Czytelnia > Czytelnia > Felietony > Polecane > Trening > Teoria treningu > Trening
Przetrenowanie myśleniem o przetrenowaniu [Felieton]
Fot. istockphoto.com
Plagą, która od pewnego czasu doprowadza mnie do szału, jest straszenie przetrenowaniem. Kiedy czytam, że nie należy biegać tak czy siak, nie należy robić tego czy owego, bo można się przetrenować, zaczynam się bać, czy nie przetrenuję się samym wstawaniem z łóżka.
Jako człowiek cierpliwy, z wyrozumiałością i spokojem podchodzę do tego, co na temat biegania piszą media. Każdy musi żyć, łamy trzeba czymś zapełnić, dlatego nie dziwi mnie, gdy między wartościowymi tekstami natykam się na totalne bzdury. Tym bardziej, że jest popyt na ekspertów, więc fachowcy mnożą się jak króliki. Najczęściej zgodnie z zasadą, że im mniejsze doświadczenie i krótszy staż biegowy, tym bardziej precyzyjne ich rady i kategoryczne sądy.
Plagą, która od pewnego czasu doprowadza mnie do szału, jest straszenie przetrenowaniem. Biję się w piersi: sam czasami używam tego słowa jako wytrychu i pewnie kiedyś w życiu zdarzyło mi się go nadużyć. Kiedy jednak czytam, że nie należy biegać tak czy siak, nie należy robić tego czy owego, bo można się przetrenować, zaczynam się bać, czy nie przetrenuję się samym wstawaniem z łóżka. Najbezpieczniej byłoby chyba leżeć w bezruchu cały dzień, patrząc w sufit. Albo i nie, bo można tak przetrenować gałki oczne!
Drodzy parafianie, umiłowani bracia i siostry… Przetrenowanie nie jest stanem, w który można wpaść łatwo i znienacka. Ludzkie możliwości są niezmierzone. Jeśli komuś wydaje się, że biegając cztery czy pięć razy w tygodniu, może się przetrenować, to… wydaje mu się. 50 lat temu niejaki Bob Schul, zwykły szaraczek ze Stanów Zjednoczonych, trenował pod okiem trenera w ten sposób, że dwa razy dziennie biegał interwały. Nie był zawodowym sportowcem, bo tacy wtedy nie istnieli. Wstawał rano, jechał godzinę na trening, tłukł mordercze interwały, po czym brał prysznic i udawał się do pracy. Po jej skończeniu ponownie udawał się na stadion i… znowu tłukł interwały. Rąbał je 13 razy w tygodniu, a wieczorem godzinę jechał do domu, zjadał kolację z żoną, bawił się z dziećmi, po czym kładł spać.
Myślicie, że Schul się przetrenował? Skądże! Po paru latach wywalczył złoto olimpijskie, a na żużlowej bieżni stadionu wykręcił na 5 km wynik 13:20. Gdyby żył dzisiaj i czytał nasze biegowe gazety, facet przeraziłby się i może od razu zszedł na wylew. Na szczęście nie zdawał sobie sprawy z potencjalnej katastrofy. To nie był superman, to nie był koksiarz, zawodowiec czy kosmita. Normalny facet, który miał tylko dwie zalety: żelazną determinację oraz młodość.
Podaję ów jednostkowy przykład, aby pokazać, że w historii sportu były różne epoki. W wielu z nich zwykli ludzie trenowali na potwornym, niebotycznym poziomie. Człowiek jest po prostu w stanie wytrzymać wiele, o wiele więcej niż śni się domorosłym ekspertom. Obecnie mamy erę straszenia przetrenowaniem. Czytam w biegowym poradniku, że jakiś gość, nie wiadomo skąd wzięty, zakazuje w ogóle biegać powyżej progu tlenowego. Bo można się przetrenować. A ja się zastanawiam – skąd ten facet się wziął? Czy ma jakiekolwiek pojęcie o rozwoju metodologii treningu w ciągu ostatnich stu lat? Może ta wiedza dałaby mu perspektywę i przestałby chrzanić głupoty? Jeśli o mnie chodzi, jestem w stanie w kilka tygodni przetrenować delikwenta i gwarantuję, że w tym czasie nawet nie zbliży sie do mitycznego progu tlenowego. Przetrenowanie to po prostu rzecz niezwiązana z żadną intensywnością, z żadnym poziomem wysiłku.
Proszę się nie bać biegać szybko, nie bać się przekraczać granice. O to chodzi w bieganiu, z tego czerpiemy radość. Przeciętnemu człowiekowi przetrenowanie nie grozi, bo jest to stan patologiczny, bardzo ciężki i trudny do osiągnięcia. Zwykłemu biegaczowi grozić może chwilowe przemęczenie i wtedy trzeba zastosować staropolski specjalistyczny środek treningowy: LB. Czyli Leżenie Bykiem.
W przeciwieństwie do przetrenowania znacznie łatwiej popaść w stan ogólnego znużenia, wynikającego z monotonii treningu. Codzienne łupanie tego samego, w tym samym tempie, rytmie, na tej samej trasie, doprowadziłoby do załamania nawet Mo Faraha. To jest główny problem biegacza amatora. I owszem, długotrwałe znużenie bieganiem może prowadzić do przetrenowania, które jest stanem psycho-fizycznym. Nie stanie się to jednak w tydzień czy miesiąc. I łatwo go uniknąć – wystarczy urozmaicać bieganie, stosować różne środki treningowe, w tym biegać szybkie odcinki, czasami na maksa, nie bać się. Trenowanie mocno nie jest problemem. Jest nim trenowanie w sposób monotonny.
Poza tym polecam używanie zdrowego rozsądku. Czujesz się, człeku, zmęczony? Odpocznij! Zrób sobie wolny dzień albo kilka. Jesteś chory? Nie biegaj, tylko się lecz. Wczoraj biegałeś długo? Dziś pobiegaj krótko.
Biegając kilka razy tygodniowo praktycznie nie da się przetrenować. Proszę nie wierzyć w te bzdury. Jeśli w tygodniu są dwa czy trzy dni odpoczynku, to przetrenowanie wydaje się stanem w ogóle niemożliwym do osiągnięcia, bez względu na to, co się robi i ile. Dlatego chciałbym uspokoić przerażone społeczeństwo: nie grozi nam przetrenowanie. Naprawdę. Znacznie łatwiej niż się przetrenować, jest wmówić sobie przetrenowanie.
Zachęcamy także do słuchania naszego podcastowego cyklu „Czy tu się biega?”.