Czytelnia > Felietony > Zdrowie i motywacja > Psychologia biegania > Zdrowie i motywacja
Zasada 10 000 godzin – płonne nadzieje czy gwarancja sukcesu? [FELIETON]
Czy 10 000 godzin treningu może zrobić z każdego biegacza na światowym poziomie? Rys. Jakub Karasek
Rozważając czynniki sukcesu w różnych dziedzinach życia, także w sporcie, najczęściej analizuje się dwa: talent oraz trening. Mieszanka tych składników jest wskazywana jako recepta na sukces. Co, jeśli któregoś z nich zabraknie? Czy można dojść do mistrzostwa w danej dziedzinie np. nie posiadając talentu?
Nie jestem w stanie zliczyć, ile razy podczas dyskusji o treningach i wynikach osiąganych przez różnych biegaczy, spotkałem się ze stwierdzeniem „on po prostu ma do tego talent”. Albo z czymś zupełnie odwrotnym „skoro nie robi nic innego, tylko biega, to nie dziwne że ma wyniki – gdybym ja tyle trenował, też bym tak biegał”. Spór pomiędzy orędownikami ciężkiej pracy, a ludźmi, którzy wskazują, że do osiągnięcia sukcesu w danej dziedzinie potrzebny jest przede wszystkim talent jest sporem z gatunku nierozwiązywalnych. Każda ze stron będzie potrafiła przywołać szereg przykładów na poparcie swoich tez. Na przestrzeni lat toczyła się zażarta dyskusja pomiędzy zwolennikami jednej i drugiej teorii. Jednak kilka lat temu wydawało się, że dylemat praca konta talent został wreszcie rozstrzygnięty.
Ciężka praca popłaca
Na początku lat 90. XX w. dr K. Anders Ericsson z Uniwersytetu Stanowego na Florydzie opublikował wyniki swoich badań, z których wynikało, że aby osiągnąć poziom mistrzowski w danej dziedzinie należy poświęcić 10 000 godzin na ćwiczenia. Swoją tezę poparł szczegółowymi obserwacjami osób, które osiągnęły sukcesy w muzyce, sporcie czy biznesie.
Zasadę 10 000 godzin spopularyzował kanadyjski dziennikarz i pisarz Malcolm Gladwell, który, opierająć się na badaniach dra Ercissona, w swojej książce pt. „Poza schematem. Sekrety ludzi sukcesu” postawił tezę, że aby osiągnąć najwyższy światowy poziom w wąsko specjalistycznej dziedzinie potrzebne jest właśnie 10 000 godzin praktyki. Zasada ta została szybko podchwycona m.in. przez media i od wielu lat jest jedną z najczęściej przywoływanych recept na sukces.
W myśl zasady 10 000 godzin do osiągnięcia sukcesu potrzebna jest tylko ciężka praca. Rys. Getty Images
Tym, co przyczynia się do ogromnej popularności zasady 10 000 godzin jest niemal gwarancja odniesienia sukcesu, pod warunkiem włożenia odpowiednio dużo pracy w opanowanie danej umiejętności. Stwierdzenie, że każdy może osiągnąć najwyższy światowy poziom, jeśli poświęci wystarczająco dużo czasu na ćwiczenia, potwierdza ludzką wiarę w to, że ciężka praca popłaca. Jednocześnie takie podejście daje również poczucie sprawiedliwości, bowiem zakłada, że sukces jest wynikiem ludzkich działań, a nie jakiegoś niewidzialnego i niemierzalnego talentu czy szczęścia. Wierzymy, że mamy kontrolę nad swoim życiem, wpływ na swoje losy i dzięki temu możemy zrealizować swoje marzenia.
Żeby biegać szybko trzeba biegać dużo?
Jak zasada 10 000 godzin odnosi się do biegania? Zgodnie z teorią powinniśmy poświęcić 10 000 godzin na treningi, żeby osiągnąć światowy poziom w bieganiu. Można powiedzieć, że nic prostszego – po ok. 10 latach regularnych treningów (przy założeniu 20 godzin treningów tygodniowo) automatycznie powinniśmy być gotowi mierzyć się z najlepszymi na świecie. Czy to oznacza, że wszyscy biegacze światowej czołówki mają na koncie właśnie tyle czasu poświęconego na treningi?
Tu pojawia się pewien zgrzyt, który rzutuje na prawidłowość zasady 10 000 godzin. Bo jak wytłumaczyć biegaczowi, który trenuje regularnie przez kilka sezonów, by np. pokonać barierę 3 godzin w maratonie, a kolega zza biurka (niech będzie np. Steve Way), który przez wiele lat palił papierosy i prowadził mało higieniczny tryb życia po kilku tygodniach treningu w debiucie osiąga czas 3:07? Jak wytłumaczyć fakt, że na szkolnym sprawdzianie w biegu na 1000 m chłopców będących w tym samym wieku, którzy nie mieli wcześniej styczności z treningiem biegowym dzieli na mecie ponad minuta?
Praktyka to nie wszystko
Wyjaśnienie różnic indywidualnych rezultatów pomiędzy osobami, które poświęciły mniej więcej tyle samo czasu na doskonalenie tej samej umiejętności leży w czynnikach, których nie potrafimy zmierzyć. Najogólniej określa się je jako talent czy predyspozycje. Tak, jak naturalnie większe szanse na zostanie światowej klasy siatkarzem będzie miała osoba dobrze skoordynowana, skoczna, o wzroście przekraczającym 2 metry, tak większe szanse na sukcesy w maratonie ma zawodnik, którego mięśnie w większości składają się z włókien wolnokurczliwych niż ten z przeważającą ilością szybkokurczliwych. Niestety, nawet spędzenie tysięcy godzin na doskonaleniu pewnych umiejętności może nie wystarczyć do przezwyciężenia pewnych zewnętrznych ograniczeń.
Trening czyni mistrza, ale czy z każdego i w każdej dziedzinie?
Potwierdzeniem tej prawidłowości są badania przeprowadzone przez Gulillermo Campitelliego oraz Fernanda Gobeta, którzy przeanalizowali czas poświęcony na trening przez światową czołówkę szachistów. Obserwacje wykazały, że praktyka jest istotna, bowiem każdy zawodnik czołówki miał na koncie co najmniej 3000 godzin ćwiczeń. Jednak znaleźli się również tacy, którzy na osiągnięcie tego samego poziomu poświęcili nawet 30 000 godzin! Zdaniem badaczy czynniki, które przyczyniały się do tego, że niektórym dojście do mistrzostwa zajęło znacznie mniej czasu niż innym, miały charakter, którego obecnie nie potrafimy zmierzyć.
Czas porzucić wszelką nadzieję?
Czy powyższe informacje powinny skłonić nas do porzucenia treningów i dojścia do wniosku, że i tak w bieganiu nic nie osiągniemy? Nic bardziej mylnego. Trzeba pamiętać, że nawet Usain Bolt bez właściwego, systematycznego treningu nie zostałby najszybszym sprinterem w historii. Praca jest koniecznym elementem sukcesu i pod tym względem teoria 10 000 godzin jest… banalna. To logiczne, że im więcej czasu spędzimy na doskonaleniu pewnej umiejętności, tym lepiej ją opanujemy. Jednak nie da się arbitralnie określić, czy do osiągnięcia mistrzowskiego poziomu wystarczy nam 3, 10 czy 20 tysięcy godzin.
Musimy również zaakceptować fakt, że podlegamy pewnym indywidualnym ograniczeniom. Chociaż brzmi to niesprawiedliwie, może być tak, że nawet biegając regularnie ponad 100 kilometrów tygodniowo, dbając o dietę, trening uzupełniający i inne detale, będziemy regularnie przegrywać z kolegą zza biurka, który na treningi poświęca dwukrotnie mniej czasu. Jednak dzięki swojej ciężkiej pracy i poświęceniu, to my wykorzystaliśmy swój indywidualny potencjał w zdecydowanie większym stopniu i zbliżyliśmy się do granic możliwości własnego organizmu. A czy właśnie nie o to chodzi w treningu?