Mamy dowody: bieganie jest bez sensu
Żyjemy w czasach, gdy każdy może obwołać się ekspertem, a często, gęsto, nawet poprzeć to twierdzenie zaświadczeniami o odbytych kursach, medytacjach i święceniach. W niektórych dziedzinach więcej jest obecnie ekspertów niż nie-ekspertów, a dotyczy to m.in. dietetyki oraz treningu siłowego.
Raz na jakiś czas samozwańczy ekspert daje się jednak głupio złapać z opuszczonymi spodniami i zwykle jest trochę śmiesznie, trochę strasznie. Tak też stało się w przypadku – uwaga – trudna nazwa! – Strength & Conditioning Education Center. Jak wiadomo, prawdziwy ekspert musi się podeprzeć długą i naukowo brzmiącą nazwą, tak też jest w tym przypadku. Tajemniczo brzmiący eksperci wysmarowali wpis na Facebooku, udowadniający kompletną bezwartościowość biegania. Właściwie zmiażdżyli biegaczy kompletnie.
Strenght&ConditioningCentryści, jako trenerzy sztuk walki, czym się sami chwalą, nie cackają się, tylko już w pierwszym zdaniu przechodzą do ofensywy: „Literatura naukowa jest pełna danych, które mocno argumentują że biegacze długodystansowi są bardziej narażeni na rozwój chorób układu krążenia, migotania przedsionków, na choroby nowotworowe, choroby wątroby i pęcherzyka żółciowego, na uszkodzenie mięśni, zaburzenia czynności nerek, mikro-zakrzepów w układzie naczyń krwionośnych, na urazy mózgu, zwyrodnienie kręgosłupa oraz nowotwory zarodkowe.”
No i co? Kompletny nokaut. W szczególności przeraziły mnie nowotwory zarodkowe, bo wcześniej nie miałem pojęcia o ich istnieniu. Jedyną słabą stroną tych miażdżących prawd jest niepoparcie ich jakimikolwiek dowodami. Nie jest też jasne, od kogo bardziej narażeni są biegacze na te straszliwe dolegliwości. Od nie-biegaczy? Od listonoszy? Hodowców gołębi? Eksperci nie dają jednak czasu na te pytania, przesuwają biegaczy do ofensywy i biją dalej:
„FAKT: Sportowcy oraz zwykli ludzie spędzają zdecydowanie za dużo czasu na biegi długodystansowe.”
Trudno się nie zgodzić, szczególnie, gdy po raz kolejny na zawodach wynik odbiega od oczekiwań. Niebiegające żony biegających mężów, a także niebiegający mężowie biegających żon również tu z pewnością przyklasną. A my możemy się tylko domyślać, że do tak światłych wniosków na pewno doszli jacyś amerykańscy naukowcy. Tym bardziej, że założyciel Strength & Conditioning Education Center, niejaki Mirosław Babiarz, chwali się ukończeniem studiów w USA. Bo w USA, to, panie, wiadomo! Fakt ukończenia studiów w USA tłumaczy zresztą bardzo nietypową składnię językową, ocierającą się o wtórny analfabetyzm. Wiadomo, Polak w USA już po jednym dniu pobytu zapomina polskiego, trudno się więc czepiać powyższego zdania, jak i tego:
„Mięśnie są podstawą systemów mechanicznych serwowanych przez systemy tlenowe, więc jak siła mięśni wzrasta, niezbędne systemy wspierające (w co wchodzą systemy aerobowe) również wzrastają.”
Trudno nie zauważyć analogii do słynnego filmu:
Eksperci z Strenght &Conditioning Center na koniec dobijają leżącego przeciwnika ostatecznymi ciosami:
NEGATYWNE SKUTKI BIEGANIA DŁUGODYSTANSOWEGO:
1. Utrata mięśni !!! (czyli w konsekwencji utrata dynamiki, szybkości, zwinności, reaktywności itd.)
2. Urazy przeciążeniowe (kolana, plecy, piszczele, achilles, stopy)
3. Naderwania (kulszowo-goleniowy, pachwina, czworogłowy, zginacze bioder)
4. Strata czasu
5. Zaburzenia prawidłowej techniki biegu
6. Pogłębianie się urazów i kontuzji
7. Przetrenowanie
Naukowość powyższych argumentów powala. W szczególności punkt czwarty. Dziwię się, że nie podano tak oczywistych argumentów przeciwko bieganiu jak te, które można znaleźć w ulotkach leków, w dziale skutki uboczne: „zasłabnięcie, padaczka, śmierć”. Jest możliwe? Jest możliwe. Dziwna jest też niekonsekwencja w wyliczaniu urazów. Są naderwania zginaczy bioder i pachwiny, a dlaczego nie ma naderwań płaszczkowatego czy prostownika długiego palucha? Czy autorzy sugerują, że tych mięśni biegacze nie nadrywają? Jest to pewna pociecha…
Ciekawa jest też obserwacja, że bieganie powoduje zaburzenie prawidłowej techniki biegu. To o tyle dziwne, że jako przeciwwagę dla biegania podano trening siłowy. Bieganie jest dramatycznie szkodliwe, trening siłowy to lek na wszystko, sugerują eksperci ze Strength & Conditioning Education Center. Czy to oznacza, że trening siłowy poprawia technikę biegu? Bo, jak przekonują polsko-amerykańscy fachowcy, wśród zalet treningu siłowego jest „zapobieganie kontuzjom” oraz – uwaga! – „Łatwe programowanie (łatwe śledzenie postępów, ustanawiane rekordów itd.)” A jak powszechnie wiadomo, śledzenie postępów w bieganiu oraz ustanawianie rekordów, czyli łatwe programowanie (co na to programiści?!), to rzecz niespotykana.
Podsumowując te wywody: w sumie rozumiem, że biegania można nie lubić. Poci się człowiek, męczy, sapie, mało to estetyczne. Przeglądanie się w lustrze na siłowni jest o niebo przyjemniejsze. Można nawet nie lubić biegaczy – tamują ruch w mieście, płoszą zwierzęta, tupią o asfalt gorzej niż jeże…
A teraz pisać – kto z was po takim nokaucie traci jeszcze czas na bieganie?