukrainy. Ich przeciwnicy dostali właśnie do ręki kolejny argument – na koksie wpadł startujący regularnie w Polsce Ukrainiec Bogdan Semenowycz.
Dyskusja o biegach ulicznych bywa emocjonalna, szczególnie gdy biorą w niej udział wyczynowi polscy biegacze. Nic dziwnego – masowy udział Kenijczyków i Ukraińców w biegach rozgrywanych w naszym kraju pozbawia ich części tortu, znacznie trudniej dokładać im do kariery sportowej, wygrywając pieniądze w startach ulicznych. Te biegi są dla wielu Polaków szansą na przedłużenie i finansowanie kariery wyczynowej.
Przeciwnicy udziału Kenijczyków i Ukraińców czasami sięgają po argumenty nacjonalistyczne, ale tak naprawdę główny ciężar dyskusji dotyczy kwestii dopingu. W świecie wyczynowym od lat panuje opinia, że zawodnicy z krajów byłego ZSRR oraz Kenii stosują nielegalne wspomaganie, które pozwala im na mocniejszy trening i szybszą regenerację. Dzięki temu są w stanie startować nawet kilka razy tygodniowo, bezlitośnie ogrywając przeciwników w biegach ulicznych. Zrobił się z tego niezły biznes – do Polski przyjeżdża lub tu stacjonuje kilka grup kenijskich i ukraińskich, sprowadzanych przez rodzimych lub obcych menedżerów. Obstawiają oni masowo niemal wszystkie imprezy w Polsce i w skali roku zarabiają ogromne pieniądze dla siebie i swych „właścicieli”.
Kilka lat temu pisałem o sprawie jako jeden z pierwszych, w papierowym wydaniu Magazynu „Bieganie” oraz na swoim blogu. Przeciwnicy w dyskusji podnosili wtedy argument, że na dopingu nie złapano nikogo z opisywanych biegaczy. Oczywiście nie działo się to bez powodu – nikogo nie łapano, bo niemal nigdzie w Polsce nie przeprowadza się badań antydopingowych. Mimo to od czasu do czasu zdarzały się spektakularne wpadki, takie jak złapanie w Azji na nielegalnym wspomaganiu Cosmasa Kyevy, Kenijczyka, którego do Polski sprowadzał trener Sylwester Niebudek i który wygrywał u nas niemal wszystko. Co zresztą ciekawe, Cosmas po odsłużeniu dwóch lat karencji został zaproszony do maratonu w Dębnie i wygrał go z wynikiem poniżej 2:10. Organizatorowi maratonu nie przeszkadzała jego dopingowa przeszłość i mówi to wiele o kulturze sportu w Polsce. Dla porównania, renomowane światowe maratony typu Nowy Jork skreślają już na starcie biegaczy, wokół których istnieje samo podejrzenie stosowania dopingu.
W ostatnich latach na świecie wybuchły wielkie afery dopingowe. Kilka dni temu IAAF za masowy doping wykluczył Rosję z rywalizacji sportowej, co uniemożliwia starty w jakichkolwiek biegach wszystkim reprezentantom tego kraju. Zagrożona wykluczeniem jest także Kenia, która w ciągu trzech lat nazbierała około 40 wpadek, w tym tak mocnych biegaczy jak Matthew Kisorio czy Rita Jeptoo, należący do najlepszych maratończyków świata. Dało to przeciwnikom obcokrajowców mocny argument do ręki.
Jednym z biegów, który od lat trzyma własne standardy i kontroluje bezlitośnie rok po roku jest maraton (oraz półmaraton) w Poznaniu. Badania są nie tylko regularne, ale i solidne oraz dokładne – bo zakres badań także się wybiera. W efekcie pojawiały się spekulacje, że część startujących w Polsce Ukraińców i Kenijczyków omija Poznań szerokim łukiem. Inne biegi raczej nie prowadzą badań albo ich zakres nie jest dostatecznie szeroki. Poznań trzyma klasę i płaci za to kolejnymi skandalami. Trzy lata temu na koksie wpadł zwycięzca biegu, Kenijczyk Edwin Yator. Dwa lata temu – wicemistrzyni, Białorusinka Olga Reskaja. W tym roku właśnie pojawiła się sensacyjna informacja – wpadł Ukrainiec Bogdan Semenowych, który zajął w Poznaniu trzecie miejsce. Biegacz zrezygnował z badania próbki B, de facto potwierdzając, że wiedział o tym, iż wynik nie jest przypadkiem.
To bardzo ważna informacja bo Semenowych jest jednym z „etatowych” gości w polskich biegach ulicznych. Wygrał ich niezliczoną ilość i praktycznie w każdym był na podium. Jest jednym z tych, którym zarzuca się koksowanie i jego wpadka rzuca bardzo poważny cień na resztę ukraińskich biegaczy. Nie świadczy to jednoznacznie o tym, że wszyscy zawodnicy z tego kraju wspomagają się nielegalnie, ale na pewno potwierdza potrzebę prowadzenia badań antydopingowych na znacznie większą skalę niż obecnie.