Najładniejsze pośladki Igrzysk, czyli seksizm w sporcie wiecznie żywy [FELIETON]
Igrzyska w Rio pokazały, jak różnie relacjonuje się sport kobiet oraz mężczyzn. Podejście sporej grupy dziennikarzy jest nie tylko dyskryminujące i niewłaściwe, ale także zwyczajnie niegrzeczne.
Lektura gazet sportowych, a jeszcze bardziej portali internetowych, bywa przygnębiająca. Szczególnie ostatnio, podczas Igrzysk Olimpijskich. Sport w pierwotnym zamyśle miał być kształtowaniem charakteru i oazą równości. Nieważne, skąd jesteś, nieważne kim jesteś, jeśli przestrzegasz zasad, na starcie jesteś wart dokładnie tyle samo, ile wszyscy rywale. Wydawać by się mogło, że co jak co, ale standardem powinno być przynajmniej równe traktowanie uprawiających sport kobiet i mężczyzn. Tak jednak nie jest.
Już lektura samych tytułów dotyczących Igrzysk pokazuje, w jaki sposób traktuje się sport kobiet. „Najpiękniejsze lekkoatletki Igrzysk”. „Najładniejsze pośladki w Rio”. „Medalistka pokazuje się w nagiej sesji”. „Piękna Polka awansuje do finału”. „Wybieramy miss bieżni”. Czy tylko ja widzę w tym coś niewłaściwego?
Od razu narzucają się dwa aspekty tej sprawy. Po pierwsze, że wyniki sportowe kobiet są odbierane przez pryzmat ich urody. Mam wrażenie, że rzadziej pisze się o tym, co osiągnęła dana zawodniczka, a częściej – jaki ma tyłek i czy jest ładna. Po drugie – sprawa dotyczy tylko kobiet. W nagłówkach gazet i portali nie wybiera się misterów bieżni, nie zachwyca nad męskimi tyłkami, ani nie podkreśla, że ten czy inny medalista jest ładny. U mężczyzn liczy się osiągnięcie, u kobiet osiągnięcie jest ważne w kontekście urody.
Przykre jest, że dziennikarze sportowi, czyli grupa, które realnie wpływa na opinie publiczną, jest tak bardzo zafiksowana na urodzie zawodniczek, a w mniejszym stopniu na samej istocie ich osiągnięć. Wiadomo, seks i przemoc dobrze się klikają. Jest wiedzą powszechną, że różnimy się urodą i że ludzie ładni mają w życiu nieco łatwiej niż brzydcy. Niektórzy mogą nawet nie dostrzegać, w jaki sposób seksizm jest społecznie szkodliwy. Ale nawet zupełny ignorant powinien dostrzec, że podkreślanie urody danej zawodniczki w przestrzeni publicznej to, po pierwsze, dezawuowanie jej sukcesu, a po drugie – zachowanie niewłaściwe wobec innych sportsmenek. Czy ktoś wyobraża sobie, że witając gości w domu, powie: „Witam piękną Joannę oraz… pozostałe panie.” A tak to wygląda, gdy w stosunku do niektórych zawodniczek podkreślamy ich walory wizualne, w stosunku do innych – nie. Podkreślanie urody wybranych biegaczek to jednocześnie dezawuowanie innych. Tymczasem sport to nie wybory miss, tu nie rozdaje się medali za kształt czy wielkość biustu.
Pozostaje też kwestia kultury. Może zawodniczka nie życzy sobie, aby dziennikarz pisał o niej per „piękna”? Oceniajmy jej osiągnięcia sportowe, a nie wygląd – przynajmniej w przestrzeni publicznej. Ocenianie wyglądu jest w dziennikarstwie tak samo niewłaściwe jak żarty z nazwiska czy kalectwa. Dlaczego nie widzę w gazetach nagłówków typu: „Mądra Polka wygrywa swój bieg” czy „Odpowiedzialna biegaczka pokonała rywalki”? Dlaczego nie skupiamy się na tym, co dana sportsmenka osiągnęła w życiu, kim jest, a wszystko kręci się wokół tyłka? Pisanie o urodzie to pójście na łatwiznę oraz zachowanie zwyczajnie niegrzeczne. Mam wrażenie, że część kolegów dziennikarzy nie bardzo zdaje sobie z tego sprawę.