Bez kategorii > Czytelnia > Czytelnia > Felietony
Jak nie stawać się biegaczem? [FELIETON]

Chcesz rozpocząć swoją przygodę z bieganiem? To fantastyczny pomysł. Jednak wiele rzeczy może pójść nie po Twojej myśli. Jeśli będziesz je stosować, zamiast stać się biegaczem, będziesz ciągle stawać. A to różnica.
Wielu osobom wydaje się, że bieganie jest banalnym sportem. Wystarczy przecież założyć sportowe buty i ruszyć przed siebie. I rzeczywiście, można tak zrobić. Najlepiej w takiej sytuacji puścić się pędem, ile sił w nogach przed siebie. Poczujemy wówczas wolność, przypływ energii, swobodę ruchu i dziecięcą radość. Na jakieś 5 do 10 sekund, do momentu, gdy braknie nam tchu lub mięśnie zaczną palić żywym ogniem.
Bogatsi o to doświadczenie, następnym razem będziemy wiedzieli, że przecież przed treningiem trzeba coś zjeść. W końcu nie na darmo mama powtarzała, gdy byliśmy mali: „Jasiu/Marysiu, zjedz śniadanko, bo nie będziesz mieć sił, żeby później biegać”. Kto by pomyślał, że mama tak dobrze zna się na bieganiu!?
A zatem, kolejną próbę postanowimy podjąć tuż po śniadaniu. Oczywiście, żeby sił nie zabrakło, obowiązkowo musi wjechać jajecznica na bekonie, cebulce, masełku i ze szczypiorkiem. Do tego kilka kanapek z różnymi dodatkami i jakieś parówki. No i tak dla pewności jeszcze na dokładkę miska musli. Niby kiepsko syci, ale przecież na wszystkich portalach „fit” piszą, że to „super śniadanie” dla aktywnych, więc nie zaszkodzi.
Tak naładowani energią po brzegi, ruszamy na trening gotowi do podboju świata! Najprawdopodobniej podbój nastąpił, ale w przełyku. Co u szybciej trawiących, ewentualnie w jelitach. Nie zagłębiając się w detale, wniosek jest jeden: z biegowych rekordów nici.
Odżywki! Tak, to jest to! Zamiast zapychać się tradycyjnym jedzeniem dla szarego człowieka, trzeba nam sięgnąć po prawdziwe źródło mocy! Szybka wizyta w aptece i sklepie z odżywkami i jesteśmy gotowi do przygotowania koktajlu mocy. Mieszając l-karnitynę z kreatyną, izolat z koncentratem, beta-alaninę z gamma-spiruliną, BCAA z ABCD i okraszając wszystko witaminą C (koniecznie lewoskrętną!), czujemy się jak komiksowy Panoramix. Jednak jesteśmy przekonani, że popicie żeli energetycznych, które zakupiliśmy, takim właśnie witaminowo-minerałowym koktajlem będzie, nomen omen, lekiem na całe zło. Kolejna próba biegowa pokazuje jednak, że zło ma się dobrze…

Po ponownym przyjrzeniu się tematowi naszego biegania, dojdziemy do wniosku, że to nie w diecie tkwi problem. Tym razem jako źródło dotychczasowych kłopotów identyfikujemy kiepski sprzęt. „A jednak nie da się ot tak wyjść w byle czym i zasuwać. Po coś te wszystkie sklepy biegowe funkcjonują” – pomyślimy. I w ślad za prawdziwymi biegaczami, ruszymy po neutralne buty ze wsparciem pronacji dla supinatorów, oczywiście zaprojektowane w duchu minimalizmu z 5 karbonowymi płytkami, systemem podwójnej amortyzacji, doskonałej wentylacji nieprzemakalnej cholewki i zerowym dropem wynoszącym 10 mm.
Wyposażeni w technologie rodem z NASA i Roskosmos, możemy wreszcie ruszać na prawdziwy trening. Przy takim ekwipunku, startujemy oczywiście w rakietowym tempie! Zanim jednak osiągamy pierwszą prędkość kosmiczną, znów brakuje nam paliwa i wszystkie systemy alarmowe świecą się na czerwono. Co robimy nie tak?
W końcu, po kolejnej niefortunnej próbie, coraz intensywniej zaczynamy szukać przyczyn naszych problemów w internecie. Wertując kolejne strony i fora, natrafiamy na jedną niemal wszędzie przewijającą się poradę: trzeba uzbroić się w cierpliwość. Bingo! Biorąc sobie tę radę do serca, cierpliwie zasiadamy przed telewizorem i czekamy, aż w końcu któregoś dnia staniemy się biegaczami…
Wszelkie podobieństwo co do prawdziwych zdarzeń i postaci opisanych powyżej jest przypadkowe. Jeśli jednak będziesz postępować podobnie – będzie zamierzone. I zamiast zostać biegaczem, będziesz się nim stawać. I ciągle stawać. A przecież w bieganiu chodzi o to, by się przemieszczać!